[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy wypłynąłem na powierzchnię, krztusząc się i ciężko dysząc, zobaczyłem, że się ze mnie śmieje.Prychnąłem jeszcze kilka razy i spytałem trochę upokorzony:— Gdzie się pani nauczyła tej sztuki?— Plażowi chuligani na Wyspach Bahama nie patyczkują się — odpowiedziała.— Tam dziewczyna musi umieć radzić sobie sama.— Schodzę jeszcze raz, wyszedłem z wprawy.— W porządku.Gdy pan skończy, będzie już czekał następny drink.Opadłem na dno basenu i przećwiczyłem cały mój skromny repertuar umiejętności.Wyjąłem ustnik, pozwalając, by wąż napełnił się wodą, a następnie oczyściłem go.Zdjąłem maskę i wykonałem istną ekwilibrystykę, zdejmując i zakładając z powrotem szelki.Nie była to jedynie głupia zabawa, może się przecież czasem zdarzyć, że trzeba w wodzie zrobić coś takiego, i wtedy brak podobnych umiejętności okazuje się zgubny.Woda nie jest naszym naturalnym środowiskiem na żadnej głębokości i uratuje się z niej tylko ten, kto potrafi poradzić sobie z wszelkimi trudnościami.Byłem na dole już jakieś piętnaście minut, kiedy usłyszałem hałas.Spojrzałem w górę i zobaczyłem wzburzoną wodę, wypłynąłem więc na powierzchnię, by sprawdzić, co się dzieje.Pani Halstead uderzała dłonią w taflę wody.Za nią stał Fallon.Gdy już wyszedłem na brzeg, powiedział do mnie:— Nadeszła moja taca, wreszcie możemy je porównać.Wyplątałem się z szelek i zdjąłem pas z ciężarkami.— Zaraz przyjdę, muszę tylko najpierw wyschnąć.— Potrafiłbyś posługiwać się tym na większych głębokościach? — Uważnie przyglądał się aparatowi do nurkowania.— Zależy na jakich — odpowiedziałem ostrożnie.— Do tej pory najdalej zszedłem na głębokość czterdziestu metrów.— To powinno wystarczyć — odparł.— Mimo wszystko może się na coś przydasz, Wheale.Przypuszczalnie będziemy musieli przeszukać cenote.— Raptem zmienił temat.— Przyjdź jak najszybciej.Obok basenu znajdowała się przebieralnia.Wziąłem prysznic, wytarłem się i w welurowym kąpielowym płaszczu poszedłem na górę.Kiedy przechodziłem przez oszklone drzwi, usłyszałem Fallona:—.myślałem, że informacja jest ukryta w liściach winnej latorośli, oddałem więc tace kryptografowi.Mogła to być przecież liczba żyłek lub kąt nachylenia do szypułki, lub jakakolwiek inna tego typu kombinacja.Facet przebadał wszystko dokładnie, przepuścił dane przez komputer, ale nic z tego nie wynikło.Był to niezły pomysł, tylko całkiem chybiony.Podszedłem do grupy skupionej wokół stołu i spojrzałem na tacę.— Teraz mamy obie tace, będziemy więc musieli powtórzyć całą tę analizę.Vivero mógł umieścić informacje na obydwu tacach — powiedział Fallon.— Jakich tacach? — spytałem niedbale.Halstead gwałtownie uniósł głowę, a Fallon odwrócił się i spojrzał na mnie z niesmakiem.— No, na tych tutaj.Popatrzyłem na stół.— Nie widzę żadnych tac.Fallon zmieszał się i wyjąkał:— Czy.czy oszalałeś? Jak sądzisz, co to jest? Latające talerze? Halstead spojrzał na mnie gniewnie.— Przestań się wygłupiać.Murville nazwał to tacą.Juan de Vivero także, tak samo zresztą jak i Goosan w liście do Herricka.— Niewiele mnie to obchodzi — powiedziałem szczerze.— Nawet gdyby wszyscy nazwali łódź podwodną samolotem, to i tak nie będzie latać.Stary Vivero wykonał to, ale wcale nie nazwał tego tacami.Nie powiedział: „Oto, chłopcy, przesyłam wam dwie śliczne tace".Sprawdzimy, co rzeczywiście powiedział.Gdzie ten rękopis?— Lepiej się dobrze postaraj! — Oczy Fallona rozbłysły, gdy podawał mi plik papierów, z którymi nigdy się nie rozstawał.Przewertowałem kartki aż do ostatniej strony i odczytałem głośno: Posyłam wam upominki wykonane w ten wspaniały sposób, jakiego mój ojciec nauczył się od przybysza ze Wschodu i dalej: Niech łuski wrogości spadną z waszych oczu i pozwolą wam właściwie spojrzeć na te dary.— Czy to wam coś mówi?— Niewiele — odparł Halstead.— To są lustra — oznajmiłem spokojnie.— A to, że wszyscy używali ich jako tac, nie zmienia tego faktu.Halstead mruknął coś z rozdrażnieniem, natomiast Fallon pochylił się i uważnie im się przyglądał.— Dno tej tacy — kontynuowałem — nie jest z miedzi, to jakiś polerowany metal o zwierciadlanej, lekko wypukłej powierzchni.Zmierzyłem to.— Może masz rację — powiedział Fallon.— A więc to są lustra! Do czego nas to jednak prowadzi?— Przyjrzyjcie im się dokładnie — poradziłem.Fallon uniósł jedno lustro, a Halstead drugie.Po chwili Halstead powiedział:— Nic nie widzę z wyjątkiem odbicia własnej twarzy.— Ja też niewiele więcej — przyznał Fallon.— Ta powierzchnia nie odbija obrazu zbyt wyraźnie.— Nie wymagajcie za wiele od metalowego lustra, na które przez ostatnie czterysta lat nakładano różne rzeczy.To bardzo sprytna sztuczka, a wpadłem na nią przypadkowo.Jest tu jakiś ekran?— Nawet więcej, mam salę projekcyjną.— Fallon uśmiechnął się.No jasne, to było do przewidzenia.Przecież to drobnostka dla takiego milionera jak Fallon! Zaprowadził nas do części domu, w której jeszcze nie byłem, i zaprezentował miniaturowe kino na mniej więcej dwadzieścia miejsc.— Przydaje się, gdy mam tu wykłady — wyjaśnił.— Gdzie jest projektor do przeźroczy? — spytałem, rozglądając się po pomieszczeniu.— W pokoju projekcyjnym, tam z tyłu.— Chcę go mieć tutaj — zażądałem.Spojrzał na mnie z namysłem i wzruszył ramionami.— W porządku, każę go tu przynieść.Nastąpiła chyba dziesięciominutowa przerwa, w czasie której dwaj służący przynieśli projektor i zainstalowali go zgodnie z moimi wskazówkami pośrodku pomieszczenia.Fallon był zaintrygowany.Halstead — znudzony, a jego żona promieniała urodą.Mrugnąłem do niej.— Będziemy mieli niezłe przedstawienie.Przytrzyma mi pani to lustro, pani Halstead? — Pomajstrowałem trochę przy projektorze.— Użyję go zamiast silnego reflektora — wyjaśniłem [ Pobierz całość w formacie PDF ]