[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mężczyzna powoli odwrócił się w jej stronę.Biała maskanie pozwalała odczytać emocji, jakie malowały się na jego twa-rzy, ale w pomieszczeniu niemal namacalnie dało się wyczućbijącą od niego wściekłość.- Niczego nie rozumiesz.- Rozumiem tyle samo, co ty - fuknęła kobieta.- Dlaczegouważasz, że posiadłeś większą wiedzę niż członkowie stowa-rzyszenia?- Moje wizje.- Och.- Kobieta machnęła lekceważąco ręką i spod ręka-wów szaty dało się zauważyć dłoń należącą do niemłodej jużosoby.- Jaką mamy pewność, że to nie urojenia? Każdy możepowiedzieć, że nawiedził go Pan i przekazał tajemną wiedzę.Jedyne, na czym tak naprawdę możemy się opierać, to księgaSybilli.- I według ostatnich strof wypełni się to, co ma się wypeł-nić.Właśnie za sprawą tego człowieka.- Tylko ty tak twierdzisz!- Przestańcie się kłócić - rzekł jeden z uczestników spotka-nia.- Nadchodzi.W wejściu ukazał się zakapturzony mężczyzna.Zamaszy-stym krokiem przemierzył komnatę, stanął pośrodku wyryso-wanego na podłodze pentagramu i z szacunkiem skłonił sięzebranym.- Spózniłeś się - rzekła z wyrzutem kobieta.Mężczyzna przez chwilę milczał, wnikliwie przyglądając sięzebranym, jakby chciał zajrzeć pod maski i odszyfrować ichtożsamość.- Musiałem załatwić pewną sprawę - odparł nonszalancko.- Co może być ważniejsze od zgromadzenia?- Papieski szpieg, który mnie śledził.Wśród zamaskowanych dało się zauważyć popłoch.Ktośjęknął cicho, inny zadrżał i zaczął rozglądać się za drogąucieczki, kobieta gwałtownie zwróciła głowę w stronę wejścia,spodziewając się, że zaraz do komnaty wpadnie oddział zabój-ców szkolonych przez Watykan.- Nie musicie się niczego obawiać - uspokoił ich zakaptu-rzony mężczyzna.- Zabiłem go.- Mogło być ich więcej - rzekł jeden z zebranych.Człowiek stojący pośrodku pentagramu pokręcił głową.- Nie.Był tylko jeden.- Skąd ta pewność?Mężczyzna uniósł lekko głowę i teraz można było dojrzećuśmiech błąkający się na jego ustach.- Jestem najlepszy - odparł.- Dlatego mnie tutaj sprowa-dziliście, żeby powierzyć mi misję.Jestem gotów być Naczy-niem, które zostanie wypełnione przez jazń naszego Pana.- To jeszcze nie jest postanowione - prychnęła kobieta.- Czyżby? - Mężczyzna ponownie się uśmiechnął.- Nieznajdziecie nikogo, kto bardziej nadaje się do tego zadania.Zresztą mam niemal pewne miejsce wśród załogi gwiazdolotu,który ruszy do Alfy Centauri.- Jesteś bardzo pewny siebie.- Jestem sługą Beliara, a On nie toleruje ludzi słabych anitych, którzy się.wahają.Ostatnie słowo niemal spoliczkowało kobietę.Zatrzęsła sięze złości.- Jak śmiesz?!- Błogosławieni silni, albowiem oni posiądą ziemię, i biadasłabym, albowiem odziedziczą jarzmo - wyrecytował.- Milcz! - wrzasnęła kobieta.- Zwracasz się do MagistryTempli Rex.Mężczyzna nonszalancko wzruszył ramionami, jakby jej po-zycja w Kościele Szatana nic dla niego nie znaczyła.Pewnywłasnej wartości oraz tego, że to on został wybrańcem, nieprzejmował się hierarchią ustanowioną przed wiekami.Od czasu powstania Kościoła katolickiego istniał jegomroczny odpowiednik stworzony przez ludzi, którzy oddawalicześć szatańskim mocom.Nie akceptowali porządku ustano-wionego przez Boga, nie zgadzali się z zasadami narzuconymiprzez kler, nakazującymi tłumić żądze i naturalne popędy.Niezgadzali się z dogmatem, że doskonałość można uzyskać drogąwiary, i w centrum stawiali człowieka, a nie Stwórcę.Wierzyli,że z szatańską pomocą ludzkość kiedyś sięgnie po boskie przy-mioty.Kościół katolicki na przestrzeni wieków zwalczał wszelkieherezje, sekty i bluzniercze organizacje, tępiąc ich przywódców,posyłając na stos tych, którzy sprzeciwiali się kanonowi wiary.I gdy swoją walkę przegrywali katarowie, bogomiłowie, sektyczarnoksięskie czy wróżbiarskie, sataniści cały czas trwali [ Pobierz całość w formacie PDF ]