[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kontynuując to rozumowanie, można by powiedzieć, że TV jest jak whisky: jeślinic nam nie dolega, lekarz mówi, iż łyk whisky po kolacji może zrobić nam dobrze, aleten, kto wypija codziennie butelkę, ma zagwarantowaną marskość wątroby.Tak samojest zresztą ze spaghetti: osiemdziesiąt gramów to dieta śródziemnomorska, trzy kilo toWielkie żarcie.Jeśli dzieci nie potrafią zachować umiaru, jest to problem wychowaw-czy, nie telewizyjny; a jeśli osiemdziesięcioletnia, sparaliżowana staruszka zamkniętaw przytułku wpatruje się w telewizję od rana do wieczora chwała Bogu, bo gdybynie TV, jej życie byłoby nędzniejsze.To rozumowanie jest bez zarzutu, tyle że trzeba byrozważyć i składową ekonomiczną, i fizjologiczną, które zmieniają zarówno aspekt spo-łeczny, jak psychologiczny tego problemu.Jedną z najskuteczniejszych zachęt do umiaru jest cena rzeczy, które się nam podo-bają.Gdyby kawior nie był taki drogi, jedlibyśmy go być może bez umiaru, a nawet nar-koman, chcąc zapewnić sobie narkotyk, spędza sporo czasu na żebraniu i kradzieży;gdyby narkotyki rozdawano gratis i bez żadnej kontroli, umarłby wcześniej.Być możewszyscy mieliby skłonność do tego, by wypijać do dna butelkę whisky, gdyby trunek tennie był taki drogi, tak że nawet osoby zamożne kupują go w umiarkowanych ilościach.W pewnym sensie również seks nie jest, między partnerami lojalnymi, czymś darmo-wym; to znaczy w terminach płatności zawieszonej.Można kochać się całymi dniami,ale wówczas koniec z pracą, a oszczędności prędzej czy pózniej się wyczerpią.42Powróćmy do darmowej TV.To prawda, trzeba kupić telewizor i zapłacić abona-ment, ale potem wszystkie produkty oferowane na ekranie są za darmo.To tak jakby-śmy byli w supermarkecie, ale takim, w którym można brać wszystko, na co ma się chęt-kę, nie płacąc ani grosza.Jeśli dobrze się zastanowimy, dojdziemy do wniosku, że niema (poza audycjami radiowymi) towarów ani usług całkowicie darmowych, a w każ-dym razie darmowych w takim stopniu jak telewizja; za jedzenie trzeba płacić, komu-nikacja kosztuje, alkohol i tytoń są drogie, narkotyki bardzo, obciąża się nas także zarozmowy telefoniczne.Natomiast w telewizor można wpatrywać się dwadzieścia czterygodziny na dobę, i kosztuje tyle samo, ile kosztowałby, gdybyśmy w jego stronę nawetnie spojrzeli.Ten fakt bez wątpienia zmienia nasz stosunek do tego środka przekazu, naszą zdol-ność kontrolowania się i dokonywania wyboru.Gdyby alkohol był rozdawany na ro-gach ulic w dowolnych ilościach i za darmo, liczba alkoholików znacznie by wzrosła,a gdyby mięso było gratis, nie zliczylibyśmy przypadków podagry.Nawet pewien libe-ralizm (dzisiaj już niemodny), jeśli chodzi o darmowe lekarstwa, wiele osób doprowa-dził do ich nadużywania.Matka z łatwością może pohamować namiętność dzieci dolodów, wystarczy bowiem, że nie da im na nie pieniędzy, ale o wiele trudniej zapanowaćnad ich zamiłowaniem do bycia obsługiwanymi, które nie wymaga z ich strony żad-nego wysiłku.Przejdzmy do składowej fizjologicznej.Powiedzmy, że trunki, narkotyki, jedzeniei lekarstwa są darmowe.Z pewnością wszyscy pozwalaliby sobie na nadmierną kon-sumpcję, ponieważ jednak ta konsumpcja miałaby charakter materialny, puściłby zawórprzesytu.Mogę wypić codziennie butelkę whisky, ale trzech nie; mogę zjadać kilo-gram spaghetti, ale nie dziesięć, bo potem ogarnia mnie śpiączka.Nawet zażywanie nar-kotyków ma swoje granice fizjologiczne.A jeśli żyje się z renty, można kochać się przezkilka kolejnych dni, ale przecież przychodzi moment, kiedy siły nas zawodzą, i taki,kiedy muszą ratować nam życie w szpitalu.Inaczej jest z konsumpcją o charakterze duchowym: mogę przez szereg dni czytaćBiblię, Homera, Dylana Doga i wcale od tego nie umieram.Są osoby, które nie zdejmująsłuchawek; a jeśli nawet po jakimś czasie rzuca się im to na mózg, musi minąć sporoczasu, zanim sami (i inni) się zorientują.Tak więc, jeśli tylko strawa duchowa jest zadarmo, można łatwo przesadzić z jej konsumpcją, nie ozwie się bowiem dzwonek alar-mowy przesytu najpierw, a śpiączki przedśmiertnej potem.W tym sensie TV stanowi problem nawet dla tych, którzy korzystają z niej w spo-sób rozsądny.Każdemu z nas (którzy, nie będąc znerwicowani, spędzamy pierwszy wie-czór na sprawdzaniu reguł rządzących optyką) zdarzyło się zasiedzieć wieczorem przedekranem i ponieważ nie tyka żaden taksometr, gapić się do białego rana na programy,które wydawały się nam okropne.Na szczęście to jeszcze nie koniec świata! Poradzimy43sobie, a zresztą mamy naturalną selekcję.Ale darmowość i w konsekwencji wysokopodniesiony próg przesytu winny stać się przedmiotem refleksji.A refleksja służy mię-dzy innymi dyscyplinowaniu selekcji naturalnej.44TAUMACZE, JUTRZEJSZA EUROPA BDZIE WAS POTRZEBO-WAAASzczęśliwie osiągnąwszy numer dwudziesty, doroczny kongres WłoskiegoStowarzyszenia Badań Semiotycznych odbywa się w tym roku w Wenecji, a jego tema-tem jest sztuka przekładu.Na uniwersytecie bolońskim powstaje praca doktorska po-święcona przekładom.Moje spojrzenie kieruje się na stół i mam przed oczami nowyperiodyk wydawany w Glasgow. Translation and Literature.Jak widzimy, jest to hasłotego dziesięciolecia.A przecież nad sztuką przekładu dyskutował już święty Hieronim [ Pobierz całość w formacie PDF ]