[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Tylko bądzcie sprawiedliwi! Bo jak was na ja-kiejś robocie złapią, a nie z donosu, to za cóż ja mam cierpieć? Nie bój się! Po cholerę nam robota i ryzyko.Póki będziesz spłacał, to i robota nam nie-potrzebna.Tylko bez żartów, panie Murek! Bez żartów! pogroził pięścią i wyszli.Murek i Arletka długo stali w przedpokoju milcząc, wreszcie dziewczyna odezwała się: No, nie ma po co tracić czasu.Szkoda zostawiać te meble, ale co się da, trzeba zarazspakować.Z dworca niebezpiecznie będzie jechać, ale wynajmiemy taksówkę do %7łyrardowa itam wsiądziemy do pociągu.Sprytnie ich zbajerowałeś.Murek jednak potrząsnął głową. Mylisz się.Ja wcale nie mam zamiaru jechać. Jak to? zdziwiła się. Mówiłem im prawdę.Wolę śmierć, jak dawne życie w nędzy. Chyba oszalałeś! Może. Ależ i tak dojdziemy do nędzy! Skąd ty dla nich wezmiesz tyle pieniędzy! I co ty my-ślisz, że nie skończą z nami? Jedyna rada uciekać. Nie chcę.Nie mogę. Dlaczego nie możesz? Pojedziemy do innego miasta.Tu daliśmy sobie radę i tam damy. Nie.Chwyciła go za ramiona. Franek! Tyś chyba zwariował! Więc co? Dasz się im doić? Nie wiem, nie wiem. Opamiętaj się!Murek chwycił się za głowę i zaczął chodzić po pokoju. Bagno, bagno, bagno powtarzał. Musimy jechać przekonywała Arletka spróbujemy wydostać się za granicę.Zoba-czysz, jeszcze wypłyniemy znowu.68Na próżno jednak starała się go przekonać.Murek nawet nie szukał kontrargumentów.Jakżeby mógł jej powiedzieć, że marzeniem jego jest nie mozolne i pełne niebezpieczeństw dorabianie się , lecz zapewnienie sobie wygodnego i dostatniego bytu, że wiele już w tymkierunku przygotował, że jeszcze kilka miesięcy i ożeni się z Czabanówną.Nie, on ani chciał,ani mógł uciekać.Oczywiście nie miał zamiaru, ani przez moment nie myślał pogodzić się zszantażem i pokornie wypłacać dawnym wspólnikom kontrybucję.Wiedział doskonale, iżwyrwaliby zeń ostatni grosz, a pózniej poczęstowaliby kulą.Toteż tylko chciał wygrać naczasie.Nie miał jeszcze pomysłu, w jaki sposób od nich się uwolni, ale pomysł taki musiałprzyjść.Musiał.Noc spędził Murek bezsennie, od rana zaś wyszedł na miasto w poszukiwaniu pieniędzy.Zebranie do ósmej dziesięciu tysięcy było nie lada sztuką.Część wydobył od swoich kawiar-nianych znajomych, część z Zarządu Dóbr Zasławskich, część z różnych przedsiębiorstwCzabana.Resztę dopożyczył od %7łołnasiewicza.Gdy jednak miał już wszystko i uprzytomnił sobie, że tyle pieniędzy pójdzie na marne, po-stanowił targować się z tymi łotrami.Spotkanie umówione było w małej kawiarence na Grzybowskiej i Murek stawił się punk-tualnie.Tamci już czekali.Zanim jednak zaczął przygotowane usprawiedliwienia, że tak du-żej kwoty niepodobna było w jeden dzień wydostać, Piekutowski oświadczył: Twoje szczęście, żeś przyniósł forsę.Trafia się nam z Majstrem niezła fabryczka na Ce-glanej.Jakby nam przepadła, no!.Tylko, że tej forsy mało.Te dziesięć tysięcy pójdą na za-datek.A jutro musimy dopłacić drugie dziesięć.Nie pomogły żadne zaklęcia Murka.Zmiali się mu w nos z jego przysiąg. Jak nie możesz, no to twoja sprawa.I tak lekkośmy ci popuścili.Szkoda każdego następ-nego słowa.Umilkł.Widział teraz, że Arletka miała rację.Należało uciekać z tymi pieniędzmi.Przeciewiedział, że drugich dziesięciu tysięcy nie wydobędzie! Z rozpaczą patrzał, jak paczki bank-notów znikały w kieszeni Piekutowskiego.Przemknęła mu przez głowę myśl, by natychmiast podnieść gwałt i sprowadzić policję. Przepadnę, ale i oni przepadną.Jednak pohamował się.Nawet przyjął ich zaproszenie na wódkę.Ponieważ zaś kawiarenkanie miała koncesji, kelnerka przyniosła im angielki pod fartuchem.Posępna mina Murkawprawiała tamtych w dobry humor.Po czwartej angielce Majster zawołał: No, coś taki smutny, frajerze! Też byłbyś smutny.Skąd ja dla was tę forsę wydobędę? Wezmiesz od swego Czabana.Nie martw się [ Pobierz całość w formacie PDF ]