[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przecież musi wiedzieć, że jest jeńcem na pokładzie statku, który leci w podprzestrzeni, musi też wiedzieć, że zapewne już nigdy nie ujrzy swoich.Takie żarty świadczą o braku poczucia rzeczywistości i skłonności do przyjmowania irracjonalnych postaw.W walce to przydatne, ale nigdzie poza nią.Gdy już przyłączy się te istoty do Wspólnoty Celu, przyjdzie pora na wyleczenie ich umysłów.Zaznają spokoju, o jakim dotąd nie śniły.Obaj Ampliturowie porozumieli się krótko.Probus wybrałby wprawdzie inny egzemplarz, ale od kogoś i tak trzeba było zacząć.Na razie mieli tylko tego jednego samca.Wgapiacz sięgnął myślami do mózgu obcego.Działał ostrożnie, z wprawą.Komendant tylko przyglądał się jego wysiłkom i dzięki temu nie ucierpiał tak bardzo, jak towarzysz.Gdy próbował później odtworzyć przebieg zdarzeń, udało mu się to tylko częściowo, przy czym był to bolesny proces.W umyśle tubylca wrzały pod olbrzymim ciśnieniem ślepe emocje, wśród których najsilniejszą była nienawiść.Gdy Wgapiacz nacisnął powłokę mentalną, cały ten ładunek eksplodował, zalewając eksperymentatora falą niewypowiedzianego bólu i strachu, zwierzęcych instynktów skrytych pod pozorami inteligencji.Oczy tubylca rozszerzyły się.Spojrzał na leżącego na boku Wgapiacza.Amplitur wpadł w stan śpiączki.Macki zwinął ciasno przy ustach, oczy schował całkowicie w fałdach ciała.Stojący obok Tripedus jeszcze trząsł się cały, mało co widział i dopiero zaczynał pojmować, że nawałnica negatywnych emocji ledwie go musnęła.Komendant stał jak sparaliżowany i czekał, aż ból złagodnieje.Sądząc po reakcji tubylca, był on równie zaskoczony swoimi zdolnościami obrony mentalnej.Tym straszniejsze było to, co się stało.Tubylcy okazali się ze wszech miar niebezpieczni.Nie dość, że nieobliczalni, to jeszcze nie poddający się kontroli.Ziemianin zerknął ze zdumieniem na Tripedusa, aż Komendant zadrżał pod jego spojrzeniem.Po chwili dotarło do niego, że przecież ta istota nie potrafi wpływać na cudze umysły jak Ampliturowie.Nieszczęsny Wgapiacz musiał trafić nieoczekiwanie na wrażliwy element systemu nerwowego Ziemianina, jakiś ośrodek służący obronie mentalnej.Okaz zareagował instynktownie.Nie mógł tego przewidzieć, bo nigdy nie spotkał się z podobnym zagrożeniem.Tubylec wyciągnął rękę w kierunku nieprzytomnego Wgapiacza.– Ten sukinsyn próbował dobrać mi się do głowy.Poczułem.– Spojrzał na Tripedusa.– Tak to robicie, prawda? Mieszacie innym myśli i przerabiacie po swojemu, by uwierzyli bez reszty w ten wasz Cel.On próbował mnie przekabacić.Ale nie mógł.Coś go poraziło.– Uśmiechnął się nagle.– Ja go załatwiłem.Jeniec poweselał raptownie.– To znaczy, że nie możecie nas dostać.A jeśli próbujecie, to coś w nas daje wam takiego łupnia, aż nogami się nakrywacie.Podszedł do ekranu i załomotał weń obiema dłońmi.Tripedus wiedział, że ekranu nic nie przebije, ale i tak cofnął się odruchowo od tego bezwłosego i wykrzywionego oblicza.Drzwi celi otworzyły się i wbiegło do niej dwóch uzbrojonych Molitarów.Tubylec splunął w ich kierunku a potem, całkiem nieoczekiwanie, zaniósł się śmiechem tak gwałtownym, aż łzy popłynęły mu po policzkach.– Wy biedne, szmaciane skurwysyny, nie możecie nam tego zrobić! Nie możecie załatwić nas tak samo, jak wszystkich innych! Poczekajcie tylko, aż się ludzie dowiedzą!Bez ostrzeżenia runął na Molitarów.Przez jedną straszną chwilę Tripodus myślał, że obcy odczytał jego myśli, ale przecież to było niemożliwe.Ziemianie nie znali telepatii.Bliższy Molitar strzelił, ałe tubylec uchylił się i ładunek trafił w ekran dokładnie na wprost Komendanta.Ten drgnął odruchowo i schował słupki oczne.Nie ucierpiał jednak, ekran potrafił wchłonąć nie takie dawki energii.Ziemianin kopnął strażnika w kolano.Molitar wrzasnął i runął na podłogę.Jego kompan próbował złapać tubylca prawą ręką i zdzielić lewą, jednak ten w nieprawdopodobny sposób złożył się prawie w pół, potem wyprostował i niczym błyskawica dźgnął Molitara w oko.Trysnęła krew i strażnik zwolnił uchwyt.Na wezwanie Komendanta do pokoju wbiegli uzbrojeni Krygolici i Aszreganie.– Zabić go! – wrzasnął w myślach Tripedus.– Zabić zaraz!Niecywilizowane, niegodne i wstydliwe pragnienie.Ale ku zadowoleniu Komendanta istota padła w końcu, nie potrafiła gołymi dłońmi odbijać wiązek energii.Gdy rozszedł się dym, na podłodze leżało tylko trochę niegroźnej, martwej protoplazmy i kilka kości.Tripedus jak mógł najszybciej uciekł z pokoju przesłuchań.Skierował się do centrali, rozmyślając po drodze nad stosownymi środkami zaradczymi.Można zmobilizować wszystkich żołnierzy i każdy statek i spróbować podbić ten świat, zanim obrońcy urosną jeszcze bardziej w siłę.Jednak to wystawiłoby światy Wspólnoty na ataki wroga.Co gorsza, zorganizowana naprędce druga fala desantu mogłaby ponieść klęskę.Ampliturowie osiągnęli aż tyle wyłącznie dzięki cierpliwości i starannemu planowaniu.Nie.Najpierw trzeba w pełni zrozumieć nieprzyjaciela.Bezwzględnie konieczne będą dalsze badania systemu nerwowego tych istot.Inaczej nie da się z nimi walczyć.Należy zdobyć więcej żywych okazów.Reszta to już zadanie dla bioinżynierów.Ustali się, jak działa mechanizm obronny i unieszkodliwi się go lub zneutralizuje.Dopiero wtedy będzie można otworzyć Ziemianom oczy na prawdę Celu i wyrwać to plemię z barbarzyństwa.Potem będą już szczęśliwi.Pozostali Ampliturowie z początku nie dowierzali Tripedusowi, ale nagrania z sesji mówiły same za siebie.No i był nieprzytomny Wgapiacz, którego lekarze wciąż nie mogli docucić.Jeden z dowódców floty przejrzał uważnie wykres funkcji myślowych obcego.– Widzicie ten szczyt aktywności korowej? Co to jest?– Nie wiem – odparł inny czując, że w tym przypadku jego wiedza w zakresie biologii jest dalece nie wystarczająca.Starszy specjalista w dziedzinie neurologii też niewiele z tego rozumiał.– Jak zaznaczył Tripedus, tubylec był zdumiony i nie podejrzewał, że posiada tak skuteczny mechanizm obronny.Przejrzałem odczyty i trudno z nimi dyskutować.Wszyscy obecni byli równie zaskoczeni.– Ale skąd ta zdolność chronienia własnego umysłu, skoro na macierzystej planecie tych istot nie występuje żadne zagrożenie tego typu? – spytał któryś z wysokich oficerów [ Pobierz całość w formacie PDF ]