[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Od razu jednakzdał sobie sprawę, jak okropne to było pragnienie.Chciał, żeby ofiara zostałazgwałcona, żeby ułatwić sobie schwytanie mordercy! Boże, ależze mnie potwór!" - przebiegło mu przez głowę.Skrzywienie zawodowe takzmieniło jego emocje, że zniekształciło po-dejście do sytuacji.Starając sięnie myśleć o rzeczywistości, żeby uniknąć cierpienia, zapomniał owspółczuciu.- Nie sądzę - odpowiedziała doktor Folstom.- Ale więcej powiem panu zakilka minut.Chwyciła lancet i rozcięła ciało od podbródka do wzgórka łonowego, starającsię omijać rany Kiedy przecinała mostekżebra za pomocą kostotomu przypominającego wielki se-ator, BentleyCotland nie wytrzymał i się odwrócił.Trzask żeber ustępujących pod siłąmetalu przywiódł mu na myśl zgniatanego kurczaka.Pobladły patrzył naotwarte zwłoki, podczas gdy doktor Folstom skrupulatnie, nie spiesząc się,oglądała wszystkie rany od noża, zastanawiając się, czy mogły byćśmiertelne.Unoszący się znad ciała zapach przenikał przez maskę chirurgiczną i oparymaści kamforowej, która szczypała Ben-tleya w wargi.Była to wońnieświeżego mięsa; rodzaj stę-chłego cierpkiego odoru, który wszędzie się wciskał, wsiąka w ubranie.Lecznajgorsza ze wszystkiego była instynktowna reakcja na śmierć.Bentleyowiwydało się nagle, że całym ciałem, każdą jego komórką, czuje zapach śmiercidrugiego człowieka.Drżał, wiedząc, że chodzi o przedstawiciela tego samegogatunku.Nigdy nie zapomni tego wrażenia.Wiedział, że charakterystycznyzapach śmierci zapisał się w nim, w jego genach, na zawsze, bo śmierć jest wkażdym mężczyznie, w każdej kobiecie i prędzej czy pózniej budzi się na we-zwanie z otchłani.Sydney Folstom wręczyła obu mężczyznom plastikowe okulary i chwyciłaprzyrząd przypominający piłę.Drgające ostrze rozrzucało dokoła odłamkikości, kiedy odsłaniała mózg, czyniąc jednocześnie kilka tajemniczychkomentarzy dotyczących masy próbek pobranych z opony twardej.Nakoniec pobrała również próbki z ust i wróciła do przeglądania otchłanitułowia.Kiedy wywróciła pochwę jak zwykłą rękawiczkę, Bentley omal nie zemdlał.Oprzytomniał w momencie, kiedy kończyła specjalną chochlą wylewać krewwypełniającą tułów.Bentley spojrzał na nią i na Brolina.Z ich postawy nie przebijałanajmniejsza emocja.A przecież, jeśli przyjrzeć się dokładniej, ofiara musiałabyć bardzo piękną młodą kobietą: wysoką, zgrabną, z ładną twarzą odelikatnych rysach.Nie mógł już dłużej pohamować zdziwienia i zapytałpełen niesmaku:- Czy to, na co teraz patrzycie, nie robi na was żadnego wrażenia?Sydney Folstom obrzuciła go zimnym spojrzeniem.- W tym zawodzie nie można przejmować się losem wszystkich ofiar, któresię otwiera.Czuję do nich szacunek, ale moja profesja pozwala midopuszczać się wobec nich takich czynności, o których ich rodziny wolałybynie wiedzieć.Panie Cotland, należy podejść do tej pracy od stronytechnicznej, nie myśleć o urodzie tej kobiety ani o tym, jakie musiała miećpowodzenie, lecz traktować to wszystko wyłącznie z punktu widzeniakryminologii.Bentley wątpił, czy doktor Folstom jest w ogóle zdolna do jakichkolwiekemocji, nawet w życiu prywatnym, ale nie chciał się nad tym zastanawiać.Nie podobał mu się również sposób, w jaki patrzyła mu w oczy: jakby chciałago przejrzeć na wylot.Brolin przynajmniej wydał mu się bardziejpowściągliwy; prawdopodobnie mocniej też przeżywał to, co się działo, tylkoz racji wykonywanego zawodu nie mógł okazać żadnej słabości.Po razpierwszy od chwili, gdy poznał młodego inspektora, to znaczy oddzisiejszego ranka, Bentley zaczął odczuwać do niego rodzaj sympatii.Wkońcu Brolin nie był niesympatyczny; po prostu jego zawód zmuszał go dotego, żeby zachowywać się z rezerwą.- Dobrze więc, przechodzę do podsumowania i ustalenia chronologiiwydarzeń [ Pobierz całość w formacie PDF ]