[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pod wieczór przyczepa się wypełniła i po szybkiej kolacji Dziadzio oznajmił, że pora jechać do miasta.Podczepiliśmy ją do pikapu i skręciliśmy na świeżo wyżwirowaną drogę.Otis był prawdziwym mistrzem.Nawet naszym starym pikapem sunęło się po niej jak po stole.Dziadzio jak zwykle się nie odzywał, co bardzo mi pasowało, bo ja też nie miałem nic do powiedzenia.Od dawna uginałem się pod ciężarem tajemnic, ale nie mogłem się z nich nikomu zwierzyć.Powoli przejechaliśmy przez most.Powiodłem wzrokiem po powierzchni mulistej, leniwie płynącej wody, lecz nie zauważyłem niczego niezwykłego, ani plam krwi, ani innych dowodów zbrodni, której byłem świadkiem.Od chwili morderstwa minął już cały dzień, zwyczajny dzień harówki na farmie.Nieustannie myślałem o Hanku, ale chyba dobrze to ukrywałem.Najważniejsze, że mama była bezpieczna, reszta się nie liczyła.Minęliśmy skrzyżowanie z drogą do Latcherów i dziadek zerknął w stronę ich chaty.Miałem większe zmartwienia niż oni, przynajmniej chwilowo.Wjechaliśmy na szosę i kiedy tak oddalaliśmy się od domu, pomyślałem, że już niedługo będę mógł zrzucić z ramion ciężar tajemnicy i opowiedzieć wszystko dziadkowi, sam na sam, w cztery oczy.Kowboj wróci do Meksyku i zniknie w swojej bezpiecznej krainie.Spruillowie wrócą do domu i nie zastaną tam Hanka.Wtedy zdradzę tajemnicę dziadkowi, a on na pewno będzie wiedział, co zrobić.Wjechaliśmy do miasta za jakąś przyczepą i skręciliśmy za nią do odziarniarni.Zaparkowaliśmy, wysiedliśmy, a ja nie odstępowałem dziadka na krok.Przed biurem stała grupka farmerów pogrążonych w poważnej rozmowie.Podeszliśmy do nich, żeby dowiedzieć się, o co chodzi.Wiadomości były groźne i ponure.W nocy przez hrabstwo Clay na północ od nas przeszła potężna ulewa.W niektórych miejscach w ciągu dziesięciu godzin spadło piętnaście centymetrów deszczu.Hrabstwo Clay leżało w górnym biegu rzeki Świętego Franciszka i wpadające do niej potoki i strumyki gwałtownie przybrały.Poziom wód szybko wzrastał.Farmerzy rozważali, co z tego wyniknie.Paru z nich sądziło, że burza nie będzie miała dużego wpływu na stan naszej rzeki.Byliśmy za daleko, tutaj od dawna nie padało, dlatego Święty Franciszek na pewno nie wyleje.Jednakże zdecydowanie przeważali pesymiści i zawodowi czarnowidze, dlatego wiadomość o ulewie przyjęto z dużym niepokojem.Jeden z farmerów powiedział, że w połowie października spadną ulewne deszcze - tak przewidywał poradnik rolnika.Inny dodał, że zalało jego kuzyna w Oklahomie, a ponieważ deszcze zawsze nadciągały od zachodu, nie ulegało wątpliwości, że dotrą i do nas.Dziadzio mruknął, że deszcze z Oklahomy zawsze docierają do Arkansas szybciej niż jakiekolwiek wiadomości.Rozmawiali bardzo długo, padały różne głosy, ale przeważały te pesymistyczne.Pogoda, rozchwiany rynek, ceny nasion i nawozów dawały im w kość tyle razy, że oczekiwali najgorszego.- Od dwudziestu lat nie mieliśmy powodzi w październiku - oświadczył pan Red Fletcher, co zapoczątkowało dyskusję o historii jesiennych powodzi.Ponieważ każdy z nich miał inne wspomnienia, padło tyle sprzecznych opinii, że problem jeszcze bardziej się zagmatwał.Dziadek nie przyłączył się do rozmowy.Stał tam i słuchał przez pół godziny, wreszcie wrócił do samochodu, odczepił przyczepę i pojechaliśmy do domu, oczywiście bez słowa.Zerknąłem na niego parę razy i przekonałem się, że wygląda dokładnie tak, jak przypuszczałem: ponury, milczący i zmartwiony, miał zmarszczone czoło, nie odrywał rąk od kierownicy i myślał wyłącznie o nadchodzącej powodzi.Zatrzymaliśmy się przy moście i zeszliśmy na mulisty brzeg.Dziadek przyglądał się jej przez chwilę, jakby zaraz miała wylać - drżałem ze strachu, bo tuż przed nami mógł nagle wypłynąć trup Hanka - a potem bez słowa wyłowił z wody jakiś kij.Kij miał niecały metr długości i ze dwa i pół centymetra średnicy: dziadek odłamał sterczące gałązki, za pomocą kamienia wbił go w piach, gdzie woda miała najwyżej trzy centymetry głębokości, po czym zrobił na kiju nacięcie scyzorykiem.- Sprawdzimy rano.- Były to pierwsze słowa, jakie wypowiedział od bardzo długiego czasu [ Pobierz całość w formacie PDF ]