RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jakaś pani westchnęła nawet ze wzruszeniem, przekonana, że ów facet z takim pietyzmem odnosi się do listu od ukochanej kobiety.W pobliżu Rakowieckiej oryginalny osobnik poniechał frywolnych podskoków i zamachał ręką na taksówkę.W pracowni od rana panował głęboki niepokój.Wyniki losowania totolotka były wprawdzie wszystkim znane, nikt jednakże z grających nie pamiętał, jakie numery skreślono na wypełnionych w sobotę kuponach.Kupony miał przy sobie Lesio, a Lesia nie było.- Jedno z dwojga - powiedział z ponurym przekonaniem Janusz.Albo nie wygraliśmy nic i ten mokry jaskier umarł z rozpaczy, albo wygraliśmy milion i już od rana upił się ze szczęścia.- A dlaczego wykluczasz upicie się z rozpaczy? - zaciekawił się Karolek.- Nie miałby za co.Zdaje się, że mu nic nie zostało.- No to ze szczęścia też nie miałby za co.Tak od razu mu chyba nie wypłacili? - Pod zastaw kuponów mógłby pożyczyć pieniędzy chociażby od kelnera.Kelnerzy mają.Karolek zamyślił się na chwilę.- To dlaczego właściwie zostaliśmy architektami? spytał z niezadowoleniem.- Zaćmienie umysłowe wyjaśnił krótko Janusz i znów zapanowała cisza.Po kilku minutach przerwała ją Barbara.- A swoją drogą skąd nam się to bierze, że ciągle wychodzimy na idiotów? - spytała z goryczą.- Popatrzcie sami.Tamci z Białegostoku spokojnie, bez pośpiechu, zrobili sobie pożyteczne świństwo.A my, nie dość, że uczciwie, ale jeszcze jak na pożar.I po co nam to było? Janusz odwrócił się nagle od swojego stołu.- Słuchajcie no - powiedział stanowczo.- Oświadczam wam kategorycznie, że jeśli ta banda łajdaków weźmie pierwszą nagrodę, to ja następnego dnia własnoręcznie zbiję mordę Heniowi.Niech mam chociaż satysfakcję moralną! A jeżeli mu nie zbiję, to możecie mnie przepędzić batem, na czworakach, dookoła ronda na Nowym Świecie! - Kto cię ma przepędzać? zainteresował się Karolek.- Wszystko jedno.Możecie grupowo.- Żebyśmy chociaż ze dwie trójki trafili! - westchnęła Barbara w przygnębieniu.Wróciłyby nam się te wpłacone pieniądze! Do pokoju zajrzał Stefan.- Nie ma go? - warknął gniewnie.- Jak widzisz.- A w domu? - Cisza.Dzwoniliśmy już sześć razy.- Niech ja go w ręce dostanę! Chryste Panie!.Po Stefanie złożył wizytę Włodek, kolorytem oblicza przypominający nieboszczyka.- Słuchajcie, a może mu się stało coś złego? - powiedział z jękiem.- Coś złego to mu się dopiero stanie - odparł Janusz złowieszczo.- Zdaje się, że ja będę miał pełne ręce roboty.- Zgubił kupony! - krzyknął nagle Karolek w olśnieniu.- Skąd wiesz?! - przeraził się Włodek, bliski zemdlenia.- Nie wiem, snuję przypuszczenia.- U niego wszystko jest możliwe.Musieliśmy chyba upaść na głowę, żeby właśnie jego z tym majdanem wysyłać!.Nastrój w pracowni doszedł do pełni rozkwitu, sięgając z jednej strony szczytów niepokoju, a z drugiej dna przygnębienia, kiedy nagle otworzyły się drzwi wejściowe i przedmiot oczekiwań nie tyle wszedł, ile wpląsał do biura w radosnych piruetach i z triumfalną pieśnią na ustach.Nieprzytomny ze szczęścia Lesio rzucił się do rąk zaskoczonej pani Matyldy strącając jej ze stołu wazonik z kwiatkami, we wdzięcznych hołubcach przebył korytarz i wraz z ostatnim, ognistym obrotem, przy samych drzwiach własnego pokoju dokonał swego najbardziej efektownego czynu.Nie dbając w tak wielkiej chwili życia o zachowanie równowagi, zatoczył się z rozmachem i zrzucił ramieniem wiszącą na ścianie gaśnicę przeciwpożarową.Gaśnica upadła dokładnie według instrukcji użycia, to znaczy łebkiem do dołu.Była nowa, w pełni sprawna i, jak się za chwilę okazało, zdolna do ugaszenia nawet pożaru Rzymu.Barbara, Karolek i Janusz, którzy, już z dala usłyszawszy odgłosy śpiewów i tańców ludowych, zerwali się z miejsca z zamiarem wyskoczenia na korytarz, jak piorunem rażeni zawrócili i zatrzasnęli za sobą drzwi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl