RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Proponuję więc zlecić naszym współpracowni­kom rozpatrzenie motywów i znalezienie winnych zbrodni.- Nie jesteśmy policją - poinformował go spokojnie Manning.- Z zabawą w Dicka Tracy’ego wypadałoby poczekać przynajmniej do czasu pogrzebów - dodał McDowell, nie odwracając się od okna.Thurow jak zwykle nie zwrócił uwagi na opinie kolegów.- Pokieruję śledztwem.Będę potrzebował waszych ludzi na dwa tygodnie.Potem przedstawię wam udokumentowaną listę podejrzanych.- Ben, tym zajmuje się FBI - rzucił prezes.- Nie prosili nas o pomoc.- Wolałbym nie dyskutować na temat FBI - odparł chłodno Thurow.- Macie do wyboru: albo pogrążamy się w urzędowej żałobie i nie robimy nic przez dwa tygodnie, albo zabieramy się do pracy i łapiemy tych sukinsynów.- Skąd pewność, że jest pan w stanie rozwiązać tę spra­wę? - spytał Manning.- Nie mam takiej pewności, uważam jednak, że warto spróbować.Naszych szanownych kolegów nie zamordo­wano bez powodu, a powód ów jest zapewne bezpośrednio związany ze sprawą bądź orzeczeniem wydanym lub roz­patrywanym przez Sąd.Jeśli zabito ich z zemsty, nasze zadanie może okazać się niewykonalne.Do diabła, w tym kraju nie ma takiej osoby, która zgadzałaby się ze wszy­stkim, co postanowiliśmy.Lecz jeśli nie zabito ich z zemsty czy nienawiści, to mamy do czynienia z sytuacją, w której ktoś chce wpłynąć na przyszły skład Sądu po to, by kształ­tować jego decyzje.I to właśnie jest zastanawiające! Komu zależało na śmierci Abe’a i Glenna? Dlaczego obawiano się ich decyzji w sprawach, które rozpatrujemy, czy bę­dziemy rozpatrywać w przyszłym roku albo za pięć lat? Chcę, aby nasi ludzie wyciągnęli wszystkie sprawy, jakie wpływają obecnie do jedenastu podległych nam federalnych sądów okręgowych.- Nie dasz rady, Ben.- Sędzia McDowell pokręcił gło­wą.- Mówisz o ponad pięciu tysiącach spraw, z których tylko niewielki ułamek trafi do Sądu Najwyższego.Szukaj wiatru w polu.- Posłuchajcie, panowie - wtrącił Manning, na którym propozycja Thurowa również nie zrobiła wrażenia.- Przez trzydzieści jeden lat pracowałem z Rosenbergiem i często miałem chęć własnoręcznie go zastrzelić.Ale kochałem go jak brata.Jego liberalne poglądy były powszechnie akceptowane w latach sześćdziesiątych i siedemdziesią­tych, ale już w osiemdziesiątych zestarzały się, a w dzie­więćdziesiątych zaczęto nimi gardzić.Rosenberg stał się symbolem wszystkiego, co złe w tym kraju.Według mnie padł ofiarą jednej z radykalnych prawicowych organizacji.Teraz do końca świata możemy sobie studiować wszystkie sprawy; i tak nic nie znajdziemy! To był akt zemsty, po­wtarzam panu, Ben.Dla mnie to jasne jak słońce!- Dlaczego w takim razie zabito Glenna? - spytał Thurow.- Nasz nieodżałowany przyjaciel miał, jak się okazało, nieco dziwne skłonności.Ktoś się o tym dowiedział i pra­wicowcy upatrzyli go sobie jako łatwy cel.Ci ludzie nie­nawidzą homoseksualistów, drogi panie.Ben przemierzał gabinet, nie przyjmując do wiadomości zdania kolegów.- Nienawidzą nas wszystkich i jeśli zabili z tego po­wodu, policja prędzej czy później wpadnie na ich trop.Ale jeśli zamordowano naszych kolegów po to, by mani­pulować Sądem, sprawcy mogą pozostać bezkarni.Przy­puśćmy, że jakaś grupa ludzi wykorzystała sposobną chwi­lę.chwilę wielce niespokojną, w której przemoc zaczęła brać górę, by wyeliminować dwóch niewygodnych sędziów i przez to zmienić kształt Sądu? Kto wpadnie na ich trop, jeśli nie my? Pytam: kto?- Odłóżmy tę sprawę do pogrzebu i.rozrzucenia pro­chów - powiedział prezes.- Nie traktuj tego jako mojej dezaprobaty dla twojego planu, Ben.Poczekajmy jednak kilka dni.Niech opadną emocje.Większość z nas ciągle jest w szoku.Thurow przeprosił i wyszedł z gabinetu.Ochrona ruszyła za nim.Sędzia Manning wstał, opierając się na lasce, i zwrócił się do prezesa:- Nie będę obecny na uroczystościach w Providence.Nie lubię latać samolotem i nienawidzę pogrzebów.Nie­długo przyjdzie mi wziąć udział w moim własnym i nie chcę, by mi o tym przypominano.Prześlę kondolencje na ręce rodziny.Przeproście wszystkich w moim imieniu.Je­stem już bardzo starym człowiekiem.- Uważam, że sędzia Thurow ma rację - odezwał się Jason Kline.- Powinniśmy przynajmniej przejrzeć rozpa­trywane sprawy, a także te, które wedle wszelkiego prawdopodobieństwa trafią tutaj z niższych instancji.Wiem, że będziemy szukać igły w stogu siana, ale może na coś się natkniemy.- Zgadzam się - odparł prezes.- Z tym że w tej chwili działania tego rodzaju są nieco przedwczesne, nie sądzi pan?- Owszem, mimo to chciałbym zacząć.- Nie.Proszę zaczekać do poniedziałku.Oddam pana pod skrzydła sędziego Thurowa.Kline wzruszył ramionami i wyszedł.Dwóch asystentów Rosenberga weszło wraz z nim do biura sędziego, gdzie usiedli w ciemności i wypili ostatni koniak Wielkiego Pra­wnika.W wydzielonej, ciasnej niszy czytelni Wydziału Prawa, mieszczącej się na czwartym piętrze biblioteki uniwersy­teckiej, wciśnięta pomiędzy rzędy opasłych, z rzadka uży­wanych ksiąg prawniczych, Darby Shaw przeglądała kom­puterowy wydruk rejestru spraw wniesionych do Sądu Naj­wyższego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl