[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W każdym razie nie zamierzałam tego zostawiać w domu.Kiedy położyłam śrutówkę na stole w kuchni, zadzwonił telefon.Od czasu uprowadzenia Gavina sygnał dzwoniącego telefonu był najważniejszymdzwiękiem w moim życiu.Połaskotał mnie w środku, jakbym była podłączona do aparatu ijakby on też był żywą istotą.I chyba mam jakieś zdolności paranormalne, bo od razuwiedziałam, że to TEN telefon.- Biegnij do drugiego telefonu - powiedziałam do Lee.Kiedy ruszył, zawołałam za nim:- Podniesiemy słuchawki w tej samej chwili.Kiwnął głową, a potem położył rękę na słuchawce i spojrzał na mnie.Skinęliśmy do siebie i równocześnie podnieśliśmy słuchawki.- Słucham? - powiedziałam.Rozległy się jakieś trzaski i odezwał się głos.Był zachrypnięty i mówił z silnymakcentem.To był jakiś facet, mógł mieć ze dwadzieścia lat.Poczułam, że wiem, co chcepowiedzieć, zanim w ogóle się odezwał.Poczułam na sobie ogromny ciężar.- Mamy go - powiedział ten człowiek.- Nic mu nie jest? Dbacie o niego? - spytałam.Chciałam dodać, że ich zabiję, jeśli nieprzyprowadzą go do domu w ciągu najbliższych pięciu minut, ale się powstrzymałam.- Wszystko z nim w porządku.Go nie chcemy.Dostaniesz go z powrotem.Przez chwilę miałam nadzieję, że Gavin był taki okropny i nieznośny, że zapragnęlisię go jak najszybciej pozbyć.Widziałam coś takiego w pewnym filmie, ale to była komedia.- Gdzie on jest? - spytałam.- Przyjadę po niego.Lee spojrzał na mnie i zmarszczył brwi, a wtedy zdałam sobie sprawę, żepowiedziałam coś głupiego.Bo na pewno nie puściliby wolno mnie i Gavina, gdybym zjawiłasię w umówionym miejscu.Już o tym rozmawialiśmy.Jeśli chodziło im o mnie, bylibyzachwyceni, widząc mnie na progu, ale nie mieliby motywacji, żeby wypuścić Gavina.Wręczprzeciwnie.Gdyby go wypuścili, mógłby komuś przekazać obciążające ich dowody.- Jasne, przyjedz.Zrobimy wymianę.Chłopak za ciebie.I za ten drugi.- Za jakiego drugiego?- Za przywódcę.Za tego, który nam robi tyle problemy.Jego też chcemy.Damymałego za was dwa.Dzwoniło mi w głowie, jakby nagle zmieniła się w dzwon, w który ktoś walnąłdwuręcznym młotem.Chodziło mu o Szkarłatnego Pryszcza?Chcieli Szkarłatnego Pryszcza? Nigdy bym na to nie wpadła.Sądząc po minie Lee,jemu też nie przyszło to do głowy.- Ale ja nie wiem, kto jest Szkarłatnym Pryszczem - wyjąkałam, a potem sobieuświadomiłam, jak głupio brzmi to przezwisko.To był tylko taki nasz żart, ksywka, którejużywaliśmy we własnym gronie.- Szkarłatnym Pimpernelem - poprawiłam się.- Przywódcą.- Wiesz - upierał się ten facet.- Nie, nie wiem! - powiedziałam z naciskiem.Oczywiście mówiłam prawdę: nie wiedziałam, kto jest Szkarłatnym Pryszczem, alepróbowałam też zyskać na czasie.Mogłam poznać tożsamość Pryszcza w dość łatwy sposób.Do diabła, wystarczyło się przyłączyć do Wyzwolenia.Ale pomyślałam, że jeśli zabrzmięprzekonująco, zyskam trochę czasu i będę mogła - będziemy mogli - przetrawić najnowszewieści.- Oni mi nie powiedzą! - krzyknęłam, starając się brzmieć jak histeryczka, co wcalenie było trudne, bo od kilku dni w zasadzie byłam w stanie histerii.- Pytałam ich milion razy.Użyłam miliona sposobów, żeby się dowiedzieć, ale to największa tajemnica w Wirrawee.Nikt nie chce mi tego powiedzieć.W słuchawce zapadła cisza.Poczułam się jak zwyciężczyni.Wiedziałam, że zbiłam go z tropu.Pewnie nie na długo, ale traktowałam to jak małytriumf.Pierwszy, odkąd zaczęła się ta cała paskudna historia.Cieszyłam się mniej więcej trzy sekundy, bo po chwili usłyszałam:- Dowiedz się.Dowiesz się, jeśli będziesz chciała.Postaraj się dowiedzieć.Odłożył słuchawkę.Tego się nie spodziewałam.Myślałam, że czeka nas długarozmowa, że przedstawi mi jakieś warunki, wyznaczy miejsce spotkania, cokolwiek.Alepomyślałam, być może powodowana głównie rozpaczą, że to chyba dobrze.Może faktyczniepokrzyżowałam mu plany i uniemożliwiłam przejście do następnego etapu [ Pobierz całość w formacie PDF ]