[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.O! jakże mnie żalbyło, że nie mogłem na konia sięść ani pancerza i kopii dzwignąć, ani z nimi jezdzić, ale jesz-cze sobie węgielki ze skóry obłupywać musiałem.Rozkoszy też wielkie były wonczas naUkrainie dla wszelkiej duszy rycerskiej.Co noc było widać łuny, a słychać surmy bojowe.%7łółkiewski jako orzeł z panem Potockim, wojewodą kamienieckim, po stepach krążył, Ro-żyński kniaz koło Pawołoczy gromił, Jazłowiecki harce zwodził.Nalewajko, Aoboda i Saskoz czernią, jako wilcy, pomykali jarami.Raz też mnie czerń pijana winem mołdawskim opadła.Tym po staremu Chimek rzekł, iż ślachcica poszczerbionego wiezie, oni zaś iskier wielkiemnóstwo, aby mnie w nocy poznać, poczęli krzesać i do Kremskiego mnie zawiedli.Tam,gdy łuczywo rozpalili, poznał mnie jeden kozacki esauł, któren ze mną w Krymie był i naCzaczuk-bairon został uwolniony.Począł tedy krzyczeć: Pane! Pane!, a potem: Zwiętego toLacha wiozą! , i do nóg moich przypadł, gdy zaś Kremskiemu opowiedział, jako im w nie-woli pomagałem, inni też z czapkami do mnie przyśli, których zaraz zgromiłem, iż w posłu-szeństwie Rzeczypospolitej nie trwają.Kremski zaś nie tylko że gardła mi nie odjął ani też nicmi nie zabrał, ale jeszcze obdarzywszy, straże mi dodał.Tak to w mężu wojennym nieprzyja-ciel nawet rany i męstwo uczcić potrafi, za co wreszcie Bóg pewno Kremskiego zbawieniemwynagrodził, który też nie był takim Rzplitej nieprzyjacielem, za jakiego go mieli.Na całej Ukrainie, ba! w całej Rzplitej wrzało jakby w ulu i dużo klęsk Bóg na ziemie na-sze spuścił, ile że przy wojnie szła i piekielnica zaraza.Gdy animus innymi sprawami byłzajęty, mało kto na nią zważał; ale ja ją własnymi oczyma z wozu oglądałem.Szła ta zarazanie ławą, ale jako i w Krymie miejscami ludzi napadając, pojedyncze miasteczka, wsie i osa-dy zabierała.Byli też tu i ówdzie burmistrze powietrzni mianowani, a po osadach kupy sięgnoju paliły, dymiąc smrodliwie i obficie, którego zapachu zaraza znieść nie może.Nocamiparobcy smolni pilnowali onych kup, by nie zgasły.Lud w przewidywaniu klęsk procesjeczynił, na których chorągwie z trupimi głowami bywały noszone.Bóg przy tym ślepotę jako-wąś na ludzi spuścił, bo i zgody między możnymi nie było, którzy miasto na koń siadać, jakopo prostu i ućciwie można było uczynić, sejmy sprawami swymi mącili.Nieprzyjaciel gro-madził się na granicach, a siły były dziwnie rozstrzelone; w czym zawsze było nieszczęścienasze, bo gdyby wszystka szlachta i możni do boju zgodnie się zerwali, tedyby orbis terrarumprzed nami zadrżeć musiał.Co mówię dlatego, że nie masz żołnierzy, którzy by kopijnikomnaszym opór dać mogli, a jakom widział potem i janczarów tureckich, i piechotę szkocką, iszwedzką rajtarią przez nich łamaną, tak twierdzę, iż przyrodzenie hojniej nas w wojennąsposobność niżeli innych opatrzyło.My jednak stawiamy tysiąc ludzi, gdzie inni stawią dzie-sięćkroć.Czemu się zaś tak dzieje, tego arkanów chyba w woli Bożej szukać trzeba, gdyż każdemułatwiejszym się powinno wydawać na koń sieść, niż zawieruchy językiem czynić.I chwałastąd większa, i zabłąkanie animi mniejsze, i zasługa doskonalsza, i zbawienie pewniejsze.Człowiek przechodzi jako podróżny po świecie, więc o siebie nie powinien dbać, jedno oRzeczpospolitą, która jest i ma być nieustającą.Amen!23VI.Zwięty Boże, Zwięty mocny, Zwięty a nieśmiertelny, bądz pochwalony w dziełachTwoich! Kędy oczy moje łzami zalane obrócę, tam Cię widzę, a kędy Cię widzę, tam Cię wy-znawam.Tyś na firmamencie ognie niebieskie zawiesił, Ty słońcu z morza wstawać każąc,dzień na górach i dolinach czynisz.Na chwałę Twoją bory szumią i trzody po polach dzwo-nią; na chwałę Twoją wojska po stepach ze rżeniem koni jeżdżą i wszelka ziemska rzeczpo-spolita cześć Ci oddawa.A iżeś mnie, sługę swego, opuścił i szczęścia mnie pozbawił, i wtym bądz pochwalony! Na wojnach zbiegł wiek żywota mego i w trudzie pobielały mi włosy.Tam, panie, gdzie działa ogniem śpiewały majestat Twój, a w dymach grzmiało imię Twoje,tam byłem.I na Multanach i na Inflanciech płynęła krew moja, a dziś jestem stary i przygasłezrenice ku ziemi się już zwracają, a ciało wiecznego spoczynku pragnie.Nie ziemskie dobra,nie bogactwa, honory i godności na tamten świat ze sobą poniosę, bom oto ubogi jest, jakbyłem.Ale Ci, panie, tarcz moją pokażę i powiem: Patrz niesplamiona, a splamiona, tojedno krwią moją.Imięm nieskalane przechował, ducham nie poddał i gnąc się z bólu przeciem się nie złamał.* * *Na tym kończą się urywki pamiętnika Aleksego Zdanoborskiego.Okazuje się z tej kro-niczki, iż ów książę niezłomny , który koniuszym tatarskim nie chciał zostać, życie miałbólów pełne.Zgodnie z duchem czasu do imienia wielce był przywiązany.Z Marią, jak to zpobieżnej wzmianki końcowej widać, rozdzieliły go losy.Zapewne też wcale się już nie oże-nił.Jakoż ze wszystkiego domyślać się godzi, iż ślachcic ten umarł bezpotomnie i był ze swe-go rodu ostatnim.24 [ Pobierz całość w formacie PDF ]