RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.O karetach i powozachDrugi modny zbytek nast¹pi³ w pojazdach i karetach.Dwojakie bowiem to nazwisko zasta³em ju¿ na œwiecie - przyszed³szy do rozumu - s³u¿¹ce paradnym wozom, czyli powozom; mówiono i pisano: "jecha³ karet¹", "jecha³ pojazdem"; jednê rzecz znaczy³y te dwa imiona-zawszy karetê ca³kowicie przykryt¹.Imiê powozu s³u¿y³o kolaskom pó³krytym, kolaskom nie przykrytym, faetontom, potem kariolkami przezwanym, oprócz których by³y w u¿ywaniu skarbniki, karabony, rydwany i wózki ma³e, których najwiêcej u¿ywa³y do jazdy bia³og³owy, duchowni zakonni i plebani tudzie¿ ubo¿sza szlachta wiekiem obci¹¿ona.Gdy która szlachcianka jecha³a wózkiem, a podczas deszczu zawinê³a spódnicê na g³owê, przez szyderstwo mówiono o niej: "Jedzie pó³krytkiem."A¿eby niczego nie opuœciæ, co nale¿y do wozów, by³a te¿ w pierwszych leciech panowania Augusta III jeszcze w za¿ywaniu, lubo rzadkim, bieda: to jest wózek ma³y jak skrzynka, na dwóch kó³kach, o jednym koniu, miêdzy dwa dr¹gi wprzê¿onym; inaczej ta bieda zwa³a siê pó³woziem.Przezwali j¹ st¹d "bied¹", ¿e jej dwóch kó³ brakowa³o i ¿e ten, kto ni¹ jecha³, by³ sobie oraz stangretem, poniewa¿ szczup³oœæ miejsca i ciê¿ar na jednego konia nie uwióz³by dwóch ludzi.Ta tedy bieda, jako wychodz¹ca z mody, poniewa¿ ju¿ rzadko widzieæ siê da³a-ch³opcy swawolni, osobliwie studenci, skoro j¹ w jakim mieœcie postrzegli, nie omiêszkali, zbieg³szy siê w kupê do kilkunastu, póty krzyczeæ za ni¹: "Bieda jedzie, bieda", i paki im z oczu nie uciek³a; i to powitanie albo po¿egnanie ¿adnego, bied¹ jad¹cego z miasta lub do miasta w dziennej porze, nie chybi³o.D³ugi czas nie by³o w kraju innych karet, tylko sprowadzanych z Gdañska i z Leszna; po innych miastach lubo siê znajdowali siodlarze i stalmasi, nie mieli jednak szczêœcia robiæ nowych karet, tylko reparowaæ stare, czy dlatego, ¿e nie mieli materia³ów do tego potrzebnych, czyli te¿ dlatego, ¿e nie umieli, czyli te¿ dlatego, ¿e karet krytych ca³kiem nie za¿ywali, tylko sami wielcy panowie, i nie odmieniali sprowadzonych raz, a¿ po ca³kowitym zepsuciu pierwszych.Dlatego majstrowie doskonali i majêtni nie œci¹gali do kraju, w którym ma³y by³ na ich towary odbyt.Po zagêszczeniu karet, tak i¿ niemal ka¿dy szlachcic o jednej wiosce, je¿eli nie dla siebie, to przynajmniej dla ¿ony z córkami utrzymowa³ karetê ca³kokryt¹ albo pó³kryt¹, zagêœcili siê po miastach majstrowie, fabrykanci pojazdów.Stanis³aw Poniatowski, wojewoda mazowiecki, najpierwszy osadzi³ nimi i ró¿nymi innymi majstrami Zaleszczyki, miasto na Ukrainie, a po nim nied³ugo Jan Ma³achowski, kanclerz wielki koronny, tak¿e miasto swoje Koñskie w Sendomirskiem, gdzie tak¿e naoko³o po dobrach swoich erygowa³ kuŸnice bardzo przednie ¿elazne i fabrykê strzelby.Od tego czasu zaczêto robiæ nowe powozy po ró¿nych pryncypalnych miastach, mianowicie w Warszawie.° ¯e jednak we wszystkim przewa¿a³ gust cudzoziemski, przeto zrobione w kraju powozy, by te¿ najlepsze, traci³y natychmiast swój szacunek, skoro siê dowiedziano, i¿ by³y stworzeniami krajowymi.Wiêc ¿aden majster nie k³ad³ na karecie swego imienia, tym bardziej miasta polskiego, ale po³o¿y³ miasto Pary¿, Londyn, Berlin, Wiedeñ; do tych albowiem miast panowie, zaniechawszy Gdañsk, ubiegali siê po karety, tak nawet, ¿e i gdañscy majstrowie, podprowadzaj¹c do Warszawy na szkutach dla sprzedania swoje karety, dawali im napisy angielskich, francuskich, jakoby do Gdañska z tamtych krajów morzem sprowadzonych, lubo w samej rzeczy by³y tworem gdañskim.Kiedy zaœ przepych rozla³ siê po ca³ym kraju, ¿e karety niemal co trzy lata na inszy fason odmieniano, natenczas ju¿ nie zwa¿ano miejsca, sk¹d byli rodem kareta, czy z Pary¿a, czy z Warszawy, czy sk¹din¹d, tylko ile celowa³a w modzie i w guœcie to s¹dz¹cym za piêkniejsze, co by³o modniejsze.Kto z oszczêdnych za¿ywa³ karety, która ju¿ z mody wysz³a, ale by³a jeszcze mocna i wygodna, ur¹gali siê z niego modni utracjuszowie mówi¹c o nim, ¿e jeŸdzi korabiem Noego.Karety wielkich panów i królewskie od wielkiej parady by³y najprzód po wierszchu rzeŸb¹ rozmait¹, malowaniem chiñskim, koronami, czyli lisztwami br¹zowymi, w ogniu suto wyz³acanymi, adornowane, w œrodku zaœ aksamitem i galonami z³otymi suto wybijane, z oknami zwierciad³owymi, a niektóre sk³ada³y siê ca³e z taflów zwierciadlowych w ramy bogate osadzonych i z ty³u, i z przodu, i po bokach; takowe karety do dziœ dnia widujemy na wielkich publikach, wyj¹wszy sam ksztalt karety, pod³ug czasu odmienny.Karety zaœ do wiêkszego za¿ywania najprzód by³y suknem p¹sowym lub karmazynowym-¿ó³tym galonkiem albo bia³ym w³óczkowym szamerowanym-wewn¹trz wybijane, zewn¹trz skór¹ czarn¹ juchtow¹, ramami drewnianymi, poz³ocistymi ob³o¿one; wierszch z takowej¿ skóry, czasem koron¹ br¹zow¹ albo mosiê¿n¹ ob³o¿ony, czêœciej æwiekami mosiê¿nymi, poz³ocistymi, du¿ymi obity.Pud³a karecianego wysokoœæ taka, aby osoba mog³a w niej wygodnie stan¹æ.Pud³o to wisia³o na pasach grubych rzemiennych miêdzy dwiema dr¹gami, zadni¹ oœ z przedni¹ wi¹¿¹cymi.Pud³o osadzone od ziemi nie wy¿ej jak na trzy æwierci ³okcia.Kola zadnie u karety wysokie, przednie niziuchne dla potoczystoœci, ale za to stangret musia³ najmniejszy pieñ albo kamieñ omijaæ, aby osi¹ przedni¹ lub pudlem o niego nie zawadzi³.Tylny kozie³, na osi osadzony, z deszczek g³adkich, tak¹ farb¹ jak ko³a i dr¹gi pomalowanych, które z obu stron od kó³ zas³ania³y od b³ota dwa du¿e skrzyd³a skórzane, na prêtach ¿elaznych opiête; u koz³a tylniego wisia³ stopieñ drewniany, taki¿ jak kozio³ malowany, na paskach rzemiennych, po którym lokaje na kozio³ wstêpowali, hajducy zaœ i pajucy, gdzie nie by³o hajduków, na tym stopniu plac swój za karet¹ mieli.Przedni kozio³ by³ tak niski, ¿e stangret siedz¹cy na nim ledwo g³ow¹ nad koñmi strychowa³.Ten kozio³ by³ oraz skrzynk¹ stangreta, w której chowa³ zgrzeb³o, szczotkê, trzepaczkê do koni i co mu by³o potrzebne, a zmieœciæ siê mog³o, czasem prezerwatywê od g³odu, kawa³ chleba i sera, czym siê posila³ stoj¹c na czas kilka godzin na paradzie, jako o tym bêdzie w swoim miejscu.Jakie by³o wybicie karety wewn¹trz, takie by³o przykrycie koz³a, ze wszystkim szamerunkiem jak w karecie, i zwa³o siê czaprakiem; za koz³em tu¿ deszczka osadzona na dr¹gach, kolorem dr¹gów malowana, na której stawa³ paŸ albo wêgrzynek, albo turczynek, albo murzynek-wed³ug gustu pañskiego, jakiego w tej randze ch³opca chowa³, trzymaj¹cego siê za ramiona stangreta [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl