RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po usłyszeniu sygnałów  dobra blokada Hawksworth odpowiedział:- Przyjąłem, kontakt.Ustawił dysze w pozycji dla zawiśnięcia, żebyuzyskać możliwości pełnego manewru w stosunku do lądowiska w wypad-ku jakiejś awarii ramienia dzwigu i ażeby zmniejszyć ogólne obciążeniechwytaka i samego dzwigu.- Przesuwamy cię do wewnątrz, przygotuj się na ruch - powiedziałBrookings i ogromne ramię dzwigu zaczęło przenosić samolot z ponadwody nad statek, a wielkie silniki pracowały ciężko nad jego własną, nieza-leżną równowagą.- Zmieniam teraz na  Orientacja Statek - stwierdził Brookings iwprowadził odpowiednie informacje do komputera, zarządzającego działa-niami dzwigu.%7łyroskopy zaczęły się zatrzymywać, a silniki zaczęły prze-suwać nogi dzwigu na pozycje ich stałego parkowania, równoległe do osipokładu okrętu, zaprzestając tego przesuwania, kiedy Harrier znalazł sięjuż stosunkowo blisko miejsca lądowania, a także, żeby zmniejszyć dominimum pociągnięcia i szarpnięcia dzwigu, powodowane przez samolot.- Włącz sprzęt do lądowania - kontynuował Brookings.- Sprzęt włączony.- Dwa główne zespoły podwozia wysunęły się ra-zem z dwoma wysięgnikami.- I zablokowany - potwierdził Hawksworth,kiedy poddał się nienaturalnemu ruchowi kabiny.- Dwadzieścia stóp.- kontynuował Brookings, wpatrując się w trzecimonitor, który pokazywał mu profil momentu lądowania.Lądowanie kom-puterowe zapewniło kadłubowi najdelikatniejsze z uderzeń, kiedy koła239 odnalazły swoje miejsce i ugięły się miękko pod obciążeniem.- Jest ze-tknięcie, Javelin.Wszystko bezpieczne.- Dzięki za przejażdżkę, Nick, kończę i wyłączam się - powiedziałHawksworth z wdzięcznością, kiedy silniki zatrzymały się.Choć był onjednym z najbardziej doświadczonych pilotów Harrierów w MarynarceWojennej, przyznawał, że zajmie to mu jeszcze trochę czasu, zanim przy-zwyczai się do korzystania z  haka.- No, jesteś, mój stary - powiedział kapitan lotnictwa Chris Booker.Ubrany w rynsztunek pilota wspiął się po drabince, aby powitaćHawkswortha i wsadził głowę pod podnoszącą się pokrywę kabiny.- Za-czynałem się już zastanawiać, jak wyglądasz.- Hawksworth uśmiechnął siędo Bookera i skończył rozpinać się z klamer.- Więc jak tam jest, w wiel-kim, szerokim świecie? Słyszę że całkiem cicho?Kiedy Hawksworth wylazł z kabiny, Booker zrobił mu miejsce i podą-żył za nim na pokład.- Tak, ale już się pozbierali i są już teraz na chodzie.- To dobrze, sir.Kapitan w tej chwili rozprawia o czymś na mostku.Powiedział, że chciałby z tobą rozmawiać za około piętnaście minut.- Kie-dy obydwaj odchodzili w kierunku hangaru, przy Harrierze pojawiły sięjuż zespoły do uzupełnienia paliwa i kontroli samolotu.- No więc, kiedy ty będziesz się kręcił wokół śniadanka z naszymiszychami, ja wezmę tą zabawkę z powrotem na następny wypad.- Wiesz, że dziś w południe jest odprawa, Booker? - zapytałHawksworth zdejmując hełm.- Tak jest, sir.Będę na niej.- To będzie coś nowego - powiedział Hawksworth, zostawiając Bo-okera z jego guzikami i klamrami.Poszedł do swojej kwatery na szybkiprysznic i przebranie się przed spotkaniem z kapitanem Smithem.Po spo-tkaniu wolno mu było przeznaczyć jakiś czas na zjedzenie solidnego śnia-dania, które zresztą zjadł tak, jakby to było ostatnie w jego życiu. Rozdział PięćdziesiątyWashington D.C.Pentagon22:32 czasu lokalnego (04:32 GMT)John Latchkey wiedział gdzie odbywa się spotkanie i czekał przy tele-fonie około dziesięciu minut zanim jego szef zdołał się z niego wyrwać.- Tak, John, o co chodzi? - Swanson robił wrażenie zmęczonego.- Przepraszam, że przerywam, sir, ale mieliśmy właśnie wiadomość zirańskiej ambasady.Zaprzeczają jakiegokolwiek uczestnictwa w incydenciei powiedzieli, że to jeszcze jeden wyczyn, uknuty przez ich sąsiadów.- No cóż, przypuszczałem, że taka może być ich odpowiedz.Czy ta in-formacja wspomina cokolwiek o poszukiwaniach?- Nie, sir.Tylko tyle, że prowadzą własne dochodzenia i że powiado-mią nas we właściwym czasie.Czy mogę być w czymś przydatny, sir?- Nie, dziękuję.Czy będziesz pózniej stale w biurze?- Jeżeli uważa pan to za potrzebne, sir.- Uważam.Spotkanie będzie się niedługo kończyło.Wrócę tak pręd-ko, jak będę mógł. Rozdział Pięćdziesiąty PierwszyZatoka Perska.USNS La Salle C-43007:35 czasu lokalnego (04:35 GMT)Zaraz po przybyciu okrętu na miejsce, porucznicy Greenman i Manningpoprowadzili swój stateczek w głąb oleistych i mętnych wód Zatoki, od-najdując dno na głębokości około stu siedemdziesięciu stóp.Greenman,dokonawszy w ich zanurzalnym pojezdzie URPS wszystkich czynnościsprawdzających, ściśle według listy, otrzymał zgodę na dalszy ruch pokursie odpowiednim dla odszukania pozostałości strąconego samolotu.Jużw kilka minut pózniej, dokładnie tam, gdzie być powinny, pojawiły sięprzed nimi ciemne, niewyrazne szczątki, oświetlone reflektorami ichURPS-a.- Znalezliśmy go - powiedział Greenman do wielu uszu niecierpliwieoczekujących na powierzchni na wiadomości.- Wygląda też, że jest w sto-sunkowo dobrym stanie.- Wspaniała robota, chłopaki - odpowiedział dowodzący nurkowa-niem.- Wyciągarka jest już w drodze.Przez zamglony iluminator Manning zlustrował wzrokiem całą scenę.Część skrzydła została oderwana, część sekcji ogonowej była zdmuchniętaeksplozją, dziób był zmiażdżony i brakowało osłony kabiny, ale w poluwidzenia znalazł się oto charakterystyczny kształt jednego z czołowychrosyjskich samolotów bojowych.- Niezle to wszystko wytrzymał - powiedział Manning.- Tak.No dobra, zabierajmy się do roboty.- Greenman zwiększył ob-roty i skierował stateczek bliżej wraku.- Jak mamy zamiar zabrać się dotego, Vic?- Podsuń nas trochę bliżej, może jest jakieś dogodne uszkodzenie, któ-re możemy wykorzystać.- Greenman przysunął pojazd bliżej, unosząc sięłagodnie nad kadłubem wraku.- Tam, tuż za kabiną.- Z tyłu, tuż za miejscem, w którym zwykle znaj-duje się osłona kabiny, wielka dziura ukazywała część wewnętrznej kon-strukcji.- Czy to wytrzyma cały ciężar?242 - Nie powinno być problemu.Jest na tyle wystarczająco blisko środkaciężkości, że jeśli będziemy mogli założyć hak pod tą belkę, powinniśmymóc podnieść go w jednym kawałku i w jednym ciągu.- Wyciągarka nadjeżdża - potwierdził dowódca nurkowania.Green-man wyjrzał przez iluminator.- Jest tam.- Pociągnął delikatnie za prze-łączniki sterujące, przesuwając URPS w górę, w kierunku liny.Kiedy zbli-żył się do dużego haka, Manning wysunął na zewnątrz jedno z ramionURPS i jednym szybkim ruchem chwycił mocno ten hak szczękami ramie-nia.- Tu wszystko gotowe, panie komandorze.Dajcie nam jeszcze trzy-dzieści stóp luzu - powiedział Manning.- Trzydzieści stóp, rozumiem - nadeszła odpowiedz i lina wyciągarkipoluzowała się.Greenman zwiększył napęd i przesunął ich w stronę Miga,a Manning wysunął ramię, trzymające hak.Kiedy zbliżyli się do wyrwy wkadłubie, Manning przekręcił uchwyt do pozycji jakby wielkiego znakuzapytania, ustawionego do góry nogami tak, jak miał opaść na kadłub.To-nacja pracy małych silniczków zaczęła drżeć pod napięciem, kiedy Man-ning prowadził hak do wyrwy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl