[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Musimy dobrze osłonić połączenie.Zwietnie zgodził się gryf.Prawdopodobnie nie było to konieczne, prawdopodobnie tylko dołożyli sobiepracy, lecz Mroczny Wiatr nie mógł zapomnieć o wyciągniętych w poszukiwaniumackach. Im bardziej osłabimy kamień, tym mniejsze będą szansę, że znównas zaatakuje, kiedy spróbujemy wreszcie pozbawić go mocy.Mroczny Wiatrmyślał o kamieniu jak o istocie żywej i rozsądnej, i zdawał sobie z tego spra-wę.Podświadomie mógł sprawić, iż jego obawy się spełnią tak się zdarzałow magii uprawianej przez adeptów, która polegała nie tyle na tworzeniu zaklęći rytuałach, ile na wykorzystywaniu podświadomości w oddziaływaniu na światfizyczny.Mroczny Wiatr nie miał wątpliwości, że wielu członków klanu myślało o ka-mieniu-sercu podobnie: jak o żyjącej, na poły szalonej, złośliwej istocie doty-czyło to tak magów, jak i innych, bez względu na wiek.Do tej pory kamień mógł już wykształcić w sobie rodzaj mózgu; to wyjaśnia-łoby jego dotychczasowe zachowanie.Jeśli tak się stało, Mroczny Wiatr wolałraczej przeceniać przeciwnika, niż go nie doceniać.Dlatego obaj z Treyvanem poświęcili czas na upewnienie się, iż odcięta liniamocy nie powróci już do kamienia.Potem osłonili następny oderwany prąd, potemnastępny.Kiedy pozbawili kamień czterech strumieni, Mroczny Wiatr był gotów daćhasło do zakończenia.Treyvan chyba też.Kiedy mag spojrzał na niego, ujrzałopuszczony bezsilnie grzebień i zmierzwione pióra na krezie.148Dosyć odezwał się. Wiemy już, że to działa.Nawet mój ojciec dałby muteraz radę.Każda para adeptów potrafi to zrobić, jeżeli nam się udało.Powinnipracować dwójkami.Nie radziłbym nikomu stracić go z oczu.Treyvan wyraził zgodę słabym skinieniem głowy i przerwał połączenie.KiedyMroczny Wiatr wracał do siebie, odzyskując poczucie swego ciała, gryf opadłciężko na ziemię i westchnął. To najbarrrdziej oporrrny i uparrrty przeciwnik, Mrroczny Wietrze po-skarżył się, podnosząc powoli pióra na czubie. Nie ssspotkałem nic podobnego. Odejdzmy stąd powiedział mag. Nie ufam moim osłonom, jestemzbyt zmęczony. Zgadzam się poparła go Hydona i poprowadziła ich do przejścia.Podrugiej stronie bariery Treyvan wrócił do swych spostrzeżeń. Nigdy nie widziałem takiego zachowania powtórzył zdenerwowanymgłosem, strosząc lekko czub. Chodzi ci o sposób, w jaki szukał odciętego przez nas prądu mocy? spytał Mroczny Wiatr, a następnie zwrócił się do Elspeth: Treyvan ma rację, tonie jest normalne.Kamień-serce nie powinien sam szukać utraconej energii.Gryf zadrżał. Wydawało sssię, jakby żył i umiał myśleć mówił z przeję-ciem Treyvan. Przecież to ognisssko, enerrrgia, ono nie żyje! Tak i nie odparł Mroczny Wiatr. Choć to jedynie moje domysły, leczwidziałem stworzone przez magię zjawiska zachowujące się tak samo: Bramy. Jednak to ich twórrrca każe im tak działać, nie one sssame poprawiłTreyvan. Na początku owszem, lecz pod koniec mag może snuć zaklęcie nieświado-mie i wtedy cały proces przebiega bez czyjegokolwiek kierownictwa.Błysk bieli w koronie drzewa powinien go ostrzec, lecz Mroczny Wiatr byłzbyt zmęczony, żeby dzielić uwagę między kłopoty z kamieniem i otoczenie.Do-piero kiedy Vree niebezpiecznie zbliżył się do grzebienia Treyvana, zdał sobiesprawę, co się dzieje.A wtedy było już za pózno. NIE!Tym razem Treyvan był zmęczony, skłonny do rozdrażnienia.Vree wysunął pazury gotowy uchwycić zdobycz i natknął się na coś, czego nieoczekiwał.Treyvan miał już dość jego psot.Nagle Vree zorientował się, że leciwprost do szeroko otwartego dzioba gryfa, w którym bez trudu mógłby się zmie-ścić cały.Mroczny Wiatr wyciągnął ręce w zbędnym proteście; nie miał czasunawet pomyśleć, wydarzenia następowały zbyt szybko.Vree rozpaczliwie usiło-wał wzbić się w górę.Za pózno.Trzask!Odgłos zamykanego dzioba gryfa poniósł się echem przez Dolinę.Wydawałosię, że olbrzymia gałąz pękła na pół lub zacisnęła się żelazna pułapka, albo że149olbrzym klasnął w dłonie.Z drzew poderwały się zaniepokojone ptaki.Vree zakrzyczał i schronił się u Mrocznego Wiatru.Treyvan wypluł lotkę,którą zdołał uchwycić.Na jego twarzy zagościł wyraz triumfu.Mroczny Wiatr westchnął z ulgą.Gryfy to także drapieżniki, nigdy o tym niezapominał.Vree miał nieprawdopodobne szczęście.bo Treyvan nie spudłował.Odciął dokładnie tyle, ile chciał jedno piórko.Gdyby chciał zrobić Vree krzyw-dę, z pewnością by mu się udało jego refleks i zmysły były niezawodne.Ostrzegałem powiedział Mroczny Wiatr.Elspeth wahała się między współ-czuciem dla przerażonego ptaka a tłumionym śmiechem. Ostrzegałem, lecz tynie słuchałeś!Treyvan osadził drżącego ptaka spojrzeniem jednego oka. Miałeśś sssz-częśście, że nie byłem głodny zasyczał, a Mroczny Wiatr słyszał , jak gryfjednocześnie przesyła Vree tę samą treść w prostych, łatwych do zrozumieniaobrazach. Na drrrugi rrraz może ci sssię nie udać.Vree, przytulony do opiekuna, świergotał cicho.Teraz będziesz musiał obejść się bez jednego pióra, chyba że uda mi się jezłożyć rzekł Mroczny Wiatr.Boli! Boję się! jęczał ptak.Wiem, że boli.Ciesz się, że Treyvan nie wyrwał ci tego pióra albo nie odciąłcałego ogona. Mroczny Wiatr głaskał tak długo Vree, aż ten przestał się trząść.Elspeth podniosła pióro i podała mu je.Nie był to gest uświęcony tradycją Tayle-drasów, lecz zwykła pomoc.Przeproś Treyvana powiedział surowo, podnosząc Vree na wysokość oczugryfa.Przepraszam! wyjąkał ptak. Przepraszam! Przepraszam!Brzmiało to szczerze.Obiecaj, że już nie będziesz zaczepiał Treyvana polecił Mroczny Wiatr.Vree położył pióra.Był nieszczęśliwy. Nie będę już nigdy więcej polowaćna niego.Nigdy, nigdy, nigdy. obiecał ptak [ Pobierz całość w formacie PDF ]