[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ożywienie zniknęło z twarzy czarodziejki, a pojawiły się na niej chłód i rezer-wa. Ci ludzie powiedziała beznamiętnie. Opisz ich jeszcze raz. Nie wyglądali najlepiej odparła Kero jąkając się. Jak szczury.Jaknajgorsi bandyci.Szumowiny w rodzaju tych, których nigdy nie najmujemy, tyleże ich zbroje były dobre.Nie nowe, lecz nie dość jeszcze splamione, aby moglinosić je długo. %7ładnych odznak, insygniów? Nic, co zwróciłoby moją uwagę powiedziała, nie bardzo wiedząc,o czym myśleć. Jak na nich leżały? nalegała babka. Co? Teraz Kero naprawdę oblały zimne poty.Babka zdawała się niecierpliwić. Nie jesteś prostaczką, dziecko, jak na nich leżały? Dobrze czy kiepsko? Zaduże były czy za małe, wiszące na byle jakich rzemieniach czy.? Och.Teraz, kiedy wracała do tego myślami, uświadomiła sobie, że zbroje w prze-ważających przypadkach były kiepsko dopasowane.Za ciasne na niektórych, ziałyotworami.Innym zbyt obszerne kolczugi opadały aż na knykcie. Przeważnie kiepsko wyglądały.37 Aha.Pewna jesteś, że nie chcesz wrócić i sprawdzić, czy nie ma tam próczciebie jeszcze kogoś, kto byłby zdolny wyruszyć tropem Dierny? Przyjrzała sięKero badawczo. Wydaje mi się, że dokonałaś już dostatecznie wiele.Osobiścienie powiedziałabym, żebyś się do tego nadawała. Nie. Kero powiedziała to z największą mocą, na jaką mogła się zdobyć.Kethry kiwnęła głową i zmieniła temat. Czy wyglądało na to, że ktoś im przewodził?Zadawanie pytań trwało tak długo, iż Kero gotowa była krzyczeć z powodustraty czasu.I Kethry wciąż powracała do pytania, czy ona naprawdę nie chce za-wrócić z drogi.Odpowiedziała na wszystko najuczciwiej, jak potrafiła, odnoszącniemal wrażenie, że jej babka szuka usprawiedliwienia, by z miejsca odrzucić jejprośbę, zanim jeszcze przyoblekła ją w słowa.Nie ulegało wątpliwości: zachowy-wała się tak zniechęcająco i lekceważąco jak ta starucha na szlaku. Nie będzie chciała mnie wysłuchać.Uważa, że wszystkiemu winien jest oj-ciec, a nasz los jest jej obojętny.Kero trzęsła się teraz.W oczach Kethry pojawiło się światełko, które wcalejej się nie podobało.Zimne i twarde niespokojne? Być może.Z twarzy czaro-dziejki niczego nie można było wyczytać.A jednak, kiedy wydawało się, że Kethry skończyła swoje indagacje i wstała,aby ze skrzyżowanymi ramionami chodzić tam i z powrotem w głębokiej zadu-mie, Kero nabrała powietrza w płuca, by wygłosić starannie przygotowaną mowę,zanim jej babka zdoła ją odesłać. Nigdy nie będę miała drugiej szansy. Babko powiedziała z naciskiem ja muszę udać się za Dierną.Jeślitego nie zrobię, nikt z rodziny nie ocaleje, kiedy jej wuj rozpocznie krwawą waśń.Możliwe, że mnie oszczędzi, lecz nigdy Lordana.Kethry zamrugała oczami.Wydawało się, jakby otrząsnęła się z transu. Rzeczywiście, wiem o tym, moje dziecko stwierdziła oschle. Miałamjuż do czynienia z baronem Reichertem.Tego człowieka nie zadowoliłoby nawetzawładnięcie całym światem.Zresztą mniejsza o to.Opowiem ci o tym pózniej.A więc czego ode mnie chcesz? Pomocy! krzyknęła Kero. Lordan nie przeżyje nocy bez Uzdrowi-ciela.I ja także potrzebuję wsparcia.Magicznej broni, czegoś, co umożliwi miwyrwanie Dierny z rąk tych bandytów. Zaklęcia przywołującego błyskawice, poskromionego demona czegoś, couderzyłoby na nich z daleka, abym sama nie podchodziła zbyt blisko pomy-ślała. Oni nie są bandytami, dziewczyno wtrąciła się Kethry ze zmarszczo-ną, wygiętą w łuk brwią. A przynajmniej nie jest nim ten mag.Kimkolwiek,czymkolwiek by nie był, jest zręczny.Ukrył przede mną swoją obecność aż dochwili samego ataku.Pragnie dziewicy.Jest mu do czegoś potrzebna.Podejrze-38wam, że został wynajęty, a dziewczyna jest nagrodą dla niego za tę nocną robotę.Podejrzewam, że twój ojciec miał o jednego wroga za dużo, wroga, który posta-nowił wziąć ostateczny odwet, skończyć z nim, położyć kres jego rodowi.Alboco innego. spojrzała ostro na Kero i nie dokończyła wywodu. Jest coś, o czym wie ona, a czego nie wiem ja uzmysłowiła sobie rap-townie Kero. Coś, czego mi nie powie. Mimo wszystko potrzebuję broni, babko nalegała. I Lordan. Lordan przeżyje do czasu, kiedy tam dotrę powiedziała nagle czaro-dziejka, odwracając się tak szybko, że aż serce Kero podskoczyło w piersi.Zaufaj mi.A co do pościgu za tymi bandytami.Skąd twoje przekonanie, żemożesz coś zdziałać? Nie jesteś wyszkolona w magii ani nie władasz bronią. Muszę spróbować upierała się Kero. Muszę.Nie ma nikogo innegoi to ty powiedziałaś, że wuj Dierny. Dlaczego ty? powtórzyła Kethry. A dlaczego nie ja? Kero wstała, wyprostowała się na tyle, na ile po-zwoliły jej na to jej trzęsące się kolana, buntowniczo podnosząc do góry głowę. Dlaczego nie ja? Z twoją pomocą.Kiedy byłaś w moim wieku, dokonywałaświęcej, znacznie mniej mając.Była podniecona, gotowa powiedzieć dużo więcej, lecz ku jej zaskoczeniuKethry kiwnęła głową. Jest w tym ziarno prawdy, dziecko przyznała miękko babka. Więk-sze, niż możesz przypuszczać.A ja wiem, kim jest ten, na kogo czekam przezwszystkie te lata. Czeka? Przez. Zostań tutaj [ Pobierz całość w formacie PDF ]