[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Proszę bardzo.Weszli przez otwarte drzwi.- Zaczynamy zwiedzanie jakby od końca - powiedziała Penelope.- Albo z boku.-Wskazała na rząd zbiorników.- Służą do fermentacji.Dawniej cały proces fermentacji od-bywał się w drewnianych beczkach, ale ta metoda nie jest najbardziej wydajna w naszychczasach.Pozwalamy, żeby wino fermentowało tutaj, a potem przelewamy je do drewnia-nych beczek na czas dojrzewania, żeby uzyskać określone gatunki.- Po co? - zapytał Dion.- Ponieważ drewno naprawdę dodaje winom smaku.Sekwoja nadaje lekki, prawieniewyczuwalny smak; dąb ma mocniejsze działanie.Więc wszystko zależy od gatunku irocznika.Białe i różowe fermentują i dojrzewają tutaj aż do końca.Niektóre czerwone doj-rzewają w dębowych beczkach.Dion pokręcił głową.- Dziwnie jest słuchać, jak ktoś w moim wieku tak opowiada o winach.No bo nawetjeszcze nie wolno ci pić alkoholu, a zachowujesz się jak ekspert.- A czego się spodziewałeś? Wychowałam się tutaj- No tak.- Rozejrzał się po pomieszczeniu.- Pomagasz czasem?- Raczej nie.Kręcę się tu i tam, ale one nigdy nie chciały, żebym pracowała w wytwór-ni.Zresztą ja też nie chciałam.- Matka pozwala ci czasem spróbować jakiegoś wina? We Francji piją nawet małedzieci.Dostają wino do wszystkich posiłków.Wy też tak robicie?- Nie - zaprzeczyła z prostotą Penelope.- Ja nie piję.Diona to ucieszyło.- Chodz, pójdziemy do tłoczni.Podeszwy ich tenisówek skrzypiały absurdalnie głośno i piskliwie na cichych kafelkach.Penelope poprowadziła Diona wzdłuż rzędu zbiorników i otworzyła białe drzwi na samymkońcu.Przeszli przez następną, identyczną salę z dużymi, zamkniętymi metalowymi zbior-nikami, gdzie Penelope kiwnęła głową dwóm pracownikom, i znalezli się w tłoczni.87Tłocznia wielkości małego sklepu spożywczego była równie nowoczesna, lecz bynajm-niej nie antyseptyczna.Pachniało tutaj winogronami, na podwyższonej podłodze z desekwidniały purpurowe plamy.Maszyny rozmaitych kształtów i rozmiarów stały pogrupowanewedług rodzajów.Pod przeciwległą ścianą znajdowały się dwa urządzenia wyglądające naelektryczne generatory.- Jak widzisz, nie stajemy boso w wielkiej kadzi i nie depczemy winogron.To są prasydo winogron różnych rodzajów.Kobiety z syndykatu kupowały rozmaite prasy, żeby ekspe-rymentować z różnymi technikami.Wszystkie działają i zwykle w szczycie sezonu używamywiększości z nich, ale najczęściej trzymamy się tej.- Postukała w długi metalowy cylinder,zawieszony w mocnej ramie.- Powietrzne prasy ciśnieniowe.Wyciskają od środka na ze-wnątrz zamiast na odwrót, jak pozostałe.Wytwarzają moszcz znacznie lepszy dla naszychcelów.- Moszcz?- Sok winogronowy, z którego robimy wino.- Och.Oprowadziła go po wielkim pomieszczeniu, otwierała każdą prasę po kolei i objaśniałajej działanie.Potem wszedł za nią do ogromnej, wilgotnej sali przypominającej jaskinię,gdzie setki drewnianych beczek sięgały prawie do sufitu.Właśnie tak w jego wyobrażeniachwyglądała wytwórnia win.- Tutaj wina tylko dojrzewają.Pózniej butelkujemy produkt i wysyłamy.Pokazałabymci aparat do butelkowania, ale jest w drugim budynku, który teraz jest zamknięty.Beczki,na które patrzysz, są ułożone według lat.Mamy tutaj wina liczące cztery, pięć, sześć lat.Moja.ciotka Sheila przeprowadza testy, żeby ocenić, kiedy wino jest gotowe.Dion odetchnął głęboko.W gęstym powietrzu unosił się słodki zapach winogron i cierp-ka woń fermentacji.Pomyślał o swojej mamie.A jeśli on i Penelope w końcu się pobiorą? Co się stanie, jeśli w rodzinie znajdzie się wy-twórnia win? Jeśli jego matka będzie miała nieograniczony dostęp do alkoholu?Wolał o tym nie myśleć.- To było podstawowe zwiedzanie, bez szczegółów technicznych.Jeśli chcesz bardziejdogłębnie poznać proces wytwarzania wina, chcesz prześledzić każdy etap, poproszę którąśz moich ciotek, żeby nas oprowadziła.Pokręcił głową.- Nie, to mi wystarczy.- Uśmiechnął się do niej.- Jesteś świetnym przewodnikiemwycieczek.Myślałaś kiedyś, żeby to robić zawodowo?- Bardzo śmieszne.Wyszli z pomieszczenia tymi samymi drzwiami, ale tłocznię opuścili bocznym wyjściemprowadzącym do holu.Znajdowały się tam tylko jedne drzwi.88- Co tam jest? - zapytał Dion, kiedy je mijali.- Tam? Laboratorium.Ale nie możemy tam wejść.To terytorium matki Sheili, a onanikogo nie wpuszcza.Nawet ja nigdy tam nie byłam.- Co to za wielki sekret?- No, tam wymyślają nowe gatunki, nowe wina.Tam się odbywa poważna praca umy-słowa.Wyszli na zewnątrz i zmrużyli oczy w jaskrawym blasku popołudniowego słońca.- Więc gdzie sprzedają wasze wino? - zapytał Dion.- Nie sprawdzałem, ale Kevin mimówił, że nie kupuje się go w sklepie, że trzeba je zamawiać pocztą.Twarz jej się ściągnęła.- Nazywał to lesbijskim sikaczem ?- Nie - skłamał Dion.- Kevin Harte? Ani razu nie użył słowa lesba ?Dion uśmiechnął się.- No tak, użył.Pokręciła głową.- Produkujemy tak zwane specjalne marki.Kevin ma rację, prowadzimy główniesprzedaż wysyłkową, ale to dlatego, że większość naszych klientów mieszka poza stanem.Albo za granicą.- Co to jest specjalna marka ?- To wino kupowane głównie przez kolekcjonerów albo koneserów.Odpowiednik naprzykład limitowanego wydania książki.Wiele mniejszych firm, jak nasza, nie może konku-rować z wielkimi markami na masowym rynku, więc w pewnym sensie wykułyśmy sobiewłasną niszę.Produkujemy gatunki wina, których wielkim firmom nie opłaca się wytwa-rzać.Specjalne marki zwykle oznaczają wina wytwarzane z nieznanych lub egzotycznychszczepów czy też nowych hybryd winogron.Niektóre wytwórnie stosują archaiczne lubryzykowne metody tłoczenia, fermentacji czy też destylacji.- Mówisz, jakbyś cytowała podręcznik.Zaśmiała się.- Blisko.Naszą broszurę reklamową [ Pobierz całość w formacie PDF ]