[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Istnieje zatem włamanie z malowaniem mieszkania,wręczanie z zakłopotaniem (do tej kategorii należą wszystkie ceremonie pożegnania pracownikówodchodzących na emeryturę) i tzw.whitemail, czyli antyszantaż (jak choćby grozba, że ujawni sięnieprzyjaciołom ofiary wszystkie jej dokonane w tajemnicy dotacje, np.dla instytucji charytatyw-nych).Antyprzestępstwa nigdy się jakoś nie przyjęły.35Colon przyglądał się zafascynowany, jak maleńkie płatki opadają we wnętrzuniewielkiej szklanej kuli. Hmm? Co właściwie powinienem zrobić? Nie mam pojęcia, Gardło.Należą chyba do ciebie.Chociaż nie wyobrażamsobie, dlaczego ktoś miałby się ich pozbywać.Ruszył do drzwi.Gardło zastąpił mu drogę. Należy się dwanaście pensów oświadczył. Co? Za tę, którą wsadziłeś do kieszeni, Fred.Colon wyjął kulę. Daj spokój! zaprotestował. Przecież właśnie je znalazłeś! Nie kosz-towały cię ani pensa! Owszem, ale koszt magazynowania.pakowanie.transport. Dwa pensy zaproponował z rozpaczą Colon. Dziesięć. Trzy. Siedem.I sam wiesz, że gardło sobie podrzynam. Zgoda odparł sierżant z wahaniem.Raz jeszcze potrząsnął kulą. Aad-ne, prawda? Warte każdego pensa zgodził się Dibbler.Zatarł ręce. Będą się sprze-dawać jak gorące bułeczki uznał.Nabrał kul w obie ręce i wsypał je do pudła.Kiedy wychodzili, zamknął drzwi na klucz.W ciemności za nimi rozległo się ciche: plop!* * *Ankh-Morpork zawsze przestrzegało chlubnej tradycji serdecznego witaniaw swych granicach ludzi wszelkich ras, kolorów i kształtów, pod warunkiem żemieli pieniądze do wydawania oraz bilet powrotny.Według słynnej publikacji Gildii Kupców Witajcie w Ankh-Morpork, Gro-dzie Tysiąca Niespodzianek , gość może być pewnym Serdecznego Przyjęciaw niezliczonych Gospodach i Tawernach, z których wiele specjalizuje się w gu-stach przybyszów z dalekich stron.Czyś jest zatem Człekiem, Trollem, Krasno-ludem, Goblinem czy Gnomem, Ankh-Morpork z radością wzniesie swój puchari powie: Zdrowie! Trzymaj się, chłopie.Do dna!.36Windle Poons nie miał pojęcia, gdzie nieumarli spędzają wieczory.Wiedziałtylko, ale wiedział z absolutną pewnością, że jeśli gdziekolwiek mogą się zabawić,to prawdopodobnie mogą się zabawić w Ankh-Morpork.Niezdarne kroki prowadziły go coraz głębiej w Mroki.Tyle że nie były już takniezdarne.Przez ponad wiek Windle Poons żył wewnątrz murów Niewidocznego Uni-wersytetu.W sensie przeżytych lat było to bardzo długo.W sensie zgromadzone-go doświadczenia był jednak nastolatkiem.Teraz widział, słyszał i wąchał rzeczy, których jeszcze nigdy nie widział, niesłyszał ani nie wąchał.Mroki są najstarszą częścią miasta.Gdyby wykonać trójwymiarową mapęgrzeszności, niegodziwości i ogólnej niemoralności podobnej do wykresówpola grawitacyjnego wokół czarnej dziury to nawet w Ankh-Morpork Mro-ki wyglądałyby jak szyb kopalniany.Zresztą Mroki mocno przypominały wspo-mniane wyżej zjawisko astronomiczne: silnie przyciągały, żadne światło nie mo-gło stamtąd uciec i rzeczywiście bywały bramą do innego świata.Mroki były miastem w mieście.Na ulicach tłoczyli się mieszkańcy.Opatulone figury przemykały w swoichsprawach.Niezwykła muzyka dobiegała z ciemnych klatek schodowych po-dobnie jak ostre i niezwykłe zapachy.Poons mijał delikatesy dla goblinów i krasnoludzie bary, skąd dobiegały od-głosy zabawy i walki, którymi krasnoludy tradycyjnie zajmowały się równocze-śnie.Były też trolle sunące przez tłum jak.jak wielcy ludzie między małymiludzmi.I nie kuliły się wcale.Do tej pory Windle widywał trolle tylko w bardziej eleganckich dzielnicachmiasta6.Tam poruszały się z przesadną ostrożnością, by przypadkiem nie zatłuckogoś na śmierć i nie zjeść.Na Mrokach kroczyły bez lęku, wysoko unoszącgłowy tak wysoko, że niemal wystawały im spomiędzy ramion.Windle Poons wędrował ulicami niczym przypadkowo uderzona kula po stolebilardowym.Tutaj eksplozja dzwięku z baru odepchnęła go na ulicę, tam dyskret-ne wejście obiecywało niezwykłe, zakazane rozkosze i przyciągało jak magnes.W życiu Windle a Poonsa nie było zbyt wielu rozkoszy, nawet tych zwykłychi dozwolonych.Nie był pewien, na czym polegają.Kilka szkiców na zewnątrzktórychś drzwi pod różową lampą niewiele mu wyjaśniło, ale wzbudziło głębokąchęć do nauki.Obracał się dookoła i patrzył w przyjemnym oszołomieniu [ Pobierz całość w formacie PDF ]