RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.wstawiłekdo smrecków głowom dołu i posełek.Nie tknonek sie! Dzwierzęciuja nie wyrządzał nigda, nie okalicyłek go, heba na polowacce, aleto myśliwskie prawo.Nie pokłamałek nikogo, nie zradziłek nikogo,wsejek wierności dotrzimował, cy my co ka ukradli i sowali, cy siena bitke smówili, co cosi kajsi.Nigdyjek towarzisów.cy przy dzielbiepo rabunku, cy przy świstakak, nie ukrziwdził.jescek ze swojegodołozył, jak to biedne beło.Pićek pił, ale to s tego skody nijakiej niebywało, ba jesce karcmarz zarobieł.Zabić cłowieka, to jek zabił, aleprzez potrzeby nie.ba końcem trza beło, bo sie to do bitki brało,a tu.sami dobrze wiecie, zbójnik ni ma wielo casu przy rabunku.I jus nie bacem, cy ta dwok, cy trzok, bo to beło dawno.Pote mi siejus nie trefiło kiela cas.Telo na mnie tyk grzyhów; mało, nie duzo.I co się nie zrobiło: wyzdrowiał Smaś.Ale już zbójeckiego rze-miosła zaniechał.- Jesce mi nie tak to, co mi ta ten księzyk napedział, hoć fajnie semnom ugwarzeł, o piekle mi uradzieł telo, co jaze cud radość bełosłuhać, ani ta pokuta, co mi jom wsuł, a godnie ta tego beło wsute,do rozumu wjehało: jako to, cok ozdrowiał.Bo on mi ta, ten księzyk,gwarzi, gwarzi, jakie to ta diabły w tem piekle, jako duse warzomwe smole, jako klescami targajom, po klińcak włócom, a ja se myślałza ten cas: hej! selenie jako mie ta prógowało za zycia, to ja sie i tykdiabłów po śmierzci nie bars bojem.Nie wiem, cy som jest ciętse142 Na skalnym Podhaluhłopy jako śpiscy hłopi, a przecie mie ci w rencak mieli, a wysełek.Ty ta górala, a jesce myśliwego i złodzieja, diabłami nie stras, boon dość diasków wse uświacy.Przydzie kurniawa we wirhak, zasujecie; z niedzwiedzie sie sprógu-jes; Luptacy abo hajduki cię przisied-nom: cy nie diabły? Ale jek se to meślał: jak mi Ty dopomozes, PanieBoze, co pozdrowieni, to jek Twój.I ono sie wej tak stało.Swistace, niedzwiedzie sadło nie zdołałonic, babskie, hłopskie cary, zamówienia, od-cynienia nic, a On, PanBóg, zdołał.Tagek se pedział, kie mi ta ten księzyk nakazował, jakoto Panu Bogu zbójectwo przemierzłe: pozdrowis mie, Panie Boze,jus tyz więcyl w Luptów nie pude.Nie bedem więcyl zbijał, kie sieTy w tym tak nie ciesys, ba Cie to wrodzi.Haj.Bedzies Ty se mnomdobry, tak tys i ja s Tobom.Ja wse taki beł: kiek beł s kim zły, to niedaj Boze! Jaze mi płomienie biegały po ręcak.Kiek zaś s kim bełdobry abo my udobrowali ze sobom, pojednali sie: to u mnie jednosłowo, tak jako i u Niego, hań w górze, nad obłoke.143 Kazimierz Przerwa-TetmajerO BARTKU GRONIKOWSKIMRAUBSZYCUMiał Bartek Gronikowski z Bukowiny  swoje dziesięcioro przy-kazania, hoć ik ta tak do znaku nie było dziesieńć.Ja jest twój las, cobyś po mnie hodzieł, ka ci sie fce.Nie bees wołałleśnego nadaremno, ba go zaras śrutem po kolanak.Pamiętaj, cobyś nigda przez dzwierza du domu nie prziseł.Nie poządaj ani scygła, ani wilgi, ani mysikrólika z cudzego lasa,ba jino to, co sie na plecy biere.Rabsicuj.ale tak, coby cie nie hycili.A oprócz tego wiele on miał porzekadeł - i tak:Na swoim nabij - na cudzym zabij.W cudzym lesie strzelić -w hałupie sie dzielić.Z hałupiny w worcek zarno - do hałupy z tęgom sarnom.Nie tego dzwierz, co go licy - jino tego, komu kwicy.Telo baba,co i dzwierz - jino, ka trza, dobrze mierz - i wiele podobnych.Inni strzelcy się też od niego tych przysłów uczyli i tak sława jegonie tylko jako myśliwego, ale i jako poety rosła.Bartek Gronikowski urodzony to był rabsic, czyli kłusownik.Nieduży, suchy, lekki, lotny jak ptak, gibki jak pstrąg, chytry jaklis, a zażarty do zwierzyny jak ryś.Nawet podobny on był do rysiaz ruchów kocich, bo kiedy choćby po gościńcu na jarmark szedł, totak lekko, jakby się bał stąpaniem co spłoszyć, a oczy, co mu bystrona wsze strony latały, widziały, zdawało się, w gąszcz leśny na trzy-sta sążni.Nic Bartek poza strzeleckom robotom nie chciał znać, chybaz musu.Wiosna, lato, jesień, zima - co tylko mógł czasu wolnego odgospodarstwa dopaść, było co strzału warte czy nie było - hybaj do144 Na skalnym Podhalulasa z flintom! Czasem go i dwa.i trzy tygodnie baba w domu nieoglądała.Ale choć koziarz był tęgi, najlepiej on lubił po lesie gazdować zasarnami, za zającem, za lisem.- W turniak wesoło, ale widno - ma-wiał.Dopiero w las kiedy się zaszył - tam jego życie, uciecha [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl