[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Basia dowiedziawszy się o tym spojrzała na nią wyniośle, z królewską obojętnością.- Ta pani zbiera same tandety! - powiedziała.- Wszystko z drugiej ręki.Powinna przeczytać Zemstę o mur graniczny.Powiedział tam Fredro: "Bo nie będę z ziemi zbierał, co Milczkowi z nosa spadło!"- Świetnie jej powiedziałaś! - orzekła klasa.- W pięty jej poszło!Milcząca wojna strzelająca huraganowym ogniem spojrzeń i raniąca białą pogardą trwała nieustannie i nie było widać jej końca.Zbliżał się jednak dzień imienin przełożonej szkoły, damy wielce czcigodnej i bardzo kochanej.Święcono go zawsze w sposób nadzwyczaj uroczysty: graniem, śpiewaniem i deklamacją, lecz świetnością świetności były zawsze żywe obrazy.Czcigodna dama musiała przez cztery bite godziny słuchać i patrzeć, co serce jej napełniało wzruszającą radością, a głowę trzydniową migreną, uroczystość ta bowiem stwarzała znakomitą sposobność do publicznego pokazania wszystkich talentów szkoły, w której było siedem słowików śpiewających, osiem cudownych deklamatorek, cztery pianistki i takie dwie, które do siódmego potu umiały dręczyć skrzypce.Pot spływał po tym lubym muzyckim narzędziu, a struny straszliwym bekiem ogłaszały przerażonemu światu, że są baraniego pochodzenia.Każdy talent pragnął dać znać o sobie w tym radosnym dniu.Primadonną uroczystości była jednak zawsze Zielonooka.Nikt nie mógł zdzierżyć tej ślicznej dziewczynie, posągowo pięknej.Nie posiadała żadnych talentów: kot śpiewał lepiej od niej, a głuchoniemy umiejętniej deklamował, w żywych obrazach jednakże była niedościgniona.Toteż głuchy niepokój ogarnął klasę.Bez niej się nie obejdzie, bez tej zdrajczyni! Któż ją zastąpi w uroczystej apoteozie, wymyślonej wspaniale przez nauczycielkę literatury? Na środku sceny, na podniesieniu, ma stać nieruchomo bóstwo z płonącą pochodnią w dłoni; jedna z artystek, wpatrzona w nie, ma wygłosić na klęczkach wiersz, za czym bóstwo, które musi być wspaniale piękne, skłoni przed przełożoną “oświaty kaganiec”, jak żołnierz skłania sztandar przed wodzem.Nikt inny nie mógł być bóstwem tylko ona, Zielonooka.Wszystkie wiedziały o tym i ona wiedziała.Kącikiem oka patrzyła drwiąco na zbijające się gromadki radzące szeptem.Zdawała sobie sprawę, że kozy muszą przyjść do wożą.Przyszły, z trudem wymawiając słowa:- Czy będziesz “bóstwem”?- Nie wiem.zastanowię się.- odrzekła niedbałym tonem.- Musisz!- Wcale nie muszę i zrobię, jak mi się będzie podobało.Dziewczęta były bliskie płaczu.Co będzie, jeżeli zażąda, jak książę Bogusław Radziwiłł od Kmicica, aby klasa przed nią uklękła, a ona nogą dotknie jej czoła?Zielonooka postanowiła okrutnie igrać z zalękłym sercem całej klasy, nagle jednak, po rozmowie z nauczycielką, zmieniła zamiar.- Będę bóstwem! - oświadczyła łaskawie.Nikt nie mógł dojść, skąd ta niespodziana wspaniałomyślność; nikt bowiem nie wiedział, że nauczycielka opisując scenę powiedziała:- Staniesz nieruchomo, a przed tobą uklęknie Basia Bzowska.- Basia? - krzyknęła Zielonooka.- Czemu się tak dziwisz? Basia wybornie mówi.- Ja się nie dziwię, proszę pani.Ja się bardzo cieszę!O, przewrotności!Basi było najzupełniej obojętne, przed kim uklęknie.Zawezwany pilną sztafetą Szot pracowicie i umiejętnie czynił próby i kierował “tłumem”.Teatr ten żywo przypominał dom wariatów, więc nieznacznie tylko różnił się od prawdziwego teatru.Przedstawienie było świetne.Wiele osób płakało z rozczulenia, ale nigdy razem, lecz zawsze z osobna.Gdy śpiewała Zosia, płakała mama Zosi i dwie jej ciotki, po czym szybko ocierały łzy, bo zaczynała grać na skrzypcach Irena; wtedy z kolei obowiązek rzewnego płakania spadał na jej mamę i na trzy jej kuzynki.W ten sposób, powoli, wszyscy odpłakali swoje, nikt nie został pominięty i cała publiczność serdecznie była zadowolona.Dreszcz przebiegł przez salę, gdy już przebrzmiały wysokie kocie śpiewy i gdy wszystkie baranie kiszki skrzypiec wypłakały swe skargi.Teraz odbędzie się “uroczysty finał”.Po podniesieniu zasłony blask padł na salę.Zielonooka, jako bóstwo, promieniała majestatem; w oczach miała zielone błyskawice, królewską dumę na czole.Odziana była w powiewne szaty, lekkie jak obłok [ Pobierz całość w formacie PDF ]