RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszystko to oni rzucali pod stół i przerazili się bardzo.Nagle rzekł gospodarz:— Czy pan wie, panie Niteczka, że król umarł w Pacanowie?— A gdzie ten Pacanów, daleko? — spytał krawiec.— Zarżnięty kogut biegnie stąd do tego miasta dwa dni.A czy pan wie, że tam szukają króla i że ten tam zostanie królem, kto się ożeni z moją córką?Dzieweczka zarżała w tej chwili z radości, jak stary koń, i zarzuciła Niteczce ręce na szyję.— Uciekajmy! — szepnął Strach.— Kiedy nie wiem, gdzie są drzwi.Nie ma rady!Cała rodzina zaczęła być wesoła, a gospodarz rzekł nagle:— Napijemy się wina za wasze zdrowie i zaśpiewamy sobie wesoło.Panie Niteczka, może pan zna jaką piosenkę?— I owszem! — mówił Niteczka — bardzo nawet piękną.Mówiąc to, mrugnął na Stracha i szepnął:— Uważaj, bracie, i kiedy drzwi będą za nami, wtedy krzyknij!Potem powstał, zdjął czapkę i cieniutkim głosem zaczął śpiewać jedyną pieśń, jaką umiał:„Zacznijcie wargi nasze chwalić Pannę Świętą, zacznijcie opowiadać cześć Jej niepojętą!”Coś strasznego się stało w tej chwili.Cała rodzina porwała się na nogi i poczęła wyć i piszczeć, i skakać, i złorzeczyć.A pan Niteczka nic, tylko śpiewał dalej.Czuje, że dom z nimi gdzieś ucieka przed tą pieśnią, więc Niteczka oddechu w płuca nabrał i śpiewał jak najcieńsza piszczałka w organach.Ukończył pieśń i znowu na nowo rozpoczął.Aż w tej chwili wszystko zniknęło, dom się rozpadł w proch i tylko straszliwy wiatr się zerwał.Patrzą oni, przerażeni, i widzą, że stoją na łące.Podziękowali Bogu za ocalenie i Niteczka powiada:— Straszne to były diabły, aleśmy ich zmogli!— To mnie się tak przestraszyli! — rzekł Strach.I idą dalej.Niteczka dowiedział się od starego diabła, że król umarł w Pacanowie.Więc skierowali się do tego wspaniałego miasta, w którym są słynni kowale, co kują kozy.Wędrowali siedem dni.wśród rozmaitych przygód, wreszcie ujrzeli miasto i poznali, że to właśnie to sławne.Ale zdumieli się bardzo i aż przystanęli z podziwu: na całym świecie była pogoda, tylko nad tym miastem okropny padał deszcz i z nieba lało się jak z cebra.— Ja tam nie pójdę — powiada Strach — bo mi cylinder zmoknie.— A ja nie chcę być nawet królem w takiej wilgoci! — mówił krawiec.Lecz z miasta już ich dojrzeli i tłum ludzi wybiegł do nich.Burmistrz przyjechał na podkutej kozie i wszyscy.w płacz przed nimi:— Panowie wielmożni! Może wy nas poratujecie!— A cóż wam się stało? — pyta Niteczka.— Potop nam grozi i zagłada! Król nasz umarł tydzień temu i od tej chwili straszliwy deszcz pada na nasze wspaniałe miasto.Nie można nawet ogniska rozpalić w domu, bo tyle wody leci przez komin.Zginiemy, wielmożni panowie!— To źle! — rzekł bardzo mądrze pan Niteczka.— O, i bardzo źle! Ale najwięcej to nam żal córki nieboszczyka króla, bo się biedna w płaczu utulić nie może, wskutek czego jeszcze więcej jest wody.— To jeszcze gorzej! — rzekł jeszcze mądrzej Niteczka.— O, panie wielmożny! — zawołał burmistrz — ratujcie nas, ratujcie! A wiecie wy, jaką niezmierną nagrodę obiecała królewna temu, co ten deszcz zatrzyma? Obiecała, że za mąż za tego wyjdzie i królem ten zostanie.— Oj? — woła Niteczka — naprawdę? Panie Strach, chodźmy do miasta.Trzeba spróbować.Zawiedli ich w wielkim deszczu do córki nieboszczyka króla, ona zaś, ujrzawszy Niteczkę, zawołała:— Ach, jaki przystojny młodzieniec!On podskoczył trzy razy bardzo wysoko i rzekł:— Czy prawdą jest, królewno, że wyjdziesz za mąż za tego, co deszcz zatrzyma?— Tak przysięgłam.— A gdybym ja to zrobił?— Dotrzymam przysięgi.— I królem zostanę? — pytał Niteczka.— Zostaniesz, piękny młodzianie.— Dobrze — zawołał krawiec — idę zatrzymać deszcz.Mrugnął do hrabiego Stracha i poszli.Całe miasto, pełne nadziei, wyległo, chcąc zobaczyć ten wielki czyn.A Niteczka szedł pod parasolem ze Strachem i tak sobie mówili:— Słuchaj, Strachu, jak to zrobić, żeby ten deszcz przestał padać?— Trzeba zrobić pogodę.— Ale jak?— Ha! Pomyślmy!Myśleli trzy dni, a deszcz leje i leje, i leje! Nagle pan Niteczka uderzył się w czoło, beknął z radości, jak koza, i zawołał:— Wiem, skąd ten deszcz pochodzi!— Skąd?— Z nieba!— Ech! — mruknął Strach — taki mądry to i ja też jestem.Pewnie, że nie pada z dołu do góry, tylko odwrotnie.— Tak! — rzekł Niteczka — ale dlaczego on pada tylko na miasto, a gdzie indziej nie pada!— Bo gdzie indziej jest pogoda!— Głupiś, panie hrabio! — rzekł krawiec — ale powiedz mi, od jakiego czasu pada ten deszcz?— Powiadają, że od czasu, kiedy król umarł.— A widzisz! Ja już wiem wszystko! I sprawa jest taka: król był tak wielkim i potężnym, że kiedy on umarł, to się w niebie zrobiła dziura.— Oj! oj! prawda!— Z tej dziury lunął deszcz i tak będzie padał do skończenia świata, jeśli się dziury nie zaszyje.Pan Strach szeroko otworzył oczy i rzekł:— W życiu moim nie widziałem tak mądrego krawca.Ucieszyli się bardzo, poszli do burmistrza i kazali ogłosić, że pan Niteczka, obywatel miasta Tajdarajda, obiecuje, że deszcz przestanie padać.— Niech żyje pan Niteczka! Niech żyje! — krzyknęło całe miasto.Wtedy Niteczka kazał przynieść wszystkie drabiny, jakie tylko były w mieście, razem je związać i przystawić je do nieba.Sam wziął sto igieł i szpulkę nici, co miała sto mil, i polazł z tym na drabinę, a hrabia Strach rozwijał nici na dole [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl