[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie masz wyboru.Już jesteś moim mordercą.Za chwilę tu będzie policja.Wezwał ją mój syn.Ja będę leżał w dole na bronach.Sam mogę tam skoczyć.A tybędziesz tu stał na wieży.Wszyscy będą wiedzieć, adwokat starego też, że zabiłPopielski, bo porwałem mu wnuczka.A ja zginąłem w męczarniach, nabity nabrony.Możesz mnie zabić, a możesz tylko patrzeć, jak skaczę w dół.Wybieraj!Myśl nad tym, ale tylko do pierwszego sygnału wozów policyjnych.Wtedy skoczę.- Przecież twój syn nie dostanie forsy dziadka, jeśli skoczysz - komisarz starał siępanować nad głosem - bo nie dostanie ani grosza w razie twojego samobójstwa.- Ale ty tu będziesz, kiedy przyjedzie policja.Wszyscy będą wiedzieli, że ty mniezabiłeś!- A te brony? - Popielski wskazał na dno basenu.- Ja je niby tu przyniosłem?- Właśnie.Ty je wypożyczyłeś.Tak zeznają ludzie z wypożyczalni.- Szałachowskiwybuchnął śmiechem.Popielski prawie położył się na barierce.Wydawało mu się, że wszystko wokółrozświetlają raz za razem białe błyski magnezji, że cały świat wokół porusza się wtempie równomiernych trzaśnięć jakiejś wyimaginowanej lampy błyskowej, a wieżanad wybronowanym basenem jest jedynym nieruchomym punktem we wszechświecie.Odepchnął się od barierki i zatoczył się na wieży, niebezpiecznie zbliżając się do jejkrawędzi.Brony kręciły się pod nim jak zębate koła.Poczuł, że traci przytomność.Opadł na czworaki, aby ocalić swe życie.Klęknął przed Szałachowskim i wybił przednim pokłon, tłukąc czołem w betonową powierzchnię wieży.Zbrodniarz zastygł wbezgranicznym zdziwieniu.Wtedy Popielski go zaatakował.122Wciąż na czworakach, rzucił się na niego jak zwierzę.Chwycił go za nogi nawysokości kolan i pociągnął ku sobie.Szałachowski runął na wznak, uderzając potylicąo beton.Choć uderzenie było mocne, to zbrodniarz nie stracił przytomności i w pełnipanował nad swoimi ruchami.Kiedy Popielski chciał go przycisnąć swoimdziewięćdziesięciokilogramowym ciężarem, Szałachowski przewrócił się na bok ichwycił się mocno krawędzi wieży.Leżał teraz na brzuchu, a jego dłonie przywarły dobetonu.Jego jedna ręka i jedna noga wisiały już nad basenem.Wystarczyłby tylkojeden ruch, jeden obrót ciała, by runąć bezwładnie w dół.Popielski wstał, oparł sięznów o barierkę i zamarł w bezruchu.- Pokaż mi tę kapsułkę - wycharczał.- Pokaż, że ją masz, to cię zabiję, obłąkanybydlaku.Szałachowski odchylił głowę w stronę Popielskiego i rozwarł usta Język wsadziłpomiędzy dziąsło i policzek.Między spróchniałymi pieńkami zębów tkwiła szklanafiolka.Wtedy komisarz kopnął go w twarz, trafiając szpicem buta wprost w usta.Głowa Szałachowskiego odchyliła się gwałtownie, a z otwartych ust wystrzeliłpołamany ząb.Cios obrócił go na plecy, a te już nie znalazły żadnego oparcia.Runął wdół i w czasie swego lotu machnął ręką do Popielskiego.Ten spojrzał w dół i widział,jak ciało Szałachowskiego, rozpięte na bronach, porusza się w szybkich skurczach, a zjednego ucha wypływa krew w regularnych fluktuacjach.Odetchnął ciężko i szybko zbiegł po schodach wieży i po basenowej drabince.Szałachowski już nie żył.Popielski wyjął z kieszeni scyzoryk i włożył ostrze w ustależącego.Splunąwszy z obrzydzenia, sięgnął palcami do zaślinionej jamy i wyjął z niejszklaną fiolkę.Zdjął okulary i spojrzał pod światło.Był tam jakiś papierek.Zgniótłobcasem fiolkę i wyjął papierek.Był zupełnie pusty.***Popielski znał dobrze gorzkie uczucie utraty nadziei.Po raz pierwszy je poczuł jakodziesięcioletni chłopiec, kiedy patrzył w oczy swoich krewnych i prosił, aby powtórzylimu wiadomość o śmierci rodziców, zabitych przez bandytów okradających pociągi naUkrainie.Ciotka powtarzała mu słowo po słowie, a on nadaremno szukał w jej oczachiskierek wesołości [ Pobierz całość w formacie PDF ]