[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ile razy był tutaj od czasu pierwszej wizyty? Kilka, a jednak znał korytarze ikroczył pewnie za naszym przewodnikiem.Mijaliśmy małe klitki do nauki, zktórych płynął pomruk głosów starszych studentów, recytujących ustępy na wpółmi znajome.Gabinet rabbiego był większy, choć kiepsko oświetlony.Nasz przewodnikpoprosił, byśmy zaczekali w korytarzu, i wprowadził nas dopiero po chwili.Joscelin mówił prawdę.Nahum ben Izaak rzeczywiście budził onieśmielenie.Nie oparł się niszczącemu wpływowi czasu, każdy jednak mógł zobaczyć, że wmłodości był potężnym mężczyzną, a:jego szerokie ramiona wciąż prężyły się podczarnym materiałem stroju.Musiał się zbliżać do osiemdziesiątki.Jego prawiezupełnie białe włosy były poprzetykane nielicznymi nitkami czerni.Nie stracił ichani trochę czuprynę miał bujną, pejsy niemal zakrywały końce modlitewnegoszala, a równo przycięta broda sięgała do pasa.Z twarzy, która przypominałazmięty pergamin, patrzyły na mnie przenikliwe oczy. Wejdzcie. Mówił z dziwnym akcentem, jak młoda nauczycielka, ale głosmiał bardziej chrapliwy.Joscelin skłonił się, ponownie mrucząc błogosławieństwo,i zajął miejsce na niskim stołeczku u jego stóp.Ku mojemu zdziwieniu rabbipoklepał go po policzku. Jesteś dobrym chłopcem, jak na apostatę. Bezlitosneoczy powróciły na mnie. A więc to ty. Fedra nó Delaunay de Montreve, ojcze. Pochyliłam głowę.Nie dygnęłam,choć kosztowało mnie to sporo wysiłku.Hrabina czy nie, jestem wyszkolona dookazywania szacunku ludziom godnym, a od niego wręcz biła powaga. Sługa Naamy. Słowa dosłownie ścinały się mu na języku. Zwij się, jaktylko chcesz, dziewczyno.Wiem, kim jesteś.Te wymyślne tytuły nie wywiodąmnie w pole.Dlaczego ktoś taki chce studiować habiru i nauki Masziacha?Zwiemy ich Jeszuitami, teraz oni sami też się tak nazywają.Przedtem byliDziećmi Yisraela, a jeszcze wcześniej plemiennym ludem Habiru żyjącym napograniczach Khebbel-im-Akad.Od tego plemienia jeszuiccy uczeni wywodząnazwę swojego starożytnego języka.Jeśli rabbi myślał, że zamrugam zkonsternacji, to się pomylił.Wciąż jako jedna z nielicznych D'Angelinów wyznajęsię na podziałach Cruithnów, których badacze z Caerdicci nazwali Piktami.Delaunay kazał mi się uczyć takich rzeczy i nadal mam do tego smykałkę.Usiadłam na drugim stołeczku, starannie układając spódnice. Trochę się orientuję w naukach Jeszui ben Josefa, ojcze powiedziałam,biorąc głęboki oddech. Wszyscy potomkowie Błogosławionego Elui i jegoTowarzyszy znają opowieść o Masziachu, jest ona bowiem także częścią naszychdziejów.Mnie jednak interesują najstarsze nauki, księga Tanach, a zwłaszczamidraszim, zapisany lub przekazywany ustnie.W tym celu muszę poznać habiru.Rabbi zamrugał; zapewne nie spodziewał się usłyszeć takich słów z ust sługiNaamy.Mimo wszystko powtórzył swoje pytanie, choć teraz z chytrym błyskiemw starych oczach. Dlaczego?Odpowiedziałam pytaniem: Co wiesz o Zaginionej Księdze Razjela, ojcze? Ba! Nahum ben Izaak lekceważąco machnął ręką. Mówisz o księdzewszechwiedzy, którą Adonai dał Edomowi, Pierwszemu Człowiekowi? Bajki dladzieci, nic więcej. Nie. Z przekonaniem pokręciłam głową. A co z Panem Cieśniny, ojcze?Czy to opowieść do straszenia dzieci?Z zadumą skubnął brodę. %7łeglarze powiadają, że nie.%7łeglarze z reguły kłamią.Ale niebezpieczeństwaczyhające na tym wąskim pasie wody, który mógłbym przerzucić kamieniem, niekłamią. Tak, jego oczy zdecydowanie miały chytry wyraz. Mówisz, że ma tocoś wspólnego z Sefer Raziel? Tak. Pochyliłam się ku niemu. I aniołem Rahabem, który spłodził dzieckoze śmiertelną kobietą.Bóg Jedyny ukarał oboje.Rahab wyniósł z głębiny stronice,rozrzucone stronice z Zaginionej Księgi Razjela, dał je swojemu synowi izobowiązał go do odsłużenia kary jako Pan Cieśniny, chyba że ktoś rozwikłatajemnicę i zajmie jego miejsce.Rabbi zawzięcie przeżuwał kosmyk brody.Nie sądziłam, żeby zdawał sobiesprawę, co robi.przynajmniej nie z brodą. To dobra opowieść przyznał niechętnie. Ale nic ponadto. Nie wtrącił cicho Joscelin. Nie tylko opowieść, ojcze.Ja też tam byłem.Widziałem Oblicze z Wody i byłem niesiony przez falę, która się nie łamała.Znamteż Cygana, który zgłębił tajemnicę.Był. Po chwili wahania dokończył pewnie: Był moim przyjacielem.Poczułam wdzięczność do niego za te słowa.Joscelin podchwycił mojespojrzenie i uśmiechnął się smutno.Przez chwilę czułam się tak, jakby nic niezmieniło się między nami. Cygan! Rabbi był wstrząśnięty.Obawiam się, że nikt nie odnosi się doCyganów z większą pogardą niż Jeszuici. Był księciem wśród swojego ludu powiedziałam, ostro z daremdrornonde, który pozwala spoglądać wstecz i do przodu.Jest moim przyjacielem iproszę, ojcze, żebyś nie szydził z niego w mojej obecności. Nie zwracaj na to uwagi. Rabbi znów lekceważąco machnął ręką. Ha.Przeszył mnie świdrującym wzrokiem. Czy dobrze rozumiem, sługo Naamy?Pragniesz studiować język habiru, aby otworzyć łańcuchy, które skuwają twojegocygańskiego przyjaciela.Szukasz sposobu, żeby zmusić do posłuszeństwawysłanników samego Adonai. Tak odparłam zwięzle.Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu rabbi wybuchnął śmiechem. Ha. Potrząsając głową, wyjął z ust pasemko brody. Proszę, proszę.Może jednak wiedział, że przeżuwał kosmyk. Słowo Jeszui nakazuje mi nieśćpomoc, gdzie tylko mogę rzekł łagodnie i wydaje się, że prosisz mnie nie bezpowodu, sługo Naamy [ Pobierz całość w formacie PDF ]