[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Potem wszystko będziecie mieli za darmo, z magazynów wojskowych, a prócz tego za pracę otrzymacie zapłatę w złocie.U nas mistrzowie są dobrze wynagradzani.- Będziesz na zawodach, które urządza ród Haruz? - zainteresował się Torin.Angmarczyk skinął głową.- My też zamierzamy wypróbować swoją siłę i zręczność - oświadczył Malec.- Jak tam trafić?- Przyjdę po was rankiem tego dnia - obiecał Nefar.***Przez trzy dni przyjaciele nic nie robili.Najadali się, odsypiali i spacerowali po mieście, przysłuchiwali się, obserwowali.Nefar przyszedł następnego dnia i przypomniał, że przekazane im hasło-przepustka jest ważne tylko do miejskiej bramy.Za palisadą wymagane już były inne.Nefar zaczął odwiedzać ich częściej, wypytując z kolei i przysłuchując się.Nadszedł dzień zawodów.Przyjaciele zrobili wszystko, by dobrze się zaprezentować - ubrania były wyprane, broń wyczyszczona, grzywy kuców rozczesane i zaplecione.Jechali drogą na południowy wschód.Ród Haruz osiadł pół dnia drogi od miasta; po drodze Nefar opowiadał o regułach zawodów.- Są zwyczajne konkurencje - mówił - jak strzelanie z łuku, na przykład.Cel jest stopniowo zmniejszany i odsuwany coraz dalej.Jest też żonglerka włócznią - trzeba w pełnym galopie przerzucić ją przez wąski pierścień.Są zawody szermierzy, dla używających toporów, buzdyganów, noży.- A pojedynki? - zapytał Torin.- Tylko na drewnianą broń.W pełnym rynsztunku.Krótko rzecz ujmując, zamiast mieczy - pałki.Ale pancerze są prawdziwe.Chętni są wywoływani z tłumu.Po prostu występujesz i przekraczasz linię.Ród Haruz był licznym easterlingowskim plemieniem, które postarało się, by znakomicie przyjąć gości.Na obszernym polu pojawiły się lekkie postumenty z namiotami, zdobionymi licznymi chorągwiami.Mnóstwo herbów różnych rodów i domów.W centrum każdego herbu hobbit dojrzał mały biały okrąg z czarną trójzębną koroną.Mało było błękitnego i złotego - dominowały kolory wyraziste: czarny, czerwony, żółty.Ludzie wypełniali przestrzeń dokoła wykreślonego na ziemi ogromnego okręgu; ród Haruz, jako gospodarze, zebrał się po prawej od najwyższego pomostu, na którym bystrooki Folko zauważył Berela w otoczeniu nieznanych hobbitowi ludzi.Wcześniej były już i pieśni, i poczęstunek, ale główna uczta oraz tańce czekały gości po wyłonieniu zwycięzców.Nefar półgłosem opowiadał przyjaciołom, że ród Haruz przybył tu z Wielkiego Stepu, przegrawszy walkę z potężnym plemieniem, klanem potomków Hamula, Czarnego Easterlinga, którego imię wzbudzało kiedyś strach na całych Zielonych Równinach i przed którym drżał nawet młody w owym czasie Gondor.Ród Haruz stracił wielu mężczyzn i - urządzając takie zawody - wyrównywał sobie straty.Hobbit już zauważył, że wszyscy mieszkańcy Cytadeli dzielili się na tych, którzy przybyli tu samotnie, i tych, którzy przenieśli się całymi rodami.Samotnicy nie mieli na kogo liczyć, ciągnęło ich do siebie, powstawały w ten sposób bractwa, związane przyjaźnią czasem mocniej niż niektóre rody krwią.Niemało było takich, którzy nie wstąpili do armii, tylko pracowali na ziemi czy przy krosnach, znajdując nareszcie upragniony spokój.Cudzoziemscy kupcy nie byli tu wpuszczani.Niemal wszystko, czego potrzebowała Cytadela, produkowali sami mieszkańcy, ponieważ ziemie były tu żyzne, urodzajne, lasy bogate w zwierzynę, a rzeki i jeziora obfitowały w ryby.Ale oto zabrzmiały trąby i dumny stary Easterling o śnieżnobiałych włosach i bardzo ciemnej skórze wyjechał z szeregów na wspaniałym koniu z bogatym rzędem.Mówił w narzeczu Cytadeli, przyjaciele więc musieli polegać na tłumaczeniu Nefara.Wódz rodu Haruz zapraszał wszystkich do uczciwej walki.Powiedział, że pięć pięknych dziewcząt czeka na najlepszych wojowników Wolnych Ludów.Zwrócił się do wszystkich, którzy pozostali bez rodziny i dachu nad głową, niech wystąpią!Najpierw ogłoszono zawody strzelców.Za nimi mieli zaprezentować swe umiejętności włócznicy, potem - jak powiedział Nefar - każdy może pokazać coś „zadziwiającego”, czego jeszcze nikt nie widział.A na końcu pojedynki.Bębny i trąby.Okrzyki heroldów.Ludzkie morze zafalowało, linię zaczęli przekraczać ci, którzy chcieli pokazać swój kunszt.Folko poczuł napływ gorąca, zrobił krok i znalazł się po drugiej stronie linii; Torin zdążył tylko klepnąć go w ramię.W chwili, gdy w gronie ponad trzydziestu rywali zobaczył co najmniej tuzin Hazgów, jego pewność siebie wyraźnie się zmniejszyła.Zwykłe strzelanie nikogo tu nie zadziwi, pomyślał.I strzelą dalej, to pewne.Ale ja tak po prostu się nie poddam!Wniesiono cel.Była to biała deseczka na tyczce mniej więcej wysokości człowieka.Za nią ludzie rozstąpili się, rozeszli na boki.Nowy sygnał trąby i łucznicy zaczęli ustawiać się na wykreślonej obok pomostu z Berelem linii.Po kolei wychodzili do linii celowania, a herold głośno wywoływał ich imiona.Każdego witały przyjazne okrzyki tłumu.Rywale okazali się godni siebie.Po pierwszym strzelaniu spudłował tylko jeden z trzydziestu ośmiu.Folko wyszedł do strzału, nie czując pod sobą nóg, nie słysząc okrzyków zdziwienia i gdzieniegdzie nawet ironicznych zawołań.Rozumiał, że musi od razu czymś zadziwić widzów, toteż nie stracił na celowanie nawet sekundy.Odległość była śmieszna, wpakował strzałę w sam środek celu z podrzutu, na co nie pozwalali sobie nawet Hazgowie - niepokonani łucznicy.Kiedy wracał po strzale do szeregu, zapanowała cisza, a potem wybuchły okrzyki radosnego zdziwienia i Folko pożałował, że nie rozumie ani słowa.Cel został przeniesiony dalej i ponownie hobbit nie zatrzymał się na białej linii: po dojściu do niej wykonał kilka głębokich ukłonów we wszystkie strony, ostatni zaś stojąc plecami do celu, a następnie odwrócił się gwałtownie i wypuścił strzałę, podczas gdy jego rywale celowali dość długo.Ponownie został nagrodzony okrzykami, potrząsające włóczniami ręce uniosły się nad głowy.Po trzecim strzale zostało ich dwudziestu.Po czwartym - ośmiu; oprócz Folka dwóch Easterlingów i pięciu Hazgów.Ci ostatni zerkali na hobbita z jakimś ponurym zainteresowaniem [ Pobierz całość w formacie PDF ]