RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Podał jej plik kartek.- Jeśli zechce mi pani powiedzieć, jakżyczy sobie postąpić w tych sprawach, zajmę się wszystkim.Linnet szybko przejrzała dokumenty i oddała je Doddsowi.- Jak zwykle, nie jesteśmy zainteresowani sprzedażą statków animagazynów.Proszę podziękować panom Cartwrightowi i Collinsowi zaich oferty i uprzejmie odmówić.Co do zapytania ze stoczni w Falmouth.- Urwała na chwilę.- Proszę im przekazać, że chętnie podejmiemyrozmowy w sprawie nabycia od nich barku , ale nie planujemypowiększać floty aż do marca przyszłego roku, w najlepszym razie.-Wstała i pokręciła głową.- Nigdy nieBark - rodzaj statku żaglowego (przyp.red.).206 przestaje mnie zadziwiać, że sądzą, iż kupimy nowy statek nazakończenie sezonu żeglugowego.Coś jeszcze?- Nie, proszę pani.- Dodds zamknął księgę.- To wszystko.- Dobrze.- Linnet wskazała księgę.- W pierwszej kolejności proszęzająć się frachtem dla  Esperance".Pozostałe sprawy mogą zaczekać.- Oczywiście, proszę pani.- Dodds ukłonił się i wyszedł.Linnetspojrzała na Logana.- Możemy na razie zostawić tu torby.Muszę zajrzeć w jeszcze jednomiejsce, nim zabiorę cię na statek.Skłonił głowę.Podążył za nią, kiedy obeszła stół i ruszyła do drzwi.Na nabrzeżu skręciła w prawo.Szczelniej otuliła się peleryną,furkocącą na coraz silniejszym wietrze, i skierowała się w stronę zamku.Logan szybko się z nią zrównał.Kiedy znalezli się na drodze prowadzącej do bramy zamku, zgubiłkrok.- Spokojnie - powiedziała cicho, skinąwszy głową wartownikowi,który, jak wszyscy w zamku Cornet, znał ją przynajmniej z widzenia.-Nie wspomnę o twojej misji.- Podnosząc głos, zwróciła się dowartownika: - Podpułkownik Foxwood?- Powinien być u siebie w gabinecie.- Dziękuję.Logan nie miał szansy zaprotestować, ponieważ ruszyła dalej,pewnym krokiem pokonując rozbrzmiewające echem korytarze.Dotrzymywał jej tempa, bijąc się z myślami.Wokół kręciło się zbytwiele osób, by mógł zatrzymać ją i zażądać wyjaśnień.Ale.kiedy ujrzałdwóch wartowników, strzegących drzwi na końcu korytarza, złapał ją zaramię i zmusił, żeby nieco zwolniła.- Nie podawaj nikomu mojego stopnia - szepnął, nachylając ku niejgłowę.- Jestem przyjacielem rodziny, któremu pomagasz dostać się doPlymouth.207 Rzuciła mu pełne wyższości spojrzenie, lecz nic nie odrzekła.Puściłją, zbliżali się już bowiem do drzwi.Linnet przystanęła i uśmiechnęła się do wartowników.- Proszę zapytać, czy podpułkownik może poświęcić mi kilka minut.Starszy żołnierz zasalutował krótko, zapukał do drzwi, otworzył je izajrzał do pokoju.- Panna Trevission pyta, czy znalazłby pan dla niej chwilę.- Panna Trevission? - dobiegło z głębi pokoju.- Tak, oczywiście,człowieku, niechże wejdzie.- Możesz tu zaczekać, jeśli chcesz - szepnęła Linnet.- Nie ma mowy - odparł Logan, zaglądając w jej zielone oczy.Skinęła głową.- Wobec tego pozwól, że ja będę mówić.Ten pan jest ze mną -zwróciła się do wartownika.%7łołnierz usłużnie przytrzymał drzwi dla nich obojga.Wszedłszy zaLinnet do środka, Logan prędko zlustrował wzrokiem pomieszczenie, poczym skupił się na dwóch obecnych w nim mężczyznach.Starszy, Foxwood, wnioskując z dystynkcji na mundurze, z radosnąociężałością podnosił się właśnie zza niewiarygodnie zagraconegobiurka.Logan natychmiast zaszufladkował go jako zawodowegożołnierza, oddelegowanego tutaj na ostatnie lata służby.Drugimężczyzna, miody kapitan, najwyrazniej adiutant Foxwooda, stał obokbiurka, wpatrując się w Linnet z pełnym entuzjazmu uznaniem.Kiedy Linnet zatrzymała się przed biurkiem, Logan ponuro zająłpozycję u jej boku, odgradzając ją od nadgorliwego kapitana.Czego tu, udiabła, szukała?- Dzień dobry, podpułkowniku.- Linnet uprzejmie skłoniła głowę,wyciągając rękę do Foxwooda.Kapitana zignorowała.208 Rozpromieniony Foxwood sięgnął ponad blatem, oburącz ujmując jejdłoń.- Cóż za radość widzieć panią, moja droga, jak zawsze.Proszę,niechże pani spocznie.Foxwood spojrzał pytająco na Logana.Pamiętając o instrukcjachLinnet, Logan nie zareagował - podobnie jak ona.- Nie, dziękuję - powiedziała.- Zajrzałam tylko, aby poinformować,że  Esperance" jutro rano odchodzi do Plymouth.Krótki wypad w tę i zpowrotem, ponieważ jednak bierze fracht, może to zająć kilka dni.- Doprawdy, moja droga? Nie spodziewałbym się, że przy tejpogodzie.- Foxwood urwał i uśmiechnął się.- Jednak zna się pani natych sprawach lepiej ode mnie, pozostaje mi więc tylko życzyćbezpiecznej podróży.Linnet skłoniła głowę, pożegnała się krótko, nadal ignorując pełnegouwielbienia młodego kapitana, i wyszła.Zdezorientowany, Logan ukłoni!się uprzejmie Fox-woodowi i ruszył za nią.Poczekał, aż opuścili zamek, nim zapytał:- O co w tym wszystkim chodziło?- O zachowanie uprzejmości.- Co takiego mi w tej sprawie umyka? - odezwa! się po krótkiej chwili.Spojrzała nań z ukosa.- Ty musisz dostać się do Plymouth, ja to organizuję.Nie mąć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl