RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kasjopea rozkrzyżowała ręce jakby w rozpaczy o córkę Andromedę, która tuż obok świeci jasno, jak wówczas, kiedy przykuta do ciemnej skały leżała nad brzegiem morza czekając w trwodze na smoka, co ją miał pożreć.Nad nią pomyka w przestrzeni wszechświata koń skrzydlaty, Pegaz, a świetlany bohater Perseusz biegnie na ratunek Andro­medy.W przeciwną stronę kroczy wielki łowca Orion.Był to mąż cudnej urody i tak olbrzymiej postawy, że stąpając po dnie morza, miał głowę ponad falami.Mówią, że na jego widok serce Artemidy, nie znające drgnień miłosnych, zadrżało.Dziewicza bogini myślała nawet o małżeństwie.Ale Skorpion pozbawił go życia.(O, patrzcie, tam spod liści wieńca Ariadny wystaje zdradzieckie żądło Skorpiona!) Orion i wśród gwiazd nie zapomniał łowów.Z podnie­sionym oszczepem, cały nagi, z cudną gwiaździstą przepaską do­koła bioder, goni Zająca, który mu spod nóg umyka.Za nim biegnie jego wierny Pies, w którego pysku gore jedna z najwspa­nialszych gwiazd, Syriusz.Zebrane w gromadkę siedmiu gwiazd trzymają się razem Ple­jady, córki Atlasa.Wszystkie były żonami bogów, wszystkie uro­dziły sławnych synów, a po chwalebnym życiu przeszły na sklepie­nie niebieskie, gdzie swoim zjawieniem się w maju zapowiadają wiosnę i czas bezpiecznej żeglugi.Patrzyła na nie poetka grecka Safona w pewną noc bezsenną, która wiecznie trwa w jej wierszu:Zaszedł księżyc i zaszły PlejadyJuż północ.Na sklepieniu niebieskim zebrano wszystko, co było kiedyś drogie bogom lub herosom.Lutnia, którą Hermes sporządził ze skorupy żółwia; Strzała, którą wypuścił z łuku malutki Apollo; Orzeł, który porwał Ganimedesa; Delfin, ów Delfin przemyślny, który namówił oporną Amfitrytę, aby została żoną Posejdona; nawet Osły, których krzyk przeraził gigantów, gdy wpadły między sze­regi walczących niosąc Dionizosa i satyrów.A tam daleko, po ci­chych przestworzach żegluje okręt Argo, który wiózł Jazona na wyprawę po złote runo.Oto co widział Grek, ile razy leżąc w miękkiej trawie, w noc wio­senną, gdy świdwy trzęsły się od śpiewu słowików, patrzył na roz­gwieżdżone niebo.Z zapartym tchem śledził zawikłane historie bo­gów, które fantazja jego przodków wypisała na nieobjętym obsza­rze nocy.WiatryMówiono, że wiatry są boskiego pochodzenia, lecz nie wszyscy byli zgodni w podaniach o ich rodzie i miejscu zamieszkania.Boreasz, Notos, Zefir i Euros, bogowie czterech głów­nych wiatrów: północnego, południowego, wschodniego i zachodnie­go — uchodzili za synów Astrajosa i bogini jutrzenki Eos.Nato­miast groźne wichury, wyobrażone pod postacią harpij, potwo­rów o głowie kobiecej i ciele drapieżnego ptaka — były dziećmi Taumasa i Elektry; a te najgorsze, nawałnice, cyklony, trąby po­wietrzne kręcące statkiem na morzu, póki go nie roztrzaskają o ska­ły przybrzeżne — to potomstwo Tyfona, którego ongi Dzeus w stra­sznej walce pokonał.Najczęściej za ojczyznę wiatrów uważano Trację, kraj dzikich gór pokrytych śniegami.Tam przede wszystkim Boreasz ma swój pałac podniebny, a w jego sąsiedztwie po różnych pieczarach miesz­kają inne wiatry.Boreasz jest z nich najsilniejszy i najbardziej groźny.Z przeraźliwym wrzaskiem rzuca się na morze, wzdyma fale, rozbija je w białą pianę, niesie burze i mróz, co rzeki lodem ścina.Zefir, który przychodzi ze wschodu, jest najbardziej łagodny.Od morza idzie jego wilgotne tchnienie i on jest zwiastunem wiosny.Ożywiający chłód niesie wśród lata i z jego pomocą rosną drzewa i kwiaty rozkwitają.Zlatuje na swych skrzydłach delikatnych bez szmeru prawie i przesuwa się nad ziemią, jakby ją całował muśnię­ciem swych ciepłych warg.Z Odysei Homera poszła inna jeszcze powieść o wiatrach.Istniała mianowicie jakaś kraina baśniowa, Eolia, której starożytni szu­kali na jednej z Wysp Liparyjskich, na północ od Sycylii.Eolia była wyspą pływającą, której wokoło strzegły wały spiżowe.Na niej mieszkał Eol (Ajolos), umiłowany przyjaciel bogów, król wiatrów.Miał on dzieci dwanaścioro: sześć córek i sześciu synów.Pożenił ich ze sobą, aby się z nimi nie rozstawać.Żyli tedy w “wonnych gma­chach", w dostatku i szczęściu.Dzeus oddał mu pod straż wszyst­kie wiatry: raz je ucisza, to znów dąć im każe.Musi jednak wciąż czuwać nad nimi, bo inaczej wyrwawszy się z więzów mogłyby zie­mię i niebo przewrócić do góry nogami.Kult wiatrów był rozpowszechniony, zwłaszcza wśród rolników i żeglarzy.Składano im w ofierze koguty, czarne barany, budowano świątyńki, kaplice, najchętniej nad brzegiem morza.W sztuce, zwła­szcza w płaskorzeźbach i malowidłach, przedstawiano bądź poszcze­gólne postaci, bądź mity, które się łączyły z bogami wiatrów.Naj­sławniejszym pomnikiem jest ośmioboczna Wieża Wiatrów w Ate­nach, ozdobiona fryzem z wyobrażeniem ośmiu wiatrów.W tym budynku mieściło się horologium — zegar wodny, wskazujący do­kładny czas.Od Wieży Wiatrów biegnie dziś w Atenach ruchliwa i malownicza ulica Eola.BOGOWIE ZIEMSCYHestia (Westa)Najświętszym miejscem w każdym domu greckim było ognisko.W czasach najdawniejszych stało ono w głównej świetlicy, w megaronie, między czterema słupami, a dym uchodził przez otwór w pułapie.Każdy przybysz, gość lub zbieg, o ile nie był pewny do­brego przyjęcia, chwytał się brzegu ogniska i to wystarczało, aby go uważano odtąd za stojącego pod opieką bogów.Nie wolno go było zabić ni w jakikolwiek sposób skrzywdzić: był bezpieczny, jak­by się znajdował w świątyni.Tę tak zwyczajną kupę cegieł, kamieni i zardzewiałych rusztów zmieniała w dostojny ołtarz obecność bóstwa.Opiekunką tej świą­tyni domowej była Hestia, najstarsza córka Kronosa i Rei, siostra Dzeusa i Hery.Ślubowała dziewictwo i nie miała własnej rodziny, ona, co stała na straży wszystkich innych rodzin.Była jakby uoso­bieniem gospodyni domu: przyjmowała pannę młodą i wprowadzała ją do nowej zagrody.Gdy bowiem młoda małżonka wkraczała w progi męża, szła na przedzie jej matka, niosąc w ręce pochodnię zapaloną przy własnym ognisku domowym i tą pochodnią rozniecała zarzewie na ognisku córki i zięcia.Gospodynie domu miały szczególne nabożeństwo do swej patron­ki [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl