RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na łęgach mgły jeszcze leżały białe kiej śniegi, jeno na wyższych rolach porzedły i słonecznymi biczamipocięte i spędzone, dymiły już kiej z trybularzów i ku czystemu niebu darły się strzępiastymprzędziwem; w szronach leżały jeszcze pola, kuląc się w dośpiku i nabrzmiewając niby pąki; a naród zwolna wpierał się wszystkimi stronami w orosiałe, senne zagony, wtapiał się w przesłonecznianetumany i przywierał do poletek w cichości - bo od ziem, od drzew, z sinych dalekości, od wódbłyskających krętowinami, od mgieł i od nieba, wynoszącego rozgorzały krąg słońca - wszystkimświatem taka wiosna waliła i bił taki czad mocy i upojenia, że jaże w piersiach zapierało, jaże dusza siętrzęsła w takiej przenajświętszej radości, co to jeno łzami skapuje cichymi, wzdychem się wypowie alboklękaniem przed tym zwiesnowym cudem i w najlichszej trawce widomym.To i mnogi ów naród obzierał się długo dokoła, żegnał pobożnie, pacierze szeptał i w cichości za robotęsię brał, że kiej przedzwaniali na mszę, już wszyscy byli na swoich miejscach.Mgły rychło się rozwiały i pola stanęły na słonecznej jaśni, że jak okiem sięgał po lipeckich ziemiach,pociętych pasami zielonych ozimin, wszędy czerwieniały wełniaki, orały pługi, wlekły się brony,wodzone przez dziewki, gmerały się rzędy kobiet, sadzących ziemniaki, a gęsto po czarnych i długichzagonach chodziły chłopy przepasane płachtami: pochyleni zdziebko i nabożnym, sypkim rzutem rękirozsiewali ziarna w spulchnione, czekające role.Tak zaś wszyscy pracowali gorliwie, głów nawet nie podnosząc, iż ani spostrzegli dobrodzieja, którenzaraz po mszy jawił się przy swoim parobku, orzącym nade drogą, a potem ku zdumieniu chodził popoletkach, pozdrawiał wesoło, częstował tabaką, komu i papierosa udzielił, tam rzucił jakieś słowołaskawe, ówdzie dziecińskie głowy przygładził i z dzieuchami zażartował, indziej zaś to wróble stado, nazasiany jęczmień spadłe, pecyną zgonił, a często pierwszą garść siewu krzyżem błogosławił albo i samrozrzucił, a wszędy do pośpiechu przynaglał, jakby i ekonom nie poredził lepiej. I zaraz po obiedzie razem ze wszystkimi do roboty się stawił objaśniając kobietom, że choć to dzisiajwypadało świętego Marka, ale procesja odbędzie się dopiero w oktawę, trzeciego maja.- Nie pora dzisiaj, szkoda czasu, bo chłopy drugi raz nie przyjadą pomagać!Tłumaczył i sam też z pola nie zeszedł aż do samego końca; sutannę podkasał, kijem się wspierał, że totęgie brzucho musiał dzwigać, i chodził niestrudzenie, niekiedy jeno przysiadając po miedzach, by potobetrzeć z łysiny a odzipnąć.Radzi mu byli serdecznie, iż pod jego okiem robota jakby szła prędzej i lekciej, chłopy zaś za honorsobie miały, co im sam dobrodziej ekonomuje.Słońce już czerwone i pełne nad bory się zwieszało, ziemie gasły, a dale jęły modrzeć, kiejpokończywszy co najpilniejsze roboty zaczęli ściągać do wsi; śpieszyli się, bych jeszcze za widoku dodom zdążyć.Wielu i za wieczerzę dziękowało, przegryzając jeno co niebądz naprędce, a insi z pośpiechem brali miskiwczas narządzone; konie, już założone do wozów, rżały przed domami.Ksiądz się znowu pokazał na wsi wraz z Rochem, obchodził wszystkich i każdemu chłopu z osobna razjeszcze dziękował za poczciwą pomoc Lipczakom.- Bo co dasz potrzebującemu, jakbyś samemu Jezusowi dawał! No, mówię wam, że choć nieskorzyjesteście dawać na mszę, choć o potrzebach kościoła nie pamiętacie, choć już od roku wołam, że dachmi zacieka na plebanii, co dzień modlić się za was będę, za waszą poczciwość Lipcom okazaną.- wołałze łzami, całując chylące mu się po drodze głowy.Właśnie byli kiele kowala, skręcali na drugą stronę wsi, kiej im zastąpiły drogę zapłakane komornice zKozłową na przedzie.- A to dopraszam się dobrodzieja, szlim pytać: czy to nam chłopy pomagać nie będą?Zaczęła hardo, podniesionym głosem.- Bo czekalim, że i na nas przyjdzie kolej, a oni już odjeżdżają.- I my sieroty ostaniem przez żadnego wspomożenia.wraz mówiły.Ksiądz zafrasował się, srodze poczerwieniawszy.- Cóż wam poradzę?.nie wystarczyło dla wszystkich.i tak całe dwa dni poczciwie pomagali.no,mówię.- bełkotał latając po nich oczyma.- Juści! pomagali, ale gospodarzom, bogaczom jeno.zaszlochała Filipka.- Nama jako zapowietrzonym nikto się nie pokwapił wspomóc.- Nikogój głowa nie zaboli o nas, sieroty.- %7łeby choć kilka pługów do ziemniaków to i tego nie! - szeptały łzawo.- Moiście.odjeżdżają już.no.zaradzi się jakoś.prawda, że i wam ciężko.i wasi mężowie zdrugimi.no mówię, że się zaradzi.- A o czym to będziem czekać tej pomocy?.a jak się jeszcze i tego ziemniaka nie wsadzi, to już inopostroneczka szukać! - zawiedła Gulbasowa.- No, mówię, że się zaradzi.Dam wam swoich koni, choćby na cały dzień, jeno mi ich nie zgońcie.młynarza też uproszę, wójta, Boryny, może dadzą. - Może! Czekaj tatka latka, jaż kobyłę wilcy zjedzą! Chodzta, kobiety, nie skamlajta po próżnicy!.żebyśta nie potrzebowały, to by wama dobrodziej pomogli.La gospodarzy jest wszystko, a ty,biedoto, kamienie gryz i łzami popijaj! Owczarz jeno stoi o barany, bo je strzyże, a z czegóż to nasoskubie, cheba z tych wszy! - wywierała pysk Kozłowa, jaże ksiądz zatkał uszy i poszedł.Zbiły się w kupkę i rzewnymi łzami płakały, w głos wyrzekając, a Rocho utulał je, jak umiał, obiecującpoczciwie pomoc jaką wyjednać.Odwiódł gdziesik pod płot, bo już zaczęli się rozjeżdżać na wszystkiestrony, drogi zaczerniały od koni a ludzi, zaturkotały wozy i ze wszystkich progów leciały gorące słowadziękczynień:- Niech wama Bóg zapłaci!- Bywajcie zdrowi!- Odpłacim się jeszcze w sposobną porę!- A zawdy w niedzielę zajeżdżajcie do nas kiej do krewniaków!- Ojców pozdrówcie! A kobiety nam swoje przywiezcie!- W potrzebie się któren znajdzie, z całej duszy pomożem!- Ostajta z Bogiem i niech wama plonuje, ludzie kochane! - krzykali czapami trząchając do się i rękomawymachując.Dziewczyny i co ino było dzieci szły przy wozach odprowadzając ich za wieś.Największą kupą tłoczylisię na topolowej, gdyż tamtędy aż z trzech wsi jechali.Wozy toczyły się wolno, rozmawiali wesołobuchając częstym śmiechem i baraszkując [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl