[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To tak, jakby dłoń szczypałaramię, w którym po zastrzyku nie ma czucia.Ramię nie wie, że szczypie je dłoń, dłońwie, że szczypie ramię, a mózg w pierwszym momencie nie potrafi rozdzielić jednegoi drugiego.Jednak po chwili rozróżnia to już dokładnie.Może dłoń uszczypnęła takmocno, że ramię w tym miejscu jest przez chwilę blade.Po jakimś czasie krew jednakwraca i skóra znowu nabiera kolorów.Jednak to nie przywraca jeszcze odczuwania.Kto dał mi zastrzyk? Czy dałem go sobie sam, nie wytrzymałbym bowiem bez znie-czulenia? Znieczulenie działało nie tylko na sali sądowej, pozwalając mi odbierać Hannętak, jakby to ktoś inny ją kochał i jej pragnął, ktoś, kogo dobrze znałem, kto nie był jed-nak mną.Również we wszystkich innych sytuacjach stałem obok, przyglądając się sobie;widziałem, jak funkcjonuję poprawnie, lecz bez wewnętrznego udziału na uniwersyte-cie, wśród rodziców i rodzeństwa, wśród przyjaciół.Po pewnym czasie miałem wrażenie, że podobny stan znieczulenia mogłem zaob-serwować także u innych.Nie u adwokatów, których podczas całej rozprawy charak-teryzowała ta sama grzmiąca, apodyktyczna kłótliwość, pedantyczna ostrość albo ha-łaśliwa, oschła bezczelność, w zależności od osobistego i politycznego temperamentu.Rozprawa ich wprawdzie wyczerpywała; wieczorem byli bardziej zmęczeni albo jazgo-tliwi.Jednak przez noc naładowywali się lub napompowywali na nowo i następnegodnia rano pohukiwali i posykiwali tak jak dzień wcześniej.Prokuratorzy próbowali imdorównać, dzień po dniu demonstrując ten sam bojowy zapał.To im się jednak nie uda-wało, po pierwsze dlatego, że przedmiot i wyniki rozprawy nadto ich przerażały, na-stępnie dlatego, że zaczynało działać znieczulenie.Najsilniej działało ono w przypadkusędziów i ławników.W pierwszych tygodniach rozprawy okropne rzeczy, opowiadanei potwierdzane czasami przez łzy, czasami łamiącym się głosem, czasami gorączkowolub bezładnie, przyjmowali do wiadomości z widocznym wstrząsem albo z przycho-dzącym z trudem opanowaniem.Pózniej ich twarze normalniały; mogły szepnąć dosiebie z uśmiechem jakąś uwagę albo okazać odruch zniecierpliwienia, gdy świadekgubił się w szczegółach.Kiedy podczas rozprawy omawiano wyjazd do Izraela, gdzietrzeba było przesłuchać pewną kobietę w charakterze świadka, zapanował podróżni-czy zapał.Pozostałych studentów za każdym razem na nowo ogarniało przerażenie.Narozprawę przychodzili tylko raz w tygodniu i zawsze następowało to samo: wtargnięcierzeczy strasznych w codzienne życie.Ja, obecny na rozprawie dzień po dniu, obserwo-wałem ich reakcję z rezerwą.Niczym więzień obozu koncentracyjnego, który przeżył jeden miesiąc za drugim,przyzwyczaił się i ze spokojem przyjmuje do wiadomości przerażenie nowo przyby-łych.Reaguje na to z tym samym znieczuleniem, z jakim postrzega nawet mordowa-nie i umieranie.Cała literatura świadków mówi o owym znieczuleniu, pod wpływemktórego życiowe funkcje ulegały ograniczeniu, zachowanie stawało się obojętne i bez-57względne, a gazowanie i palenie w krematoriach było chlebem powszednim.Równieżw skąpych wypowiedziach przestępców komory gazowe i piece krematoryjne wystę-pują jako codzienna sceneria, ich egzystencja sprowadza się do nielicznych funkcji,oni sami są jakby ogłuszeni albo zamroczeni w swojej bezwzględności i obojętności,w swoim otępieniu.Oskarżone robiły na mnie wrażenie, jakby nadal, na zawsze pozo-stały w tym stanie ogłuszenia, jakby w nim niejako skamieniały.Już wówczas, kiedy zajmowało mnie podobieństwo owego stanu znieczulenia i fakt,że ogarnęło nie przestępców i ofiary, lecz również nas, którzy jako sędziowie lub ław-nicy, prokuratorzy lub protokolanci mieliśmy pózniej z tym wszystkim do czynienia,kiedy porównywałem przy tym przestępców, ofiary, umarłych, żywych, tych, którzyprzeżyli, i tych, którzy przyszli pózniej na świat, czułem się nieswojo, a i teraz nie czujęsię inaczej.Czy wolno w ten sposób porównywać? Gdy podczas rozmowy wychodzi-łem z podobnym porównaniem, podkreślałem wprawdzie zawsze, że nie relatywizujeto różnicy, czy w świat obozu koncentracyjnego ktoś został wepchnięty siłą, czy udał siętam dobrowolnie, czy ktoś cierpiał, czy zadawał cierpienie, że ta różnica ma raczej naj-większą, decydującą o wszystkim wagę.Jednak nawet gdy dowodziłem tego, zanim innimogli zgłosić jakiekolwiek zastrzeżenia, a nie dopiero w reakcji na ich obiekcje, spoty-kałem się z konsternacją albo oburzeniem.Zadaję sobie przy tym pytanie, już wówczas zacząłem je sobie zadawać: co właści-wie miało i ma począć moje pokolenie, pokolenie tych, którzy przyszli pózniej na świat,z informacjami o potwornościach zagłady %7łydów? Nie może nam się zdawać, że po-trafimy pojąć coś, co jest niepojęte, nie wolno nam porównywać czegoś, co jest niepo-równywalne, nie wolno nam się dopytywać, gdyż pytający, nawet jeśli nie kwestionujetych potworności, czyni z nich jednak przedmiot komunikacji, a nie traktuje jako coś,przed czym może tylko zamilknąć z przerażenia, wstydu i poczucia winy.Czy mamyjedynie zamilknąć z przerażenia, wstydu i poczucia winy? Czemu miałoby to służyć?Zapał w robieniu rozrachunku i wyjaśnianiu przeszłości, z jakim brałem udział w se-minarium, nie zatracił się tak po prostu podczas rozprawy.Jednak czy na tym miało sięskończyć, że kilka nielicznych osób zostanie skazanych i ukaranych, a my, następne po-kolenie, zamilkniemy z przerażenia, wstydu i poczucia winy?585.W drugim tygodniu odczytano akt oskarżenia.Odczytywanie trwało półtora dnia półtora dnia oskarżeń.Oskarżona numer jeden dopuściła się.następnie dopuściłasię.dopuściła się także.w ten sposób spełniła znamiona czynu przestępczego okre-ślone w artykule takim a takim, następnie spełniła te znamiona czynu przestępczegoi owe znamiona czynu przestępczego [ Pobierz całość w formacie PDF ]