[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kubek był już pusty i Rocky przestał się nim interesować.Wyciągając język na zdumiewającą odległość i obracając nim zapamiętale wokół pyska, zdołał zlizać większość śladów po koktajlu.- Z kimkolwiek ona walczy, jestem największym idiotą na świecie, jeśli sądzę, że dam sobie z nimi radę.Zdaję sobie z tego w pełni sprawę.Mimo to jadę do Vegas.Rocky zacharczał.Resztki koktajlu oblepiały mu gardło.Spencer otworzył kubek z wodą i przytrzymał go, żeby pies mógł się napić.- Po co ja się w to wplątuję.to nie fair wobec ciebie.Z tego też zdaję sobie sprawę.Rocky nie chciał już więcej pić.Morda ociekała mu wodą.Spencer zamknął kubek i włożył go do torby na odpadki.Wziął do ręki kilka papierowych serwetek i ujął psa za obrożę.- Chodź tu, ty zaśliniony kundlu.Rocky ze stoickim spokojem pozwolił obetrzeć sobie do sucha pysk i podbródek.- Jesteś moim najlepszym przyjacielem, wiesz? Jasne, że wiesz.Ja jestem twoim najlepszym przyjacielem.Kto się tobą zaopiekuje, jeśli ja zginę?Pies patrzył poważnie w oczy Spencera, jakby zdawał sobie sprawę z wagi problemu.- Nie mów mi, że dasz sobie radę.Masz się lepiej niż wtedy, kiedy cię wziąłem do siebie, ale nie jesteś jeszcze samowystarczalny i prawdopodobnie nigdy nie będziesz.Pies sapnął, jak gdyby się z tym nie zgadzał, mimo że obaj wiedzieli, iż to prawda.- Jeśli coś mi się stanie, prawdopodobnie wrócisz do schroniska.Myślisz, że ktoś poświęci ci swój czas i zaopiekuje się tobą tak, żebyś mógł przyjść do siebie? Hmmm? Nie.Puścił obrożę psa.- Chcę więc, żebyś wiedział, iż nie jestem dla ciebie tak dobry, jak powinienem.Muszę zdobyć jakąś szansę u tej kobiety, dowiedzieć się, czy ona jest dostatecznie wyjątkowa, żeby zająć się.zająć się kimś takim jak ja.Zaryzykuję własne życie, żeby się tego dowiedzieć.ale nie powinienem przy tym ryzykować twojego.Nigdy nie okłamuj psa.- Nie potrafię być równie wiernym przyjacielem jak ty.Jestem tylko człowiekiem.Wejrzyj głębiej w każdego z nas, a znajdziesz egoistycznego drania.Rocky zaczął machać ogonem.- Przestań.Chcesz, żebym poczuł się jeszcze gorzej?Machając ogonem jeszcze szybciej, Rocky wdrapał się na kolana Spencera.Spencer westchnął.- W takim razie muszę uważać, żeby nie zginąć.Nie okłamuj psa.-.choć wydaje mi się, że szansę nie są zbyt wielkie -dodał.Wróciwszy do podmiejskiego labiryntu doliny, Roy Miro przejeżdżał przez łańcuch dzielnic handlowych, nie dostrzegając granic między poszczególnymi nacjami.Był nadal zły, a przy tym na krawędzi depresji.Szukał rozpaczliwie jakiegoś otwartego sklepu, w którym mógłby znaleźć komplet automatów sprzedających gazety.Potrzebna mu była specjalna gazeta.Po drodze minął dwie tajne operacje podsłuchowe przeprowadzane w dość znacznej wzajemnej odległości jedna od drugiej.Pierwsza prowadzona była z dekoracyjnej, przebudowanej furgonetki, mającej zwiększony rozstaw osi i chromowane szprychowe koła.Boki pojazdu zdobiły prymitywne freski przedstawiające palmy, spienione fale i czerwono zachodzące słońce.Do ramy bagażowej na dachu przypięto dwie deski surfingowe.Niewtajemniczonym mogło się wydawać, że wóz należy do próżniaka plażowego, który wygrał na loterii.Cechy wskazujące na prawdziwe przeznaczenie furgonetki były dla Roya widoczne.Wszystkie szyby furgonetki, łącznie z przednią, miały ciemną barwę, ale dwa duże okna z boku, otoczone freskiem, wyglądały na czarne.Sporządzone były ze szkła pokrytego od zewnątrz cienką czarną powłoką, uniemożliwiającą zaglądanie do wnętrza, zapewniającą natomiast agentom siedzącym w furgonetce - i ich wideokamerom - doskonałą widzialność otoczenia.Na dachu nad przednią szybą umieszczone były w jednym rzędzie cztery reflektory punktowe.Żaden z nich nie był włączony, ale każda z żarówek znajdowała się w specjalnej oprawie o kształcie stożka - podobnej do małego megafonu - która mogła być reflektorem ogniskującym wiązkę światła.W rzeczywistości było to coś zupełnie innego.Jeden ze stożków stanowił antenę pracującego w zakresie mikrofal urządzenia nadawczo-odbiorczego, połączonego z komputerami wewnątrz furgonetki, umożliwiającego wysyłanie lub odbieranie zakodowanych nawet kilku informacji.Pozostałe trzy stożki stanowiły uszy mikrofonów kierunkowych.Jeden z niezapalonych reflektorów nie był skierowany, tak jak powinien, ku przodowi furgonetki, ale w kierunku zatłoczonego baru z przekąskami - „Submarine Drive” -znajdującego się po drugiej stronie ulicy.Agenci nagrywali plątaninę głosów w rozmowie toczonej przez osiem czy dziesięć osób zgromadzonych przed barem.Później komputer miał przeanalizować nagranie: rozróżnić poszczególne osoby, nadać im numery, skojarzyć jedne z drugimi, na podstawie sensu słów i modulacji głosu, usunąć odgłosy zewnętrzne, takie jak hałas ruchu ulicznego i wiatr, i w końcu zapisać każdą rozmowę na osobnej ścieżce.Druga z operacji odbywała się o milę dalej.Przeprowadzana była z furgonetki należącej pozornie do firmy handlującej zwierciadłami i szkłem, o nazwie Jerry’s Glass Magic.W bocznych ścianach furgonetki wmontowane były przezroczyste lustra, które wkomponowano w logo nie istniejącej firmy.Roy czuł zawsze wewnętrzne zadowolenie na widok ekip inwigilacyjnych, szczególnie tych, które posługiwały się supernowoczesną techniką, gdyż należały one raczej do służb federalnych niż lokalnych.Ich dyskretna obecność wskazywała na to, że ktoś troszczy się o stabilizację społeczną i spokój na ulicach.Na ich widok czuł się zwykle bezpieczniej i mniej samotnie.Dzisiejszej nocy jednak nie podnosiło go to na duchu.Ogarnęły go mieszane uczucia.Nie mógł mu przynieść ulgi ani widok zespołów inwigilacyjnych, ani świadomość dobrej roboty, którą wykonywał dla Thomasa Summertona, ani cokolwiek, co świat miał do zaoferowania.Musiał odnaleźć istotę własnej jaźni, otworzyć drzwi duszy i stanąć twarzą w twarz z wszechświatem.Nim natknął się na jakiś sklep, zauważył urząd pocztowy, w którym było to, czego szukał [ Pobierz całość w formacie PDF ]