RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Osiem kropel uśmierzychy pomogło mu uporać się z tym - prawie.Zmierzył to, co pozostało z zapasów.Nie było tego dużo.Całkiem niedużo.Żywność również stawała się problemem.Od tak dawna nie złowili żadnej ryby, że kolejny atak roju śluzicy zaczynał się wydawać prawie miłą perspektywą.Żywili się maleją­cymi zapasami surowej ryby i sproszkowanych glonów, jak­by mieli środek arktycznej zimy.Czasami udawało się im wciągnąć ładunek planktonu za pomocą ciągniętego za okrę­tem pasma tkaniny, lecz jedzenie planktonu przypominało zjadanie piasku - był gorzki i niesmaczny.Dawały o so­bie znać choroby związane z niedostatkami pożywienia.Gdziekolwiek Lawler spojrzał, widział popękane usta, ma­towe włosy, plamistą skórę, wycieńczone i wymizerowane twarze.- To szaleństwo - mamrotał Dag Tharp.- Musi­my zawrócić, zanim wszyscy pomrzemy.- Jak? - zapytał Onyos Felk.- Gdzie jest wiatr? Kiedy w ogóle wieje, wieje ze wschodu.- To nie ma znaczenia - powiedział Tharp.- Znaj­dziemy sposób.Wyrzucimy za burtę tego drania, Delagarda, i zawrócimy okręt.Co na to powiesz, doktorze?- Powiem, że potrzebujemy deszczu i dużej ławicy ryb przepływającej blisko nas.- Już nie jesteś z nami? Myślałem, że zależało ci na powrocie tak samo jak nam.- Onyos ma rację - powiedział ostrożnie Lawler.- Wiatr jest przeciwko nam.Z Delagardem czy bez, możemy nie pokonać drogi powrotnej na wschód.- Co mówisz, doktorze? Że musimy żeglować doo­koła świata, aż dotrzemy do Morza Ojczystego z drugiej strony?- Nie zapominaj o Obliczach - wtrącił się Dann Henders.- Zanim zaczniemy piąć się na drugą stronę świata, dotrzemy do Obliczy.- Oblicza - powiedział Tharp ponuro.- Oblicza! Oblicza! Oblicza! Pieprzyć Oblicza!- Prędzej Oblicza nas wypieprzą - powiedział Hen­ders.W końcu bryza nadleciała i odświeżyła powietrze, wiejąc od pomocnego wschodu na południowy wschód, niosąc za­dziwiająco chłodny powiew, podczas gdy morze podnosiło się i burzyło, często przelewając się przez prawą burtę.Na­gle znów pojawiły się ryby, w obfitych, srebrnych masach, a Kinverson wyciągał ciężkie sieci.- Powoli - ostrzegał Delagard, gdy siedli do stołu.- Nie napychajcie się, bo popękacie.Lis przeszła samą siebie, przygotowując posiłki, wy­czarowując tuzin różnych sosów prawie z niczego.Jednak wciąż nie było wody, więc jedzenie stawało się wyczer­pującym zadaniem.Kinverson nakłaniał ich do jedzenia świeżej ryby, aby skorzystać z zawartej w niej wilgoci.Zanurzanie świeżych, krwawiących kawałków w wodzie morskiej podnosiło ich smak, chociaż zwiększało prag­nienie.- Co się z nami stanie, jeśli będziemy pić słoną wodę, doktorze? - spytała Neyana Golghoz.- Czy umrzemy? Oszalejemy?- Już jesteśmy szaleni - powiedział cicho Dag Tharp.- Tolerujemy pewną ilość słonej wody - powiedział Lawler, myśląc o ilości, którą sam konsumował ostatnio.Nie miał jednak zamiaru o tym wspominać.- Gdybyśmy mieli choć trochę słodkiej wody, moglibyśmy zwiększyć jej zapas, dodając do niej dziesięć do piętnastu procent mor­skiej wody.To by nam nie zaszkodziło, a nawet pomogłoby uzupełnić ubytki soli, którą wypacamy z siebie przez cały czas w tym upale.Jednak nie pożyjemy długo na nie roz­cieńczanej wodzie morskiej.Nasze ciała są w stanie przefiltrować ją i zamienić w czystą wodę, lecz nerki nie potrafią pozbyć się nagromadzonej soli, nie odciągając w tym celu wody z innych tkanek ciała.Bardzo szybko wyschniemy.Gorączka, wymioty, delirium, śmierć.Dann Henders zainstalował rząd małych słonecznych kotłów destylacyjnych, napełnionych częściowo wodą mor­ską i przykrytych przezroczystym plastikiem.Każdy kocioł miał wewnątrz naczynie, umieszczone tak, aby zbierało kro­ple świeżej wody, które skraplały się na wewnętrznej stro­nie plastiku.Lecz był to długotrwały proces.Uzyskanie w ten sposób słodkiej wody w ilości wystarczającej dla zaspokojenia potrzeb wydawało się niemożliwe.- Co będzie, jeśli wkrótce nie spadnie deszcz? - py­tała Pilya Braun.- Co poczniemy?Lawler wskazał na ojca Quillana.- Możemy spróbować modlitw - powiedział.* * *Późnym wieczorem następnego dnia, gdy upał trzymał ich w mocnym uścisku, a okręt prawie w idealnym bez­ruchu stał na wodzie, Lawler, wracając na noc do swojej kajuty, usłyszał Hendersa i Tharpa szepczących w pokoju radiowym.Chropowate brzmienie ich głosów było dziwnie irytujące.Gdy Lawler na moment przystanął w przejściu, w dół po drabinie zszedł Onyos Felk i skinął mu głową na powitanie; potem także wszedł do pokoju radiowego.Lawler, stojąc przed drzwiami swej kajuty, usłyszał, jak Felk mówi:- Na korytarzu jest doktor.Chcecie, abym go zaprosił do środka?Lawler nie słyszał odpowiedzi, ale musiała być po­zytywna, ponieważ Felk odwrócił się, skinął do niego i rzekł:- Może zaszedłby pan tutaj na minutkę, doktorze?- Już późno, Onyos.O co chodzi?- Tylko na chwilę.Tharp i Henders siedzieli ramię przy ramieniu w maleń­kim pokoju radiowym, a kapiąca świeca rzucała na nich ponury blask.Na stole stała butelka brandy z winnych wodorostów i dwie filiżanki.Tharp zazwyczaj nie pije, przy­pomniał sobie Lawler.Henders powiedział:- Napijesz się, doktorze?- Raczej nie, dziękuję [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl