RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jeśli się pozabijają, ja z tobą zatańczę.- Wyglądają za głupio, żeby się pozabijać - odważyła się powiedzieć Carrie.- Jak dinozaury.- A kiedy Frieda się uśmiechnęła, Carrie poczuła, że żelazna dłoń ściskająca jej wnętrzności zaczyna się rozluźniać.Zalała ją fala ciepła.Ulga.Odprężenie.- Gdzie kupiłaś tę sukienkę? - zapytała Frieda.- Cholernie mi się podoba.- Uszyłam ją.- Sama? - Frieda wytrzeszczyła na nią oczy w nie­kłamanym zdumieniu.- Gówno prawda! Carrie poczuła, że gwałtownie się czerwieni.- Naprawdę.Ja.ja lubię szyć.Kupiłam materiał u Johna w Andover.Wykrój jest całkiem prosty.- Chodźcie - popędzał ich George.- Zaraz zaczną grać.- Przewrócił oczami i zaczął się wyginać w szyderczej parodii tańca.- Wibracje, wibracje, wibracje.My, żółtki, kochamy te wielkie wiiibracje.Po wejściu na salę George zaczął robić miny i przedrzeź­niać Flasha Bobby'ego Picketta.Carrie opowiadała Friedzie o swojej sukience, a Tommy po prostu stał z uśmiechem i z rękami w kieszeniach.Wypychasz sobie smoking, zwró­ciłaby mu uwagę Sue, ale pieprzyć to, najważniejsze, że wszystko gra.Na razie wszystko gra.Jemu, George'owi i Friedzie pozostało niecałe dwie go­dziny życia.„Nadejście cienia" (s.132):Twierdzenie Białej Komisji, jakoby kluczowym punktem w całej sprawie były dwa wiadra ze świńską krwią za­wieszone na belce nad sceną, wydaje się zbyt słabo umotywowane, nawet w świetle braku konkretnych do­wodów.Jeśli przyjmiemy za dobrą monetę zeznania grup­ki przyjaciół Nolana (a mówiąc z brutalną szczerością, nie wydają się oni wystarczająco inteligentni, żeby umieć przekonująco kłamać), to musimy dojść do wniosku, że Nolan całkowicie przejął inicjatywę z rąk Christine Hargensen i osobiście zajął się tą częścią zadania.Nie rozmawiał, kiedy prowadził samochód; lubił prowa­dzić.Ta czynność dawała mu poczucie władzy, z którym nic się nie mogło równać, nawet pieprzenie.Droga rozwijała się przed nim w czarnobiałych kolorach, jak na fotografii.Strzałka szybkościomierza drgała tuż za siedemdziesiątką.Pochodził z rozbitej rodziny, jak to okreś­lają pracownicy opieki społecznej.Jego ojciec wyniósł się z domu, kiedy zbankrutowała niedbale przezeń prowadzona stacja benzynowa.Billy miał wtedy dwanaście lat.Od tego czasu matka zmieniła czterech kochanków.Ostatnio ob­darzała swymi łaskami niejakiego Brucie, nałogowego ob­żartucha.I sama powoli zamieniała się w wielki wór sadła.Ale to było nieważne, liczył się samochód.Samochód obdarzył go siłą.W liniach karoserii zaklęta była mistyczna moc.Samochód uczynił go człowiekiem, z którym inni muszą się liczyć, człowiekiem władającym mana.Nieprzy­padkowo większości swoich podbojów dokonywał na tylnym siedzeniu.Samochód był jego niewolnikiem i jego bogiem.Obdarzał życiem i mógł je odebrać.Billy wiele razy używał go jako narzędzia mordu.Podczas długich, bezsennych nocy, kiedy matka i Brucie kłócili się zażarcie, Billy zabierał torbę prażonej kukurydzy i wyruszał na krucjatę przeciw bezdom­nym psom.Czasami, kiedy wracał nad ranem i z wyłączonym silnikiem wjeżdżał do garażu, który zbudował na tyłach domu, przedni zderzak dosłownie ociekał krwią.Chris poznała już jego zwyczaje wystarczająco dobrze, żeby nie silić się na konwersację, która i tak zostałaby zignorowana.Siedziała obok niego zjedna nogą podwiniętą pod siebie, obgryzając paznokcie.Światła samochodów pędzących z naprzeciwka szosą 302 rozświetlały jej włosy zamieniając je w srebro.Zastanawiał się, jak długo jeszcze z nim zostanie.Może tylko do dzisiejszego wieczoru.W jakiś dziwny sposób od samego początku wszystko ku temu zmierzało, a kiedy już cała rzecz się dokona, wtedy to, co ich wiąże, zacznie się rozpadać - aż wreszcie staną się sobie tak obcy, że prze­staną rozumieć, co właściwie ich do siebie ciągnęło.Pomyś­lał, że Chris, zamiast wydawać mu się jakąś boginką, coraz bardziej zacznie mu przypominać typową sukę z wyższych sfer i coraz bardziej będzie miał ochotę trochę jej przyłożyć.Albo nawet więcej niż trochę.Utrzeć jej nosa.Wjechali na szczyt Brickyard Hill.W dole widać już było budynki szkolne i parking zapchany nowiutkimi, błyszczą­cymi samochodami tatusiów.Na ten widok poczuł, jak znajome uczucie wstrętu i nienawiści podchodzi mu do gardła.Mamy coś dla was(niezapomniany wieczór)w prezencie.Będzie dobra zabawa.Skrzydła budynku szkolnego były ciemne, ciche i ponure; westybul oświetlała zwykła żółta żarówka, a przeszklona ściana sali gimnastycznej jarzyła się delikatną, eteryczną pomarańczową poświatą.Ponownie poczuł gorycz w ustach i gwałtownie zapragnął rozwalić to wszystko w kawałki.- Widzę światła.Widzę światła na balu - wymamrotał.- Co? - Chris, nagle wytrącona z własnych rozmyślań, odwróciła się do niego.- Nic.- Dotknął nasady jej szyi.- Chyba pozwolę ci pociągnąć za sznurek.Billy przygotował to sam, ponieważ aż za dobrze wiedział, że nikomu nie można ufać.To była trudna lekcja, o wiele trudniejsza niż wszystko, czego uczono w szkole, ale Billy dobrze ją opanował.Chłopcy, którzy poprzedniej nocy pojechali z nim na farmę Henty'ego, nie wiedzieli nawet, do czego potrzebował tej krwi.Być może podejrzewali, że Chris maczała w tym palce, ale nie mogli być pewni.Dotarł do szkoły parę minut po północy, z czwartku na piątek, i najpierw dwukrotnie objechał budynki dookoła, żeby się upewnić, że wszędzie jest pusto i żadnego z dwóch policyjnych wozów z Chamberlain nie ma w pobliżu.Z wyłączonymi światłami wjechał na parking i zatrzymał się pod tylną ścianą budynku.Za sobą widział boisko do piłki nożnej okryte jasnym, połyskliwym oparem, ścielącym się nisko przy ziemi.Otworzył bagażnik i zdjął pokrywę ze skrzyni z lodem.Krew zamarzła na kamień, ale to nic nie szkodziło.W ciągu następnych dwudziestu czterech godzin na pewno odtaje [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl