[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Na tym się znasz - zauważył myśląc o kawie.- Ale przecież słonka przyleciała? - dodał w formie pytania.- Nad naszym domem nigdy nie ciągnęły - odparła gospodyni pospiesznie, zadowolona, że ma cośkolwiek do powiedzenia.- Posiedź spokojnie - dorzuciła i zniknęła na chwilę, aby przez ten czas niebezpieczne pytania zdążyły się rozwiać i zniknąć.Czas płynął.Mattis siedział ciągle na tym samym miejscu.- Pewno są zlani potem - powiedział do gospodyni, która już przygotowywała następny posiłek.- Czy myślicie, że powinienem do nich pójść?- Za późno.Niedługo wrócą.Siedź w spokoju - dodała widząc jego bezradność.- Nawet nie byliby zadowoleni, gdybyś teraz do nich poszedł.Ta kobieta mądrze myślała i mówiła.Mattis kręcił się na stołku, bał się spotkania z ludźmi wracającymi z pola.Po chwili gospodyni wyszła na podwórze i zawołała ich.Jakże pragnął w tej chwili znaleźć się z nimi i razem myć ręce w potoku!Nadchodzą.Drzwi izby były szeroko otwarte.Chwilę ociągali się z wejściem.Mattis, który miał dobry słuch, nastawiał ucha, czy padnie słowo: “Pomyleniec!” Tak.Chłopak je powiedział.W związku z czym, tego Mattis nie wiedział.Wszyscy troje weszli do izby.Mattis skulił się na stoiku.Niezmiernie zawstydzony zwrócił się do gospodarza.- Miałem pójść dopięć resztę moich rzędów, ale zostałem zaproszony na kawę.Gospodarz skinął głową dosyć sztywno.Plecy mu zdrętwiały, dlatego był mniej życzliwie usposobiony niż rankiem.- Już dawno dokończyliśmy twój kawałek - powiedział.- Nie mógł zostać niedopielony.Chłopiec i dziewczyna przeszli obok Mattisa, jakby go nie Widzieli, wyglądali na zmęczonych.- Chodź jeść, Mattis - zapraszał mimo wszystko gospodarz.A zatem pominął sprawę milczeniem.- Tak, warto coś zjeść - odparł Mattis, chociaż równocześnie ogarniała go niepewność.Zasiedli do stołu, widok dwojga zakochanych pokrzepił Mattisa.Spodziewał się, że młodzi będą zerkali na niego spod oka i chichotali, oni jednak zachowywali się spokojnie i patrzyli na Mattisa życzliwie.Pewno gospodyni, zanim weszli do domu, pouczyła ich, jak mają postępować.Znał się na tym.Dlaczego tak się działo, nie rozumiał, ale miał od razu lepsze samopoczucie.Szkoda tylko, że młodzi byli wyczerpani, bo obecnie wydawali się mniej zakochani niż rano.“Wielka szkoda, że tak jest" - pomyślał.Ogromnie pragnął porozmawiać o tym z dziewczyną, teraz właśnie, kiedy siedzieli naprzeciwko siebie przy jedzeniu.Nie spuszczał z niej wzroku.Świeżo umyte dziewczęce dłonie trzymała na stole.Była powabna.- Czy jesteś zmęczona? - odważył się zapytać.Zupełnie bezwiednie wymówił te słowa łagodnym, macierzyńskim tonem, toteż wszyscy obecni ze zdumieniem spojrzeli na niego.Dziewczyna zarumieniła się i szybko, półgłosem odpowiedziała:- Tak - rzucając jednocześnie spojrzenie temu, który dla niej był zawsze dobry i pełen zrozumienia i który mocno ją obejmował.Wszyscy czekali na dalsze słowa Mattisa i doczekali się.- To naprawdę szkoda, kiedy się jest parą zakochanych? - oświadczył.Znowu wszystko mu się pokręciło i powiedział coś niemożliwego.Chociaż rzeczywiście wyraził to, co myślał.Wybuchnęli śmiechem i znowu zabrali się do jedzenia.Mattis śmiał się także.Może jednak zachował się niegrzecznie? Śmiejąc się rżał jak koń, wszyscy bawili się tym śmiechem.Potem zapadła cisza.Śmiertelna cisza.Co się stało? Nikt nie wiedział.Wstali od stołu.Praca na ten dzień była skończona, gospodarz zapytał młodych, czy mogą przyjść nazajutrz rano, aby mu nadal pomagać.- Chętnie - odpowiedzieli i odeszli.Mattis długo patrzył za nimi.On sam jutro nie przyjdzie, toteż dzisiaj chciał się cieszyć ich widokiem jak najdłużej.- Mnie jutro nie potrzebujecie? - Mattis zmusił się do postawienia tego pytania.Biorąc pod uwagę miniony dzień, nie należało mieć wielkiej nadziei.Gospodarz oczywiście nie chciał Mattisa.- Nie widzę wielkiego pożytku z twojej pracy - odpowiedział.- A ty jak sądzisz? Teraz jednak obliczymy się za dzień dzisiejszy.- Nie.Nic nie zrobiłem.Tak jest, trudno.- O, coś niecoś musisz dostać.- No, to za dwa rzędy! -powiedział Mattis ogromnie zdenerwowany.- Ale nie za więcej.Policzcie [ Pobierz całość w formacie PDF ]