[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nagle wtrącił się Eet.Nie zwrócił sięjednak do mnie. To na nic.Nie możesz go zabić. Ty.ty. Głos strażnika zmienił się w przerazliwy pisk. Załatwię cię!Usłyszałem świst lasera i przywarłem do drabiny.Nie kontrolując tego, co robię,wspiąłem się wyżej.W powietrzu czułem zapach ozonu.Nad głową świsnęły mi wiązkiwystrzelone z lasera.Znów usłyszałem Eeta. Twój strach cię zniszczy.Udowodniłem ci to mówił bardzo spokojnie. Opanuj się.Nie jesteś przecież głupi.Nie widzisz, że w tej sytuacji pozostaje namtylko połączyć siły? Spójrz na podgląd kamery.Spójrz!Z góry dobiegł mnie nieartykułowany krzyk.Eet zwrócił się do mnie. Wchodz!Pokonałem dwa ostatnie stopnie i wskoczyłem do środka.W ręku trzymałem laser,byłem gotów użyć go w każdej chwili.Nie było jednak takiej potrzeby.Hory stał plecamido mnie.Ręka, w której trzymał broń, opadła mu bezwładnie.Wpatrywał się w monitor.Zajrzałem mu przez ramię, żeby zobaczyć, co tak przykuwa jego uwagę.W poprzek zatoczki, zmierzając w stronę platformy, przedzierał się przez busz jakiśkwadratowy, metalowy obiekt.Kierował się prosto na małą plażę.Nie wiedziałem, co tojest, ale na szczycie tego czegoś znajdował się nieduży otwór.I z pewnością nie kryło siętam nic przyjemnego.Nie miałem pojęcia, jak uzbrojony był nasz statek, ale z pewnością istniała broń,której nie potrafi się przeciwstawić.W tej sytuacji mógł nas uratować jedynie szybkistart.Ale.Przypomniałem sobie o pręcie, którym zablokowałem dolny właz.Nie byłomowy o starcie, dopóki luk pozostawał otwarty. Eet. Nie zwracałem uwagi na Hory ego. Muszę odblokować właz.Bez tegonie wystartujemy.Rzuciłem się w stronę drabiny.Zsuwałem się po niej bardzo szybko.Parę razyupadłem.Dotarłem do najniżej położonego korytarza i pędem wpadłem do luku.Okazało się, że aż za dobrze zablokowałem właz.Musiałem uderzyć pręt kilka razy kolbą,żeby ustąpił.Naparłem na drzwi, które zamykały się przerazliwe wolno.Zamknąłem jew końcu i zabezpieczyłem najlepiej, jak potrafiłem.139Dysząc ciężko, wróciłem do drabiny.Jeśli Hory również zdecyduje się nanatychmiastowy start, muszę błyskawicznie dotrzeć do fotela.Poza tym nie wiedziałem,co działo się teraz w kabinie pilota.Wchodziłem trochę wolniej niż schodziłem.Starałem się jednak wrócić do kabinyjak najszybciej.Byłem przygotowany na to, że Hory znów ostrzela mnie z lasera alboprzynajmniej zacznie mi grozić.Strażnik trzymał obie ręce na panelu.Nie był to jednak panel pilota, ale zestawjakichś innych przycisków, nieco z boku.Na ekranie monitora zobaczyłem promień.Wystrzelił ze statku i leciał wprost na tajemniczy obiekt, który wynurzał się już z buszu.Promień przemknął ponad platformą i uderzył w metalową ścianę obiektu.Wiązka lasera wniknęła w obiekt, nie robiąc mu żadnej krzywdy.Zdawało mi sięnawet, że to coś po prostu pochłonęło promień wystrzelony z naszego statku.Spojrzałem na Eeta.Zobaczyłem poszarpaną i wypaloną masę, która leżała obokuprzęży fotela.Jeśli to klatka Eeta, nie okazała się zbyt trwała.Eet siedział teraz w fotelupilota i wpatrywał się w ekran równie intensywnie jak Hory.W chwilę pózniej statek zatrząsł się, jakby otrzymał cios.Nie uderzył w nas jednakmetalowy obiekt.Zajęliśmy się jednym przeciwnikiem, a tymczasem drugi zaatakowałnas od tyłu.Nie było czasu na sprawdzenie, jaki charakter miał ten atak.Mogliśmyjedynie doświadczyć jego skutków.Utrzymałem się na nogach tylko dlatego, że w poręzłapałem się fotela.Hory wpadł na panel z przyciskami, przy których manipulował,odbił się od niego i osunął na podłogę.Podświetlane przyciski na panelu sterowaniaoszalały.Eet skoczył na konsolę.Statek przechylił się.Z pewnością nie staliśmy już na trzechpodporach.Jeszcze jedno takie uderzenie i przewrócimy się, tracąc wszelkie szansę nastart. Zapnijcie pasy! krzyknął Eet. Startujemy.!Chwyciłem Hory ego, wciągnąłem go na fotel pilota i przypiąłem mocno nas obu.Widziałem, jak Eet wciskał różne przyciski.Rzeczywiście odlecieliśmy.w nicość.Rozdział osiemnastyW ustach czułem smak krwi i kręciło mi się w głowie. Murdoc!Próbowałem unieść głowę.Leżałem na gładkiej powierzchni.Jej drgania sprawiały,że czułem każdy siniak i zadrapanie.Podczołgałem się w stronę ściany, oparłem o niąi jakoś udało mi się wstać.Walcząc z otępieniem, rozejrzałem się dookoła.Eet cały czas tkwił przy panelusterowania.Hory, podobnie jak ja, próbował się podnieść.Poruszał się ociężalei z trudem.Z rany na policzku ciekła mu krew.Odwróciłem się do Eeta. Jesteśmy w powietrzu? Nie mieliśmy najlepszego startu.Wyglądał tak, jakby nic mu się nie stało. Lecimy z góry ustalonym kursem. zacząłem coś sobie przypominać [ Pobierz całość w formacie PDF ]