[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Troje myśliwych cierpliwie przeczekało tę penetrację.Zaraz potem pojawił się drobny kłopot.Pusty dotychczas camping odrobinę się ożywił.Za ladą pawiloniku spożywczego ukazała się sprzedawczyni, a obok jednego z zaparkowanych przed wyjazdem samochodów zaczęli kręcić się jacyś państwo z małym dzieckiem.Sprzedawczyni nie przeszkadzała, okno Rudego Sprężynowca znajdowało się po stronie przeciwnej niż pawilonik i nie mogła widzieć, co się przy nim dzieje, państwo przy samochodzie jednakże kręcili się po tej samej stronie.Trzeba było czekać, aż odejdą, i wówczas dopiero droga do tajemnicy stanęła otworem.Janeczka i Pawełek działali solidarnie.Jedno zajrzało do okna, podczas gdy drugie stało na straży, potem się zmienili.Rudy Sprężynowiec okazał się obrzydliwy, zasunął zasłonkę.Zasunął ją jednak niezupełnie dokładnie, w środku pozostała szpara, przez którą było widać kawałek stolika i ręce.Krótkie, pękate palce Rudego Sprężynowca i chude, nerwowe dłonie szczurzego pyszczka.Pękate palce kładły na stół banknoty, które z chciwością zagarniały chude dłonie.Słychać było szmer rozmowy, ale słów nie udało się rozróżnić.Janeczka i Pawełek, ukryci na skraju lasu, obejrzeli sobie jeszcze rozstanie wspólników.Najpierw wychylił się szczurzy pyszczek, rozejrzał się wokół, wyskoczył z domku i szybkim krokiem, pozostawiając samochód, pomaszerował drogą do osiedla.W chwilę później Rudy Sprężynowiec spokojnie zamknął domek i udał się przez las na plażę.Sprawa była jasna, porozumieli się pod każdym względem.Dalsze tropienie szczurzego pyszczka wykazało, że nie jest spragniony towarzystwa porucznika.Porucznik przejechał drogą tam i z powrotem, szczurzy pyszczek zaś, ujrzawszyz daleka motor, szybko skręcił za zabudowania, przedzierając się aż do trzcin nad samym Zalewem.Następnie wszedł do jednego z domów i ugrzązł tam na długo.Rudy Sprężynowiec aż do godziny czternastej wykazywał przerażającą ruchliwość.Pętał się po całej plaży, zaczepiał ludzi w porcie, łaził po lesie i znów szedł na plażę.O czternastej zjadł obiad i uspokoił się wreszcie.Ustawił leżak przed domkiem, usiadł na nimi gapił się na gęste, wysokie trzciny, zasłaniające Zalew.Zważywszy, że widok ten nie był zbyt pociągający, należało mniemać, odpoczywa w przewidywaniu nocnej pracy.Janeczka i Pawełek byli zupełnie pewni, że wyczyny na cmentarzu zostaną wznowionetej nocy.Leźli teraz przez las ślamazarnie, również traktując to jako wypoczynek.Pawełek ciągle nie mógł przeboleć braku aparatu fotograficznego.- Patrz, jakby to było fajnie! - wspominał, rozżalony.- Samochód to mięta, na samochód mamy dowód, ten obracany numer.Prztykał gdzieś pod kierownicą, musi być cała instalacja, nawet jakby zdemontowali, milicja znajdzie ślady.Oni to potrafią.Ale potem? Jak ten z uszami wchodził do Rudego Sprężynowca i wychodził.! Pies z kulawą nogą nie widział, żywego ducha nie było, a my pstryk! I już, jest, proszę, w samych drzwiach! I potem przez okno, pstryk.!- Ale przez okno mało było widać - przypomniała Janeczka.- Tylko pieniądze.- To jeszcze ci mało? Coś ty chciała, żeby go akurat mordował?! Dawał mu te pieniądze, jakby chorągwią machał!- Ciekawe, czy już odjechał.- Możemy sprawdzić.Pójdziemy dołem, zobaczymy czy Chaber znajdzie ślady na drodze.A w dodatku to nie były nasze pieniądze, tylko zagraniczne.Na zdjęciu by wyszły.- Dolary - orzekła Janeczka.- Tacy różni zawsze sobie płacą dolarami.Czekaj, niechon zacznie od razu.Chaber.!Wezwany pies z lekkim obrzydzeniem powąchał migdałowy ołówek i natychmiast poinformował, że niemiła woń ciągnie się na drodze w obie strony.Po krótkiej naradzie państwo skierowali go w stronę campingu.- Widocznie odjechał - rzekł Pawełek.- Ale możliwe, że wrócił.W każdym razie lepiej sprawdzić.Chaber doprowadził do krzaka bzu, za którym poprzednio stał samochód szczurzego pyszczka, usiadł na chwilę, wskazując, że znalazł źródło woni, i już gotów był wracać.Pawełek go powstrzymał.- Co jest? - zdziwił się podejrzliwie.- Przecież samochód stoi! Dlaczego on tam nie idzie?Janeczka obejrzała się.Granatowy fiat stał zaparkowany w innym miejscu, na skraju szeregu samochodów przed ogrodzeniem campingu.Nie rzucał się w oczy, ale dla psanie powinno mieć to znaczenia.- Chaber, szukaj samochodu! - powiedział zachęcająco.- Samochód ma być.Szukaj samochodu!Rozkaz poparty był gestem.Chaber zrozumiał, posłusznie ruszył wzdłuż szeregu samochodów, obwąchując koła.Wystawił zwierzynę najpierw przy białej skodzie, następnie przy małym żółtym fiacie, przy dużym fiacie czerwonym i wreszcie przy granatowym.Następnie wbiegł na teren campingu i wskazał chłodnię.Rodzeństwo przyglądało mu się najpierwze zdumieniem, a potem ze zgrozą.- Rozumiem - rzekł Pawełek ponurym głosem.- Ten olejek jest faktycznie solidny i teraz śmierdzi wszystko, co tylko jechało drogą.Niedługo będzie śmierdziała cała mierzeja.Ładnie wyglądamy!- Ale główne miejsce znalazł od razu - zauważyła Janeczka.- Powinien był iść prostodo tamtego fiata.Dlaczego nie poszedł?Pawełka tknęło.- Czekaj no! Czy to aby ten sam.?- Numer tego z uszami!- A kto ich tam wie.Niech ja obejrzę licznik!Podkradł się od strony lasu i wrócił, pełen triumfu.- Proszę! Dwadzieścia dwa tysiące osiemnaście! Mniej niż było! Nikt mi nie wmówi,że jeździ do tyłu, to ten drugi!- W takim razie idziemy stąd! - rozkazała energicznie Janeczka [ Pobierz całość w formacie PDF ]