RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaprawiony whandlowych negocjacjach Kaget mówił po gaijsku doskonale, a do miejscowego akcentu Capras jużprzywykł - Kazar nasz, oby ujrzał on porażkę wrogów i triumf przyjaciół, posyła je razem ze swoimsłowem.Jeśli chcesz żyć wśród obcokrajowców i nie czuć się jak dureń - naucz się ich języka, aleCarlo Capras obce słowa zapamiętywał z trudem nawet w dzieciństwie, a poza tym miał zbyt wielespraw z korpusem.Dobrze jeszcze, że wszyscy trafiający się marszałkowi Kageci znali jeśli niegaijski, to talig, a znajomość kageckiego u samego Hammaila budziła poważne wątpliwościCaprasa.I pewnie nie jego jednego, inaczej dlaczego niby wszystkie posłania kazara przekazywanebyły w miejscowym mamrotaniu, do którego dołączeni byli nosiciel słowa kazara i tłumacz.W tymprzypadku - Kurpodaj. Nosiciel, korpulentny kazaron w malinowym stroju, wstał i zawrzasnął, znów przypominająco Zoi.Capras, okazując uwagę, dyplomatycznie skłonił głowę.Z wrzasku rodził się potok.WGaifie opisywanie nabitych guzów było w złym tonie, w Kagecie natomiast lubiano się skarżyć.Todrażniło, chociaż tym razem powód do lamentów był ważki.Posiadłości pięciu możnychstronników Hammaila, w tym także malinowego Buszuszy, padły ofiarą ataku poszczutych przezBaatę  irbisów.Buszusza wymachiwał rękoma i krztusił się szczegółami -  Kurpodaj z trudem nadążałtłumaczyć.Wszystko było koszmarne: krew, pożary, zniszczone domy, wdowy i sieroty.Jednegoprzyjaznego wobec Gaify kazarona porąbano na kawałki w pełnym tego słowa znaczeniu, drugispłonął w pożarze.Ocalali opowiadali o biriezyjskich bezeceństwach takie rzeczy, że krew wżyłach zastyga.To oczywiste, że podstępny Lisek chce zastraszyć południowych śmiałków.Oczywiste jest także, że mu to nie wyjdzie, południowi śmiałkowie nie zdradzą swojego Hammailai nie zawiodą zaufania wielkiej i szlachetnej Gaify, ale jakże ciężko jest słyszeć o spadających nakwitnący kraj nieszczęściach!Hammail-lo-Zaggaz zwołuje kazaronów na wielkie spotkanie, gdzie zostanie podjęta decyzja,jak odeprzeć Baatę i stojących za jego plecami czarno-białych zabójców, a na odważnego CarloCaprasa spogląda z nadzieją cała Kageta.Jego wojownicy samą swoją obecnością odstrasząkrwiożerczych  irbisów i wzbudzą pewność siebie w towarzyszach szlachetnego Hammaila.Dalej można było nie słuchać.Carlo zerknął na adiutanta, a ten lekko przymknął oczy,potwierdzając dokładność tłumaczenia.Nad Kagetą wisiała wojna, a w Gaifie, sądząc zewszystkiego, już się toczyła, i trzeba było decydować, w jaką jamę skakać i co ratować: kazara,ojczyznę czy siebie.4- Był pan bardzo przenikliwy - zauważyła pani Skwarza - Bardzo.Emil odstawił kielich i roześmiał się.Obietnicę sądu szybkiego i niemiłosiernego dlawszystkich maruderów, grabicieli, gwałcicieli i innych naruszycieli dyscypliny można było nazwaćprzeróżnie, ale przenikliwą?! Francesca też się uśmiechnęła, czymś przypominając matkę.- Czeka mnie długa droga, pani - wyjaśnił swoją przenikliwość Savignac - Nie mogę dopuścićnieporządku w powierzonej mi armii.Różnych.obiboków można rozpuścić przez kilka dni, adoprowadzać ich do przytomności - przez miesiąc.- Rozpuścić można i w jeden wieczór - w zadumie powiedziała rozmówczyni - szczególniejeśli są po temu sprzyjające okoliczności.Nieprzyjemne jest dla mnie mówienie o niektórychrzeczach, ale sojusznicy potrzebują pańskiej uwagi nie mniej niż żołnierze.Znam felpijskichmarynarzy i, choć niezbyt dobrze to o mnie świadczy, dowiedziałam się, ile mogłam, o bordońskichpannach.I pierwsi, i drugie.są gotowi na wiele. - Wyobrażam sobie - On naprawdę sobie wyobrażał i jeszcze niedawno wspomnienia oBerterozzo wydawały się przyjemne - Miasto jest bardzo duże i raczej nie zdążę go zwiedzić,zresztą, przyznaję, wcale mi do tego nie spieszno.Tutaj potrzebni są swoi.Akurat zamierzałemporozmawiać z naczelnikiem straży miejskiej.- I wtedy pojawiłam się ja - podpowiedziała rozmówczyni - Pozostaje mi tylko jeszcze razprzeprosić i przypomnieć, że bynajmniej nie domagam się okazywania uwagi mojej osobie.Terazjuż pózno, ale jutro pan zajmie się naczelnikiem bordońskiej straży, a ja porozmawiam z Urgotami.Oni już zaproponowali pomoc z rozmieszczeniem wokół miasta strażnic?- Tak.Blokada to blokada.- I powinna przynosić dochód wszystkim, a nie tylko Tomasowi.Wy, wojskowi, rzadkomyślicie, skąd się biorą pieniądze, a dla nas, kupców, zwycięstwa i porażki - to transakcje.Onemuszą być udane.Teraz może się pan oburzać.- Już to zrobiłem.Dziesięć lat temu.Przyjaciel naszej rodziny, hrabia Valmon, powiedziałcoś podobnego.Prawie się pokłóciliśmy.- Prawie?- Z Bertramem można się porządnie pokłócić tylko wtedy, jeśli on sam tego zechce.Poza tymmój brat i moja matka zgadzali się z nim, a nie ze mną.- Wicehrabia Valme to jego syn?- Tak [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl