[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To jest lato? Kerra wpatrywała się w Sithankę.Kobieta miała dwadzieścia pięć,góra trzydzieści lat i wyglądała wyjątkowo zdrowo.Po raz pierwszy wśródspotkanych tu Sithów Kerra zobaczyła malunki na jej twarzy - srebrzyste paski,które otaczały oszronione policzki i dopełniały wizerunku wojowniczej królowej.Tak, jej wygląd robił wrażenie.Arkadia wydawała się równie zaintrygowana jak oni.Popatrzyła na Kerrę iuśmiechnęła się znacząco.- Powiedziałam bez broni", Jedi.- Słucham? - Kerra spojrzała w dół i zobaczyła laskę Rushera, którą wciążtrzymała w lewej dłoni.- Ach, o to chodzi - powiedziała i wzięła ją w obieręce.- W porządku.- Złamała laskę na kolanie i rzuciła obie częściRusherowi, który spiorunował ją wzrokiem i cisnął połówki na lód.Arkadia w końcu zwróciła na niego uwagę.- To jest Kerra Holt z Republiki, z którą rozmawiałam wcześniej.A pan jestkim? - Jarrow Rusher z Brygady Rushera.- Zasalutował.- To mój statekzmusiliście do lądowania. Gorliwość".- Gorliwość" - powtórzyła Arkadia.-Tak jak okręt admirała Morvisa?- Właśnie - potwierdził Rusher, wyraznie pod wrażeniem.- Wie pan, że jego wyczyny podczas pierwszej bitwy o Omonoth to było oszustwo?- Kobieta mówiła bardzo rzeczowo.- Najwyrazniej wie pani coś, czego ja nie wiem.- Zapewne.Sięgającymi do pół uda butami kobieta trąciła gada, który zaczął okrążaćstojącą na mrozie parę.Kerra w tym czasie przyglądała się Rusherowi.Brygadier kompletnie oniemiał.Arkadia podważyła zasługi jednego z jegobohaterów historycznych i zrobiła to w sposób wybitnie autorytatywny.Muszę się poduczyć, żebym też mogła tak robić, pomyślała Kerra.- Postanowiła nas tu pani ściągnąć - przypomniał Rusher.- Co mogę dla panizrobić?- Pytanie brzmi: co ja mogę zrobić dla was? - odparła Arkadia, zatrzymującberalyksa.- Tak jak mówiłam, chcę wam pomóc.Kiedy was znalezliśmy,opuszczaliście właśnie Byllurę.O ile wiem, macie na pokładzie uchodzców.Kerra przyglądała się kobiecie, która właśnie zsiadała z wierzchowca.Jedisięgała Arkadii tylko do brody.- Uchodzcy nie mieli nic wspólnego z tymkonfliktem - wyjaśniła Kerra.- My tylko tamtędy przelatywaliśmy.- Wiem - odparła Arkadia, wydłubując lód z oczu beralyksa.- Sami nam o tympowiedzieliście.I wiem też, co się stało w Daimanacie.Z arxeum, do któregozmierzali uchodzcy - dodała.Rusher popatrzył na Kerrę, zdziwiony.Niewspominali w transmisjach o tym, skąd się wzięli ich pasażerowie.- Jestem gotowa pomóc waszym uczniom - ciągnęła Arkadia, nie patrząc na nich -izaspokoić potrzeby pańskiego statku, brygadierze.Ale ja też czegoś od waspotrzebuję.- Nagle odwróciła się w ich stronę.- Macie u siebie jednegouchodzcę z Byllury - powiedziała, przewiercając Kerrę wzrokiem.- W tejchwili chcę tylko jednej rzeczy.zobaczyć się z Quillanem.Kerra zesztywniała.- Słucham?- Nie igraj ze mną, Kerro Holt - ostrzegła Arkadia, spoglądając na nią.-Wiem, że na pokładzie waszego statku przebywa Lord Quillan z Byllury.Jestemgotowa udzielić wam pomocy, ale pod warunkiem, że przyprowadzicie chłopca.Rusher zrobił krok w kierunku rampy, ale Kerra złapała go za rękę.- Chwileczkę - powiedziała.Przyjrzała się Arkadii i machnęła ręką.-Posłuchaj, czymkolwiek był ten chłopak.już tym nie jest.Widziałam, cozrobiliście ze statkami Diarchii.Wiem, że on był waszym rywalem.Ale teraz niestanowi już żadnego zagrożenia.- Zastanawiała się, co też jej przyszło dogłowy, żeby występować w obronie Sitha.Ale ta żałosna istota pod strażą wcalego nie przypominała.Już nie.- Nie musisz go zabijać.Arkadia popatrzyła naKerrę.Jej twarz nie zdradzała żadnych emocji.Po chwili lodowatego milczenianagle wybuchła śmiechem.- Zabijać go? Oczywiście, że go nie zabiję! -zapewniła, uśmiechając się szeroko.- Jestem jego siostrą.Daleka od wykończenia cytadela Arkadii położona była wewnątrz kilkupołączonych ze sobą lodowych kalder.Zawartość podziemnych zbiorników dawnowyparowała, więc budowniczowie wznieśli po prostu rzędy lodowych filarów, któreobłożono warstwą transpastali.W efekcie powstała olbrzymia hermetyczna komora,znacznie większa, niż mogłoby się wydawać z zewnątrz, i wystarczającoprzestronna, by pomieścić całe miasto.Jak ślimak ukryty w skorupie, pomyślałaKerra.Calimondretta, jak nazwała ją Arkadia, była równie pełna życia jakpowierzchnia planety martwa.Wysiadając z kabiny gąsienicowego pojazdu, któryprzysłała po nich Arkadia, Kerra obejrzała wielkie atrium.Setki robotnikówprzemierzały sztuczne podłoże, zastawione stertami zapasów [ Pobierz całość w formacie PDF ]