[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znowu zapadła cisza.Uświadomiłem sobie, że 2 InkrustowanaCzaszka chce, abym na niego spojrzał.Uniosłem głowę, ale moje noweciało powstrzymało mnie przed kontaktem wzrokowym - nic dziw-nego, patrzenie w oczy tym, którzy są lepiej urodzeni i stoją wyżejw hierarchii, nie należało do dobrego tonu - więc wbiłem spojrzeniew glify wytatuowane na piersi mężczyzny.Nigdy nie widziałem po-dobnych.Zapewne jakiś tajny język, szyfr.2 Inkrustowana Czaszkaodłożył cygaro, które dotychczas trzymał między kciukiem i palcemwskazującym, na niewielki stołeczek.Uczynił to z nieświadomą gracją,która z czymś mi się skojarzyła, tylko z czym, do cholery.och, jużwiem.Z japońskim kelnerem, który podawał herbatę - chyba w Naoe,restauracji japońskiej w Miami, gdzie byłem z Sylvana.Stary człowiekwykonał dla nas prawdziwy popis, przygotowując napój, a potem od-łożył drewniane mieszadełko przy dzbanku w ten specjalny sposób.Tyle tylko, że w ruchach 2 Inkrustowanej Czaszki była ciężka, pełnanamysłu wyniosłość, niemająca nic wspólnego z japońskim lubazjatyckim wdziękiem, nie znalazłem też podobieństwa do Navajoczy innych Indian - było to całkowicie w stylu Majów.Czułemspojrzenie mężczyzny jak kamienne ostrze przeszywające mi tors,żyły na moich przedramionach, drżące palce, po czym powracającedo mojej twarzy.Na pewno szukał mikroekspresji, które zdradzą muo mnie więcej.Ale skoro miał w głowie moje wspomnienia, czemunie wiedział, co myślę? Może jego umysł nie zaabsorbował tyludanych co Szakala? Albo może 2 Inkrustowana Czaszka był twardszyniż Szakal i stłumił moją świadomość.No, dalej.Muszę cośwymyślić.Co tu się właściwie stało? Wiadomo, że 2 InkrustowanaCzaszka wyznaczył Szakala, by służył 9 Szponiastemu Kolibrowi zasobowtóra.Tak? Zatem w którymś momencie ceremonii zapewneposzedł się pożegnać czy coś.Dlatego 2 Inkrustowana Czaszkaznalazł się w królewskiej komnacie z Szakalem.I przejął sporą częśćmojej świadomości, fednak udało mu się zachować w całości własnątożsamość.A przynajmniej udało mu się utrzymać władzę nadswoim ciałem.Jak widać.Chryste, co za pieprzony burdel.Chociaż Taro chyba kiedyś wspo-mniał mi, że może wystąpić - jak to nazwał - rozproszenie transmi-sji.Oczywiście wzruszyłem na to tylko ramionami.Podobno nawetrozważano, czy nie umieścić mojej świadomości w promieniu o więk-szym zasięgu, by dotrzeć do więcej niż jednej osoby.Ale sanktuariumna szczycie mul było jedynym miejscem, które było dobrze określonew czasie i w którym, dzięki kamiennym ścianom, rozproszenie pro-mieni niosących dane z encefaloskopii molekularnej mojego mózgubędzie najmniejsze.Zresztą gdyby mnie tak przerzucono bez ładu iskładu, kto wie co by się stało.Tłum Jedów i semi-Jedów biegają-cych we wszystkie strony to recepta na kłopoty nawet w dwudziestympierwszym wieku.- Przybyłeś, by nauczyć się, jak grać przeciwko dymnym - stwierdził 2 Inkrustowana Czaszka.Dzięki pamięci Szakala wiedziałem, żemiał na myśli to, co tak zwany mieszkaniec Zachodu błędnie uznałby za bogów.Ale czy mówimy o Grze? Chyba tak.Czy 2 Inkrustowana Czaszka wiedział, jak grać? Czy jest Strażnikiem Dnia? Możewszyscy ajawob wielkich rodów byli w pewnym sensie StrażnikamiSłońca.Przynajmniej znalazłem się nareszcie we właściwym miejscu.Czy powinienem spytać o Grę? Najlepiej jeszcze, żeby pojawiłosię więcej Strażników.A czy przybędzie tuWięcej takich jak ty?- zapytał 2 Inkrustowana Czaszka, tym ra-zem w iksyjskiej odmianie języka ch'ol.- Nie.Zapewne nikt już nigdy.Nie warto wyjaśniać, pomyślałem.I myślisz, że możeszPogrzebać siebie%7ływcem, tak? Iprzechować ciałoPrzez trzynaścieRazy trzynaściesetek deszczów.Nie, niezupełnie tak - chciałem powiedzieć.I chcesz utrzymaćCiało swoje w niebiańskim łonie,Do twojego b'ak'tun,Do twojego k'atun,I znowu być w swojejPorzuconej skórze. Ciało w niebiańskim łonie" oznaczało przede wszystkim żywe".Tutaj wierzono, że zmarli chodzą pod światem do góry nogami, jakodbicia w wodzie.Ty nade mną,Jesteś w świetle.- zacząłem mówić, ale 2 Inkrustowana Czasz-ka mi przerwał.Kiedy cię zabijemy, Czytwój podły blizniak Umrzewe mnie też?Co? Och, cholera.Może lepiej nie odpowiadać na to pytanie.Cisza.Nagle wpadłem na pomysł.- Jed? - rzuciłem.- Też jestem Jed DeLanda, jak wiesz.Ty i ja jesteśmy jak bliznięta.- Nie jestem Jedem.Oho! - pomyślałem.- Jak ty nade mną - zacząłem, lecz 2 Inkrustowana Czaszka otworzył prawą dłoń i obrócił nią lekko w lewo, co - jak wiedziałem dziękiSzakalowi - stanowiło gest nakazujący milczenie.Zareagowałem natychmiast niczym pies Pawłowa - zamknąłem usta.2 InkrustowanaCzaszka popatrzył na garbusa za mną.Gwardziści klęczący obok wyprostowali się lekko.Garbus przy-kuśtykał i zatrzymał się może o trzy ramiona ode mnie, po czymzaczął mi się przyglądać.Badał mnie.Starałem się nie skrzywić lubdrgnąć.Przez Szakala byłem pewien, że znam imię przybysza.Miałskarłowaciałe ramiona ze szponiastymi palcami jak T.rex, na prawejdłoni syndaktylię.Uśmiechał się stale, odsłaniając górne zęby, pomię-dzy którymi miał przerwy niemal tak szerokie jak siekacze.ZespółMorquio, pomyślałem.Stary jest ten dinozaur? Wyglądał staro, aletacy ludzie nie żyją dłużej niż czterdzieści lat.A może jednak? Kur-czę, jak on ma na imię?10 Paląca Gąsienica albo Drwiący %7łółw czy jakoś tak.Och, jużwiem.To 3 Niebieski Zlimak [ Pobierz całość w formacie PDF ]