[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Posłuchaj, moja najdroższa.Ultra nie jest lekiem nie przebada-nym.Nie jest tylko przebadany do końca.Ale jest nietoksyczny, i to najważniej-sze.Mam zamiar brać go w dalszym ciągu, chyba że, w co wątpię, ujawni się ja-kieś poważne działanie uboczne.A co do drugiej kwestii to dla mnie jest jasne, żedoświadczenia życiowe mogą wzmocnić niepożądane cechy charakteru, w moimprzypadku nieśmiałość, i uczynić z nich coś w rodzaju pancerza.Kiedyś do pew-nego stopnia Prozac, a teraz w znacznie większym stopniu Ultra wyzwoliły mojeprawdziwe ja, człowieka, którego osobowość pod wpływem wielu niefortunnychdoświadczeń została pokryta maską niezręczności i nieumiejętności współżyciaz ludzmi.Ta osobowość, którą widzisz teraz, nie jest tworem Ultra i nie jest fał-szywa.Teraz po prostu mogła się ujawnić, wyrwać się z pajęczyny wyuczonychreakcji neuronalnych, które nazwałem siecią nieudacznika.Edward zachichotał i uspokajającym gestem poklepał przez kołdrę nogę Kim. Zapewniam cię, że nigdy w życiu nie czułem się lepiej.Wierz mi.Mam tyl-ko jeden problem: jak długo będę musiał brać Ultra, zanim moje obecne ja utrwalisię na tyle, że po odstawieniu leku nie stanę się znowu dawnym nieśmiałym nie-zdarą. Przedstawiasz swoje postępowanie tak, jakby to był szczyt rozsądku. Bo jest.Wiem, jakim chcę być człowiekiem.I, do diabła, prawdopodobniebyłbym nim od początku, gdyby mój ojciec nie był taką cholerną piłą.243 A zaburzenia pamięci, a mania prześladowcza? Jaka znowu mania prześladowcza?Kim przypomniała mu, jak tego ranka przyszedł do domu, żeby zatelefono-wać, i że musiał wyjść na dwór, chcąc porozmawiać ze Stantonem. To nie żadna mania prześladowcza odparł Edward z oburzeniem. Tetam typy zrobiły z laboratorium najgorsze plotkarskie gniazdo, jakie kiedykolwiekwidziałem.Staram się tylko chronić swoją prywatność. Stanton i ja uważamy, że to ma wszelkie cechy paranoi. A ja was zapewniam, że nie ma. Edward uśmiechnął się.Nagła irytacja,którą okazał w obliczu zarzutu manii prześladowczej, zdążyła już zniknąć.Zapominalstwo zgoda, ale to drugie nie. A nie mógłbyś teraz przerwać i zacząć znowu na etapie prób klinicznych? Ciężko cię przekonać.A ja jak na złość jestem wyprany z energii.Oczy misię same zamykają.Przepraszam.Wrócimy do tego jutro, jeśli oczywiście chceszpowtarzać wszystko od początku.Ale teraz muszę się położyć.Edward pochylił się, cmoknął Kim w policzek i chwiejnym krokiem wyszedł.Słyszała, jak krząta się po swojej sypialni, ale zaledwie kilka minut.Potem do-biegł ją już tylko ciężki oddech kogoś głęboko uśpionego.Zdumiona tym tempem, Kim wstała z łóżka, otuliła się szlafrokiem i wyszłazajrzeć do jego pokoju.Na podłodze walały się w nieładzie ubrania.Edward leżałna łóżku w samych slipach, z rozrzuconymi szeroko rękami i nogami.Tak samojak w niedzielę lampka przy łóżku była zapalona.Kim podeszła i wyłączyła ją.Chrapał strasznie głośno.Dziwne, że nigdy jejto nie zbudziło, gdy jeszcze spali razem.Wróciła do siebie, zgasiła światło i starała się zasnąć.Ale nie mogła.Nie byław stanie się wyłączyć.Słyszała Edwarda, jakby leżał tuż obok.Po półgodzinnych wysiłkach Kim znowu wstała i poszła do łazienki.Odszuka-ła starą fiolkę Xanaxu, którą przechowywała od lat, i wyjęła jedną różową owalnątabletkę.Nie miała ochoty podpierać się lekiem, ale czuła, że w tej chwili bezniego nie ma mowy o spaniu.Wyszła z łazienki i zamknęła najpierw drzwi do sypialni Edwarda, potem swo-je.Wśliznęła się do łóżka.Nadal słyszała chrapanie, ale przynajmniej stłumione.Po piętnastu minutach poczuła, że spływa na nią upragnione ukojenie.Wreszciei ona zapadła w głęboki sen.ROZDZIAA 16PITEK, 30 WRZEZNIA 1994Tuż przed trzecią nad ranem na ciemnych ulicach Salem nie było żadnegoruchu.Dave Halpern czuł się jak pan świata.Od północy krążył bez celu swo-im czerwonym chevy camaro rocznik osiemdziesiąt dziewięć.Był już dwa razyw Marblehead, dotarł nawet do Danvers i objechał Beverly.Dave miał siedemnaście lat.Był w trzeciej klasie liceum w Salem.Samochódzawdzięczał pracy po lekcjach w pobliskim McDonaldzie oraz pokaznej pożycz-ce.Był aktualnie największą miłością jego życia.Dawał mu upajające poczuciewolności i nieograniczonej władzy.Podobało mu się także wrażenie, jakie robił najego znajomych, szczególnie na Christinie McElroy.Christina chodziła do drugiejklasy.Fantastyczne ciało!Dave sprawdził słabo oświetlony zegar pośrodku deski rozdzielczej.Nadszedłczas.Skręcił w Dearborn, gdzie mieszkała Christina, wygasił światła i silnik.Zwolnił i bezgłośnie przystanął pod baldachimem rozłożystego klonu.Nie musiał czekać długo.Christina po chwili wynurzyła się z żywopłotu oka-lającego dom, podbiegła do samochodu i wskoczyła.W przyćmionym świetle bły-skały białka jej oczu i zęby.Drżała z podniecenia.Wsunęła się na siedzenie tak, że jej ciasno opięte dżinsem udo przywarło douda Dave a.Dave nie odezwał się.Starał się stwarzać wrażenie, jakby takie nocne randkibyły dla niego chlebem powszednim.Wyciągnął tylko rękę i włączył silnik.Aledłoń mu drżała i kluczyki zabrzęczały.W obawie że się zdradza, rzucił ukradkowespojrzenie na Christinę [ Pobierz całość w formacie PDF ]