RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak ta jawa, co  nie pierzcha i  nie cofa się ani o krok 70.Cokolwiek wymyślimy, mysią dziurę czy szklaną górę, ciało wlecze się z nami uparcie.Alternatywa jawy, sen, ma większe szczęście.Przypominam:  Zwiewność snów powoduje, /że pamięć łatwo otrząsa się z nich , zaś  jawa nie musi bać się zapomnienia.Jeśli jawa jestsiostrą ciała, sen jest bratem duszy.Ta  duszyczka - jak ją trochę złośliwie, trochę ironicznienazywa Szymborska -  snuje się pośród lodowców i pustyń, i zachowuje się jak kapryśnaksiężniczka z którejś baśni braci Grimm: coraz to  znika, powraca, zbliża się, oddala.Ba,  razpewna, raz niepewna swojego istnienia.(Bo zależy na przykład od kaprysów aktualnegopoglądu filozoficznego: idealiści byli za duszą, materialiści przeciwnie.Warto przy okazjizauważyć, że ów tak wyrazny rozdział na ciało i duszę jest pochodzenia kartezjańskiego, i żewłaśnie od Kartezjusza zaczął się wielki europejski spór o wzajemne relacje tych dwóchopozycyjnych substancji).Swoista wyższość duszy nad ciałem wyraża się i w tym jeszcze, że tylko ona może być wolna , czyli może  oderwać się od ciała i snuć tu czy tam, będąc lub nie będąc.Ciało nigdywolne nie jest, bo wolność jest pochodną świadomości, czyli duszy.Ciału pojęcie wolności niejest do niczego potrzebne, bo ciało zna tylko własne elementarne potrzeby, których zaspokojenienie ma z wolnością nic wspólnego.Ciału jest obojętne, czy żywi je tkwiący w nim pan czyniewolnik.Jest jak aktor pozbawiony osobowości, który przyjmuje każdą rolę z każdych rąk,byle płacono w walucie wymiennej na przeżycie.To dusza rwie się do  wolności albo do zniewalania , używając do tego celu rzecz jasna ciała, bo jakoś wykazać swoją wolę musi.Jeśli ciało i dusza mają coś naprawdę wspólnego, to chyba tylko ból.Mówiąc  boli mniedusza wiemy mniej więcej o co chodzi, i odróżniamy to wyraznie od bólu brzucha czy zęba.70 Jawa , w: Koniec i początek, op.cit.95 Cierpienie jest stanem psychicznym albo fizycznym, często pospólnym.Tu chyba też leżytajemnica niepokojących przyjemności doznawanych przez tak wielu na widok czyjegościerpienia, zwłaszcza jeśli to cierpienie zostało podniesione do rangi publicznego przykładu:tortury, egzekucje i tak dalej.Nie wiadomo, czy tłum wyjący z uciechy na widok palonegożywcem skazańca odczuwa dreszcz podniecenia, bo kara dosięga duszy - czy ciała.Maltretowanie duszy i gnębienie ciała jakoś tu idą w parze, bo pospołu są karą za jakieśodstępstwo, sprzeniewierzenie; bez znaczenia - słuszne czy niesłuszne.Dlatego każdy patrzy, jak smali się ciało, ale i wypatruje z a c h o w a n i a s i ę skazańca,czyli co mówi jego dusza.Harda jest czy miałka, ulękła czy nieugięta.Może i dlatego taką rangęzyskało  ostatnie słowo oskarżonego i jego  ostatnie życzenie.W ostatnim słowie mógł ulżyćduszy złorzecząc na sędziów bądz wznosząc hymn ku słusznej sprawie.W ostatnim życzeniumógł pofolgować ciału, zapalając ostatniego papierosa albo wychylając kieliszek.Obrona ciała w  Torturach jest nie tylko obroną niewinności.Jest także prośbą w imieniuczegoś pozbawionego wyboru.Bo żyjące ciało nie ma alternatywy innej niż - nieistnienie.Onoalbo jest i jest i jest, albo go nie ma i nie ma i nie ma.Tylko duszyczka może być raz pewna, razniepewna swego istnienia, ono nie.Oczywiście to duszyczka, ta snująca się sierotka robi z nas ludzi.Ona trzyma w swojej wątłejrączce wagę z szalą zła i szalą dobra.Sumienie - to też ona.Ale zważmy, ile ona ma szans naprzetrwanie, wywinięcie się, usprawiedliwienie, zapomnienie.Ile ma bezkresu przed sobą, bowyobraznia to też ona.I jakie perspektywy, nieograniczone - czego zachce, prędzej czy pózniejdopnie.A ciało, to nieszczęsne, pojedyncze, nieruchawe, przywiązane na zawsze do jednegokształtu ciało, którego jeszcze wciąż rozpaczliwie z roku na rok ubywa i ubywa.jakie maperspektywy? Duch ma szansę być zawsze młody.Ciało nigdy.Pięć razy powtarza Szymborska, na początku każdej strofy, litanijny bez mała wers  Nic sięnie zmieniło.Pamiętajmy - nic się nie zmieniło tylko dla ciała, najwierniejszego z naszychpsów, a tak często zdradzanego.96 PO RAZ OSIEMNASTYGAOS W SPRAWIE PORNOGRAFIINie ma rozpusty gorszej niż myślenie.Pleni się ta swawola jak wiatropylny chwastna grządce wytyczonej pod stokrotki.Dla takich, którzy myślą, święte nie jest nic.Zuchwałe nazywanie rzeczy po imieniu,rozwiązłe analizy, wszeteczne syntezy,pogoń za nagim faktem dzika i hulaszcza,lubieżne obmacywanie drażliwych tematów,tarło poglądów - w to im właśnie graj.W dzień jasny albo pod osłoną nocyłączą się w pary, trójkąty i koła.Dowolna jest tu płeć i wiek partnerów.Oczy im błyszczą, policzki pałają.Przyjaciel wykoleja przyjaciela.Wyrodne córki deprawują ojca.Brat młodszą siostrę stręczy do nierządu.Inne im w smak owocez zakazanego drzewa wiadomościniż różowe pośladki z pism ilustrowanych,cała ta prostoduszna w gruncie pornografia.Książki, które ich bawią, nie mają obrazków.Jedyna rozmaitość to specjalne zdaniapaznokciem zakreślone albo kredką.Zgroza, w jakich pozycjach,z jak wyuzdaną prostotąumysłowi udaje się zapłodnić umysł!Nie zna takich pozycji nawet Kamasutra.W czasie tych schadzek parzy się ledwie herbata.Ludzie siedzą na krzesłach, poruszają ustami.Nogę na nogę każdy sam sobie zakłada.Jedna stopa w ten sposób dotyka podłogi,druga swobodnie kiwa się w powietrzu.Czasem tylko ktoś wstanie,zbliży się do oknai przez szparę w firankachpodgląda ulicę.97 Kiedy decydowałem się na włączenie  Głosu w sprawie pornografii do tej książki, bo wierszto ważny i wiele mówiący o pewnych ważnych czasach, myślałem, że pisząc o nim będę miałzadanie łatwe i przyjemne.Przyjemne to może i ono będzie, ale czy łatwe?Uświadomiłem sobie nagle, że od czasu jego napisania, a był to przypuszczalnie początek latosiemdziesiątych, zmieniła się nie tylko epoka polityczna (wiersz dotyczy spraw główniepolitycznych), ale i mentalność czytelników.Ba, przybyło takich - całe pokolenie dojrzewającew latach dziewięćdziesiątych - którzy wręcz nie znają właściwości języka, jakim  Głos. zostałnapisany! Nie znają na przykład pojęcia aluzji, szyfru, czyli tego, co w żargonie teoretykówliteratury określa się mianem  języka czopowego.Już nawet nie wspominam o dowolnymczytelniku z jakiegokolwiek innego kraju, któremu została oszczędzona egzystencja podopiekuńczo żelaznymi skrzydłami cenzury.Język czopowy to inaczej język aluzyjny właśnie.Gdy czegoś wprost powiedzieć się nie da,bo cenzura pilnuje prawomyślności słów, wykluwa się prędzej czy pózniej mowa unikowa iobejściowa.Dawanie do zrozumienia zastępuje precyzyjną informację, a perskie oko kierujeuwagę na inne zgoła treści, niż te, które leżą na wierzchu.Bywa to męczące tak dla autorów, jakczytelników, bo zmusza do ciągłego dwójmyślenia: jedna warstwa wiadomości - ta myląca -jest wszak przeznaczona dla  wroga , a druga, podskórna, dla  swoich [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl