RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Jakiego rozgrzeszenia?Rzecz się wyjaśniła szybko.Stu kilkudziesięciu ludzi przed wyjściem do boju poszłodo spowiedzi księży reformatów.Lecz tu nie poszło tak gładko, jak u kapelana drugiegopułku ułanów polskich w Huszczy.Zakonnicy przestraszyli się, że ich posądzą o współ-udział w napadzie i przy konfesjonałach jęli odmawiać swych penitentów od ryzykownegokroku, nie dając nawet rozgrzeszenia pod pozorem znajdowania się w stanie grzechu prze-ciw przykazaniu: nie zabijaj.Tłum skupiał się w kościele, zmieszany, zdemoralizowany,niepewny przedsięwzięcia.Więc zapaleńsi posłali po naczelnika.Rogińskiemu, raptusowi z natury, zaiskrzyły się oczy.Narzucił kożuszek, schwyciłczapkę i pędem ruszył do kościoła.Ręce mu dygotały, w kieszeni zaciskał nerwowo re-wolwer. Zabiję, zamorduję, z dymem puszczę!  przelatywało mu przez głowę.Wreszcie dopadł do kościoła.Tłum ochotników powstańczych z uszanowaniem sięrozstępował, dając przejście naczelnikowi.Już nie przy konfesjonałach, lecz w środku ko-ścioła odbywała się dysputa.Z jednej strony zakonnicy z oburzeniem odpychali peniten-tów, z drugiej młodzież, jedni zapalczywie, inni na klęczkach, błagali lub nastawali gwał-townie, żądając spowiedzi i rozgrzeszenia.Na to właśnie wpadł Rogiński.Ogniście, cho-ciaż niezbyt wymownie, zaczął zarzucać ojcom, że popełniają zbrodnię narodową, że gdy-by szło o spowiedz żołnierza w służbie rosyjskiej, żołnierza, idącego wyrzynać własnychbraci, toby mu rozgrzeszenie dali, a tutaj nie czynią tego jedynie z nędznego tchórzostwa.Wreszcie, coraz bardziej się rozgrzewając własnymi słowami, krzyknął:24  %7ływcem tu was spalę! Z dymem puszczę klasztor, jeśli nie ustąpicie i nie wypełnicieobowiązku!Musiała być w tej grozbie siła i jakaś prawda, bo księża cofnęli się i spowiadanie roz-poczęli.Rozdrażniony Rogiński po chwili wrócił do domu.Nie miał już poprzedniego spokojui pewności siebie, czuł, że część, może i znaczna część mieszczan ulegnie nastrojowi, wy-wołanemu przez księży reformatów, a naprawiać szkody już nie miał czasu, za kilka bo-wiem godzin należało stanąć do boju.Nie wiedział jednak, że już spadło nań nowe, ktowie, czy nie większe nieszczęście, które już w niwecz obróciło wszystkie jego rachuby.Kapitan Suchodolski, dowódca konnej baterii nr 3, od kilku godzin siedział w swymmieszkaniu w ciężkiej zadumie.Należał on do kółek oficerskich rewolucyjnych, nie bar-dzo zdając sobie sprawę z tego, co robi, ot tak, dla mody, która opanowała inteligencjęowego czasu, gdy być ugodowcem było to samo, co nosić żaboty, pończochy lub trzewikize sprzączkami.Rewolucja była hen, gdzieś daleko, jakaś nierealna, nie wkładająca żad-nych obowiązków, a tym czasem przy spotkaniach z kolegami było tak miło drwiąco ode-zwać się o władzy, skrzywić się na wzmiankę o cesarzu, gorąco krytykować możnych tegoświata, przed którymi było się takim maluczkim w życiu.A oto przyszły realne obowiązki rewolucyjne.Jeżeli dotąd przymykał tylko oczy naszerzenie się spisku wśród żołnierzy swej baterii, to przecie widział to wszędzie naokoło.Czynił to cały rząd w swej łagodnej surowości, w swej ustępliwości przed rewolucją.Ale teraz trzeba było przejść przez Rubikon 1.Trzeba było zamknąć oczy na opano-wanie przez powstańców baterii, za którą jest odpowiedzialny, trzeba było zamknąć oczyna rzez swoich żołnierzy. A co będzie, gdy wojsko napad odeprze, a on jutro będzie musiał stanąć przedoczami komendanta, generała Mamajewa, i odpowiadać za niestawienie się podczas alar-mu, za niespełnienie najkardynalniejszego obowiązku żołnierza?Sąd wojenny, scena rozstrzelania mignęły mu w oczach. Brr!.Więc co? Czy można temu przeszkodzić? Przekonać Rogińskiego o niedo-rzeczności napadu? Ależ to niepodobieństwo, ten zapaleniec gotów go zabić, usunąć z drogi! Zresztąprzekonać się nie da! Uprzedzić Mamajewa?Wzdrygnął się narazie.Czarna to zdrada, wydanie na rzez już nie swych żołnierzy,lecz kolegów ze spisku!Rumieńcem wstydu spłonął narazie.Lecz jest to właściwie jego obowiązkiem żołnierskim, tak mu nakazuje przysięga, któ-rą składał po przyjęciu szlif oficerskich.Zresztą nikt o tym wiedzieć nie będzie.Pójdzie doMamajewa, uprzedzi go o napadzie, wojsko stanie w pogotowiu, powstańcy nie ośmieląsię napaść.Mamajewa zaś samego przekona o konieczności możliwie pokojowego zała-twienia sprawy.Przecież znaną jest rzeczą, że namiestnik, wielki książę, mający dużywpływ na cesarza, jest stronnikiem łagodności rządów, stronnikiem reform liberalnych,główną podporą partii reformy i opiekunem urzędników, skompromitowanych za swe zbytradykalne poglądy.Tak będzie i wilk syt, i koza cała.Jeżeli rewolucja ma w istocie siłę, tobrak powodzenia w jakimś jednym miasteczku nie wpłynie na wypadki, a jutro, pojutrzenajdalej będzie to widoczne.1Rubikon  mała rzeczka, wpadająca do Adriatyku, na granicy starożytnej Galii Cisalpińskiej.Cezar, prze-kraczając Rubikon, rozpoczął decydującą wojnę z Pompejuszem i senatem rzymskim.Stąd  przejść Rubi-kon  powziąć decyzję.25 Jeszcze chwilka wahania  wreszcie pan kapitan drżącymi rękami przypasał szablę i,korzystając z wczesnego styczniowego zmierzchu, by nie być dostrzeżonym, wymknął sięchyłkiem na ulicę.Za chwilę Mamajew przestrzeżony kazał uderzyć na alarm [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl