[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ani co do tego, na co perisprit ma faktyczny wpływ, a na co nie.Istniała teoria, która przypisywała perispritowi rolę i możliwości wręcz ogromne.Według niejperisprit, będąc z natury spoiwem między materialnym ciałem a eteryczną duszą, przesądzazarówno o sile, jak i jakości spojenia.Innymi słowy, daje ciału duszy więcej lub mniej.Aperisprit perispritowi nierówny.Jednym użycza przysłowiowego "wielkiego ducha" i tworzyz nich artystów.Innym daje wielkie zdolności analityczne, kreując na naukowców iwynalazców.Z innych, zapewniając im rząd dusz, czyni wodzów i mężów stanu.Wybranympozwala zobaczyć niewidzialne, zajrzeć w otchłanie bytów astralnych, czyniąc z nichwielkich magów, spirytystów, proroków i jasnowidzów.A jeszcze innym, lubo ducha mają, togo im perisprit tak skąpi, że jedyne, co mogą, to siedzieć w gospodzie i pić jedno piwo zadrugim.O tym wszystkim, jak się rzekło, Reynevan wiedział od dawna, była to wiedzaelementarna.Po przeprowadzonym w Pradze badaniu Samsona użył jednak Axleben określeń"perisprit pozytywny" i "krążący" - te zaś należały do szkoły wyższej i magicy "Archanioła"wyjaśnili je Reynevanowi dopiero pózniej.Więz oto perispritu z duchem była wedługwiększości teorii nierozerwalna, więz z ciałem nie.Perisprit, twierdzono, może w każdejchwili uznać, że więz ducha z danym ciałem mu nie odpowiada.I więz zerwać.Zazwyczaj,twierdzono, perisprit czyni to w momencie, w którym więz powstaje, to znaczy zaraz pourodzeniu lub w pierwszych tygodniach życia dziecka stąd tak duża dziecięca śmiertelność.Zrywając więz, perisprit uwalnia ducha i wraz z nim przechodzi do sfery eterycznej, astralnej,i pozostaje tam na wieczność, będąc podobnie jak sam duch - światu materialnemuniechętnym, nastawionym doń negatywnie.Zdarza się jednak, twierdzono, że perisprit potrafisię oddzielić nie tylko od ciała, ale i od ducha.Dzieje się tak wtedy, gdy w przeciwieństwiedo ducha jest perisprit do świata materii nastawiony pozytywnie.Perisprit taki krąży wówczasw swoistej "strefie zmierzchu" pomiędzy światem materialnym i astralnym, wypatrującmożliwości spojenia jakiegoś niezajętego ciała z jakimś będącym chwilowo bez przydziałuduchem.Samson w obecnej swej formie duchowo-cielesnej jest typowym przykładem takiegospojenia.Problem tkwi w tym, że nie wiadomo, czy perisprit spaja na chybił trafił, czy teżkieruje się przy spajaniu jakąś logiką - któż w końcu jest dziś w stanie zgłębić logikę takiegoperispritu.A dopóki się nie zgłębi, to nic się nie poradzi.Tego, co perisprit złączył, człekuśmiertelnemu nie rozłączyć.- Wychodzi - rzekł z rezygnacją w głosie Reynevan że jesteśmyw punkcie wyjścia.Tłukliśmy się po próżnicy taki szmat drogi i po próżnicy nadstawialiśmykarku.- Drugi równy mnie specjalista od interesujących was spraw - ponownie przerwał muczarownik - mieszka w Grenadzie.To trochę dalej niż na Troski.A tamtejsi emirowie zachrześcijanami nie przepadają.Na pal ich przeważnie wsadzają.Albo żywcem ze skóry łupią.W odróżnieniu od Axlebena ja nie reklamuję się jako mistrz nad mistrze, ale swoje wiem.Teżumiem postawić hipotezę.Od tej postawionej przez mistrza nad mistrze nieco się różniącą,głównie względem tego, co możliwe, a co niemożliwe, co wykonalne, a co nie.Wykonalnejest wszystko, wystarczy wiedzieć, jak wykonać.- Bez urazy - tym razem przerwał Reynevan.- Ale hipotez to my już znamy dość.Co z Samsonem? - Samson - Rupilius nawet nań niespojrzał.- Samson zna moją hipotezę, różniącą się nieco od tej Axlebena.Jest to hipotezaradykalna i ryzykowna, przyznaję, nie zdziwię się, jeśli jej nie przyjmie i nie spróbuje.Alejeśli tak, to musi poczekać.Ja do istoty sprawy dojdę, pewniejszy sposób na powtórnąprzesiadkę znajdę, potrzeba mi na to góra dwóch lat.Dlaczego, myślicie, taki właśnie terminwam wyznaczam? Z upodobania do liczb parzystych? To sprowadza nas znowu do naszejumowy.Pytam więc: czy stoi? - Stoi.- Do dwóch lat?- Do dwóch lat.- No to idziemy.Nużącą wędrówkę po ciasnych korytarzykach i wąziutkich schodkach Samson umiliłReynevanowi opowieścią.Reynevan niektórych rzeczy się domyślił, ale słuchał chętnie.Otym, że Reynevan wpadł na Troskach w łapy katolików, dowiedziano się zupełnymprzypadkiem.Husyci mieli szpiega na zamku Tolsztejn, zajmowanym przez braci Jana iHenryka Berków z Dube.Na zamek zjechał z wizytą pan Lotar Gersdorf.Prowadzącysiedmioro więzniów.Gdy pan Gersdorf ucztował z braćmi, szpieg więzniów wypytał.Jedenzwłaszcza, podobno były martahuz, okazał się bardzo rozmowny.I pewną ważną rzeczwyznał.W wyniku tej informacji ujęto i wsadzono do lochu hejtmana Vojtę Jelinka podzarzutem zdrady, szpiegostwa i przestępczej prywaty.W lochu, przypieczony jak należy,Jelinek rzucił światło na wiele spraw.W tym i na sprawę Reynevana.Dowiedziawszy się, żeReynevan jest na Troskach, w mocy de Bergowa, Jan Czapek i husyccy hejtmani uznali go zazgubionego, o żadnych akcjach ratunkowych ani chcieli słyszeć.Sprawy ujęli się więc nawłasną rękę Szarlej, Samson, Tauler i Bata.Tauler miał wszak wciąż w odwodzie swegoniegdysiejszego znajomka, masztalerza.Zdecydowano jednak, że na zamek uda się nieTauler, lecz Samson.Na Troski, jak zaobserwowano, często przybywali chłopi zzaopatrzeniem - nie tylko wozami, ale i pojedynczo.Straże nie czepiały się, pod warunkiem,że przybywający wpasowywał się w typ wieśniaka - znaczy, był bardzo niechlujny, bardzośmierdział, a z oblicza przypominał ćwoka i durnia.Samson Miodek pasował.Zasadniczo.Zaopatrzony dla konspiracji w gęś, faskę masła i kobiałkę grzybów wkroczył na dolny zamek,gdzie zgubiwszy się w tłumie, jął poszukiwać masztalerza.Nim znalazł, jego znaleziono.Rupilius Zlązak szybko dowiedział się o wydarzeniach sprzed kilku dni.O wizycie śląskich iłużyckich panów i rycerzy, o sprzedaży jeńców.I o jakimś wróżu czy zaklinaczu, wsadzonymdo hladomorny.Pewnym będąc, że ktoś się o owego upomni, Rupilius śledziłprzybywających na zamek.Wykorzystując do tego celu magię.Magia bezbłędnie wykryłaSamsona.- Serce mi zamarło - przyznał Samson - gdy zaskoczył mnie w stajni.- Mniezamarło - Rupilius był równie szczery - gdy zaskoczony złapał mnie za gardło.Szczęście,żeśmy się szybko na sobie poznali.Ani jeden, ani drugi nie był zbyt wylewny odnośnieszczegółów, Reynevan nie nalegał, o detale tego szybkiego wzajemnego rozpoznaniapostanowił wypytać Samsona pózniej.Teraz wysłuchał dalszego ciągu - o tym, jako topoznawszy się na sobie Rupilius i Samson Miodek postanowili uwolnić Reynevana zoubliette i uczynić to takim sposobem, który w nikim nie wzbudzi podejrzeń o czary toznaczy rozwalając kłódkę kraty kowalskim młotem.Teraz, zakończył szeptem Samson, idąku tajemnemu przejściu, łączącemu zamek Troski z okolicą.Bo takie przejście istnieje.Iwbrew krążącej legendzie nie jest legendarne.- %7ływiej, żywiej - ponaglił ich Rupilius.-Musimy się spieszyć.Coś niedobrego, czuję to, krąży nad zamkiem.Kręcone schody byłystrome, a ich stopnie wyjątkowo nierówne.Schodzili długo.Do momentu, gdy drogęzagrodziła im lita, chropowata skała.Nie było śladu drzwi ani wejścia.Dla Rupiliusa, ma sięrozumieć, to nie był żaden problem [ Pobierz całość w formacie PDF ]