[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szukaliście roboty w Górnej Posadzie, sam słyszałem.To imacie robotę.Zapłacimy wam, ile trza.Ale zważcie, nie chcemy, abyście diabła ubili.Co to, to nie.Wiedzmin uniósł głowę i uśmiechnął się paskudnie.- Interesujące - powiedział.- Rzekłbym, niecodzienne.- Co? - zmarszczył się Dhun.- Niecodzienny warunek.Skąd tyle miłosierdzia?- Nie Iza ubijać - Dhun zmarszczył się jeszcze bardziej - bo w tej Dolinie.- Nie Iza i już - przerwał Pokrzywka.- Złapcie go tylko, panie, albo wygońcie za siódmągórę.A przy zapłacie nie ukrzywdzimy was.Wiedzmin milczał, nie przestając się uśmiechać.- Przybijecie ugodę? - spytał Dhun.- Najpierw chciałbym mu.się przyjrzeć, temu waszemu diabłu.Kmiecie popatrzyli po sobie.- Wasze prawo - powiedział Pokrzywka, po czym wstał.- I wasza wola.Diaboł nocami hulapo całej okolicy, ale we dnie siedzi gdzieś w konopiach.Albo wśród starych wierzb na bagnisku.Tam se go możecie oglądnąć.Nie będziemy was naglić.Chcecie wypocząć, wypoczywajcie jakdługo wola.Wygody ni jadła wam nie poskąpimy, wedle prawa gościny.Bywajcie.- Geralt - Jaskier zerwał się z zydla, wyjrzał na podwórko, na oddalających się od chatykmieciów.- Przestaję zgoła rozumieć.Nie minął dzień od chwili, gdy rozmawialiśmy owyimaginowanych potworach, a ty nagle angażujesz się do łowienia diabłów.A o tym, że właśniediabły to wymysły, że to stworzenia mityczne, wie przecież każdy, wyjąwszy widać ciemnychkmiotków.Co ma oznaczać twój niespodziewany zapał? Zakładam, znając cię trochę, że niezniżyłeś się do załatwienia nam tym sposobem noclegu, wiktu i opierunku?- Rzeczywiście - skrzywił się Geralt.- Wygląda na to, że mnie już trochę znasz, śpiewaku.- W takim razie nie rozumiem.- Co tu jest do rozumienia?- Diabłów nie ma! - wrzasnął poeta, definitywnie wybijając kota ze snu.- Nie ma! Diabłynie istnieją, do diabła!- Prawda - uśmiechnął się Geralt.- Ale ja, Jaskier, nigdy nie mogłem oprzeć się pokusiepopatrzenia na coś, co nie istnieje.III- Jedno jest pewne - mruknął wiedzmin obrzuciwszy wzrokiem roztaczającą się przed nimisplątaną konopianą dżunglę.- Głupi ten diabeł nie jest.- Z czego to wnosisz? - zaciekawił się Jaskier.- Z faktu, że siedzi w nieprzebytym gąszczu?Byle zając ma na to dość rozumu.- Chodzi o specjalne właściwości konopi.Tak ogromne pole emituje silną auręantymagiczną.Większość zaklęć byłaby tu bezużyteczna.A tam, spójrz, widzisz te tyczki? Tochmiel.Polleny z szyszek chmielu mają podobne działanie.Założę się, że to nie przypadek.Aajdakwyczuwa aurę i wie, że jest tu bezpieczny.Jaskier odkaszlnął, poprawił spodnie.- Ciekawym - powiedział, drapiąc się w czoło pod kapelusikiem - jak też się do tegozabierzesz, Geralt.Nigdy cię jeszcze nie widziałem przy pracy.Zakładam, że wiesz co nieco ochwytaniu diabłów.Staram się przypomnieć sobie niektóre starożytne ballady.Była taka jedna, odiable i babie, nieprzyzwoita, ale zabawna.Baba, uważasz.- Daruj mi babę, Jaskier.- Jak chcesz.Chciałem być pomocny, nic więcej.A starożytnych przyśpiewek nie należylekceważyć, tkwi w nich nagromadzona przez pokolenia mądrość.Jest ballada o parobku imieniemYolop, który.- Przestań gadać.Czas zabrać się do roboty.Zapracować na wikt i opierunek.- Co chcesz zrobić?- Pomyszkuję trochę w konopiach.- Oryginalne - parsknął trubadur.- Choć niewyrafinowane.- A ty, jak byś się do tego zabrał?- Inteligentnie - nadął się Jaskier.- Sprytnie.Z nagonką, dla przykładu.Wypędziłbymdiabła z chaszczy, a w czystym polu dognałbym go konno, wziął na arkan.Co o tym sądzisz?- Wcale ciekawa koncepcja.Kto wie, może i do zastosowania, jeśli zechciałbyśuczestniczyć, bo do takiej operacji trzeba co najmniej dwóch.Ale na razie jeszcze nie polujemy.Narazie chcę się zorientować, co to takiego jest, ów diabeł.Dlatego muszę poszperać w konopiach.- Hej! - bard dopiero teraz zauważył [ Pobierz całość w formacie PDF ]