RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszyscy oniemieli na ten widok.Nie byli pewni, czy nie ulegają złudzeniu.Chłopiec opadł na kolana.Zsadził Sally na ziemię.Potem powiódł wzrokiem po zaskoczonych farmerach.- Ja.znalazłem.Sally.- powiedział rwącym się z wyczerpania głosem.Trudno byłoby opisać wszystko, co nastąpiło później.Mężczyźni na czele z panią Allan podbiegli do dzieci.Pani Allan omal nie udusiła Tomka tuląc go mocno do piersi, a pan Allan bardzo wzruszony uściskał serdecz­nie jego dłoń.Tomek z trudem panował nad własnym podnieceniem.Ogromna radość i duma rozpierały mu piersi.Młodzi i starzy farmerzy podchodzili doń ko­lejno i z powagą winszowali sukcesu.Dziękowali, jakby uratował ich własne dziecko.Na samym końcu zbliżyli się przyjaciele.Smuga pierwszy wyciągnął prawicę mówiąc:- Niewielu młodych ludzi w twoim wieku może pochwalić się zabiciem tygrysa; Wszakże dzisiaj dokonałeś znacznie większego czynu.Dla uczczenia tego dnia zapraszam cię na następną wyprawę do Afryki.Drugim z kolei był Bentley.Trzymając w mocnym uścisku małą dłoń Tomka, powiedział:- Wśród krajowców australijskich istnieje zwyczaj urządzania uroczy­stości, w czasie których młodzi chłopcy uznawani są za dorosłych.Otóż pod­czas wtajemniczania w obrzędy religijne i sprawy plemienia, każdemu wstę­pującemu w grono starszych wybija się jeden z przednich zębów na znak, że stał się już mężczyzną.My nie uznajemy podobnych zwyczajów.Uważamy, że przeradzanie się chłopca w dżentelmena zostaje udowodnione jego czynami.Dzisiaj pokazałeś, że jesteś prawdziwym mężczyzną.Bosman Nowicki nie wygłosił okolicznościowego przemówienia.Uścisnął Tomka z taką siłą, że aż zatrzeszczały mu kości i mruknął: „Warszawiaka poznasz nawet w Australii." W końcu ojciec przytulił syna do swej piersi mówiąc:- Nie mogę teraz przypominać ci o niedotrzymanym słowie, ale nie po­zostawiaj mnie więcej w tak wielkiej niepewności i.obawie.Czy wiesz, co działo się ze mną, gdy nie zastaliśmy ciebie ani tutaj, ani w obozie?- Naprawdę nie chciałem zrobić głupstwa.To tak jakoś samo wyszło, a potem - znalazłem Sally - cicho usprawiedliwiał się Tomek.- Nie ulega wątpliwości, że zachowałeś się po męsku - przyznał ojciec.- Musisz opowiedzieć nam jak to się wszystko stało.- Czy nie mógłbym najpierw dostać czegoś do zjedzenia? Jestem bardzo głodny - poprosił Tomek.Podczas gdy łowcy wraz z farmerami myli, ubierali i karmili Tomka, Allanowie troskliwie zajęli się małą Sally.Okazało się, że miała zwichniętą nogę.Praktyczni osadnicy potrafili radzić sobie w podobnych wypadkach.Wkrótce dziewczynka leżała już w swoim pokoiku z usztywnioną nogą.Zaledwie wypiła pożywny bulion, natychmiast zasnęła.Allanowie przyłączyli się do swych uczynnych gości, którzy w skupieniu słuchali opowiadania Tomka.Należy przyznać, że nie zataił on zasług Dingo w odnalezieniu Sally.Wychwalał jego niezwykłą mądrość, a tymczasem pies nie odstępował go ani na chwilę.Położył się przy nim na ziemi i wywie­siwszy różowy ozór, spoglądał na niego.- Zrobiliśmy głupstwo nie zabierając Dingo na poszukiwanie Sally - odezwał się Allan, gdy Tomek zakończył opowiadanie.- Kupiłem go dla Sally zaledwie tydzień temu.Przypuszczałem, że musi minąć pewien czas zanim przyzwyczai się do nas.Dlatego też trzymałem go na uwięzi.- Jakiej rasy jest ten pies? - zapytał Smuga.- Wydaje mi się, że wyglądem przypomina australijskiego dzikiego psa.- Nie myli się pan - odparł Allan.- Pochodzi on ze skrzyżowania psa domowego z czystej krwi dingo.Wkrótce farmerzy zaczęli żegnać Allanów.Na każdego z nich czekały w domach zaniepokojone rodziny i pilne prace.Łowcy również musieli po­wrócić do obozu.Przed odjazdem obiecali Allanom, że odwiedzą ich na­stępnego dnia.NIEMY PRZYJACIELCałodzienne błądzenie po skrobie oraz niezwykłe przeżycia zmęczyły Tomka tak bardzo, że po przybyciu do obozu, zaledwie przyłożył głowę do poduszki, zasnął natychmiast twardym snem.Następnego dnia, dopiero około południa, obudziło go lekkie łaskotanie po twarzy.Nie otwierając oczu machnął ręką, aby opędzić się, jak przypuszczał, od jakiegoś natrętne­go owada.Po chwili znów poczuł łaskotanie.Naciągnął koc na głowę i usiło­wał spać dalej.Mimo to nie zaznał spokoju.Oto jakaś dziwna istota wtar­gnęła pod przykrycie.Tego było już Tomkowi za wiele.Rozgniewany, ener­gicznie odrzucił koc, siadając jednocześnie na posłaniu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl