RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy Fox i Eskelta wyszli ze statku, znowu zaczęła się wspinać.Kiedy pokazał się Buck, skierowała się na wschód, tak jak chcieliśmy.- A teraz? - dopytywał się Travis.- Trzyma się wysoko położonych szlaków.Rozumuje prawie tak, jakby była Indianinem z Ludu na wojennej ścieżce.Nolan uważa, że na noc skryje się gdzieś wysoko.Upewni się co do tego.Travis zwilżył językiem wargi.- Nie ma żywności ani wody.Wargi Jil-Lee ułożyły się w uśmiech.- Dopilnują, żeby natknęła się na jedno i drugie, niby przypadko­wo.Jak wiesz, zaplanowaliśmy wszystko dokładnie, młodszy bracie.Travis wiedział, że to prawda.Kaydessa będzie bez swojej wie­dzy prowadzona przez “przypadkowo" pojawiających się tu i tam Apaczy - co wystarczy, by kierować ją we właściwą stronę.- Poza tym, jest teraz także uzbrojona - dodał Jil-Lee.- Jakim cudem? - zapytał Travis.- Spójrz na swój własny pas, młodszy bracie.Gdzie jest twój nóż?Travis, zaskoczony, spojrzał w dół.Pochwa jego noża była pu­sta, a on nie potrzebował tego narzędzia od czasu, kiedy wyciągnął je, by pokroić mięso podczas porannego posiłku.Lupę zaśmiał się.- Miała w ręku stal, kiedy wyszła z tego statku-widma.- Zabrała mi go podczas szarpaniny! - Travis był wyraźnie za­skoczony.Uznał atak szału odegrany przez tatarską dziewczynę za wybuch trwogi, która niemal pozbawiła ją zmysłów.A jednak Kay­dessa miała dość sprytu, by zabrać jego nóż! Czy jest to jeszcze je­den przykład na to, że maszyna mentalna ma mniejszy wpływ na jedną rasę niż na drugą? Wyglądało na to, że podobnie jak Apacze nie ulegali przywoływaczowi Czerwonych, Tatarzy nie byli tak wraż­liwi na redax.- To silna kobieta, warta wielu koni.- Eskelta zastosował daw­ną miarę wartości żony.- Tak! - zgodził się zapalczywie Travis, po czym zaniepokoił go coraz szerszy uśmiech na twarzy Jil-Lee.Pośpiesznie zmienił temat.- Manulito urządza zasadzkę w statku.- To dobrze.On i Eskelta zostaną tutaj, a ty z nimi.- O, nie! Musimy iść do wież - zaprotestował Travis.- Sądziłem - przerwał mu Jil-Lee - iż uważasz, że broń daw­nych kosmitów jest zbyt niebezpieczna, byśmy mogli jej użyć.- A jeśli zostaniemy zmuszeni, by jej użyć? Musimy się upew­nić, że Czerwoni, zmierzając w naszym kierunku, nie weszli do wież.- To brzmi rozsądnie.Ale ty, młodszy bracie, nigdzie dzisiaj nie pójdziesz, jutro chyba także nie.Jeśli rana otworzy się ponownie, możesz mieć poważne kłopoty.Travis musiał pogodzić się z tym, mimo swoich obaw i niecier­pliwości.A następnego dnia, kiedy wyruszył, dowiedział się tylko, że Kaydessa ukryła się na noc w pobliżu zbiornika wodnego i bez wytchnienia posuwała się z powrotem przez góry.Trzy dni później Travis, Jil-Lee oraz Buck przybyli do doliny wież, Kaydessa znajdowała się na pomocnym pogórzu, dwukrotnie zawracana przez zwiadowców z drogi wiodącej na zachód, do bani­tów.A zaledwie pół godziny wcześniej Tsoay za pomocą lusterka zawiadomił o tym, co powinno stanowić pożądaną wiadomość: heli­kopter Czerwonych krążył tak jak w dniu, w którym myśliwi wje­chali w góry.Była więc duża szansa, że uciekinierka zostanie wkrót­ce wyśledzona i schwytana.Tsoay napotkał także złożony z trzech Tatarów oddział, obser­wujący helikopter.Lecz po tym, jak śmigłowiec zatoczył szeroki łuk, wsiedli na konie i odjechali w szybkim tempie, jakie tylko ich wierz­chowce mogły rozwinąć w tak nieprzyjaznym terenie.Na fragmencie gładkiej ziemi Buck naszkicował trasę i studiował ją, Czerwoni będą musieli pójść tym szlakiem w poszukiwaniu rozbite­go statku.Drogę tę obsadzili już wartownicy Apaczy.A za pośrednic­twem łańcucha komunikacyjnego, o skutkach, jakie wynikną z zasta­wienia pułapki, zostanie poinformowany oddział działający w wieżach.Najtrudniejsze okazało się oczekiwanie.Możliwość zaistnienia tak wielu nie dających się przewidzieć wypadków sprawiała, że nie potrafili myśleć bez ulegania emocjom.Cierpliwość Travisa wyczer­pała się całkowicie, kiedy następnego ranka przyszła wiadomość, że patrol Czerwonych zgarnął Kaydessę, przyciągniętą przez maszynę mentalną.- Teraz - broń z wieży! - odpowiedział Buck na sprawozdanie rozkazem skierowanym do Travisa.A ten wiedział, że nie może już dłużej odkładać tego, co nieuniknione.Tylko działanie pozwalało mu oderwać się od dręczącej wizji Kaydessy powtórnie schwytanej w okowy, których tak nienawidziła.Mając po jednej stronie Jil-Lee, a po drugiej Bucka, wspiął się przez okno wieży i stanął, mając naprzeciw siebie błyszczący filar.Przeszedł przez komnatę i położył obie ręce na elastycznym słu­pie, nie mając pewności, czy dziwny środek transportu zadziała i tym razem.Usłyszał świszczące oddechy pozostałych, kiedy jego ciało znowu zostało przyssane przez kolumnę i przeniesione w dół studni.Za nim podążył Buck, a ostatni przybył Jil-Lee.Wtedy Travis po­prowadził ich wzdłuż podziemnego korytarza do pomieszczenia, w którym znajdował się stół i odtwarzacz.Usiadł na ławce, bawiąc się stosem krążków taśmy.Wiedział, że pozostali dwaj patrzą na niego z wrogim niemal napięciem.Wrzucił krążek do odtwarzacza, z nadzieją, że uda mu się właściwie zinter­pretować otrzymane wskazówki.Spojrzał w górę na ścianę naprzeciwko.Trzy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl