[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co cię konkretnie interesuje?- Połączenia z Honolulu.- Zaraz sprawdzę.Przez parę sekund panowała cisza.- W ogóle nie latają do Honolulu - odezwała się wreszcie Norma.- Utrzymują tylko połączenia z.- Nieważne - przerwała jej Casey.- To mi wystarczy.Potwierdziły się jej podejrzenia.- Marder dzwonił do ciebie już trzy razy.Twierdzi, że nie odpowiadasz na wezwania przez przywoływacz.- Powiedz, że nigdzie nie możesz mnie znaleźć.- Poza tym Richman próbował.- Nie ma mnie dla niego - ucięła Singleton.Przerwała połączenie i wsiadła do samochodu.Po wyjeździe z terenu zakładów połączyła się z działem księgowości, lecz sekretarka poinformowała ją, że Ellen Fong dzisiaj także pracuje w domu.Casey poprosiła o jej domowy numer i zadzwoniła.- Dzień dobry, Ellen.Mówi Casey Singleton.- Dzień dobry, Casey - odpowiedziała tamta chłodno, z rezerwą.- Czy zrobiłaś tłumaczenie, o które prosiłam?- Tak.- I jest gotowe? -Oczywiście.- Mogłabyś je przesłać faksem do mego biura? Na chwilę zapadło milczenie.- Chyba nie powinnam tego robić - odparła z ociąganiem Ellen.Rozumiem.- A wiesz dlaczego?- Domyślam się.- Przyniosę je do biura - zaproponowała.- Może być o drugiej?- Tak, jak najbardziej.Coraz więcej faktów zaczynało do siebie pasować.Casey zyskiwała coraz silniejsze przekonanie, że potrafi już wyjaśnić, co się przydarzyło podczas lotu.Poznała cały szereg pozornie drobnych okoliczności, których zbieg zapoczątkował tragedię.Miała nadzieję, że przy odrobinie szczęścia analiza zapisu na kasecie wideo pozwoli jej uzyskać ostateczne potwierdzenie.Za to rodziło się niezwykle ważne pytanie.Co miała zrobić z tą wiedzą?BULWAR SEPULYEDAGODZINA 10.45Fred Barker pocił się obficie.Klimatyzator w jego gabinecie był wyłączony, a natarczywe pytania Marty'ego Reardona sprawiały, że w blasku reflektorów nie tylko skronie i czoło błyszczały mu od potu, ale jeszcze na koszuli wykwitały ciemne plamy.Przystojny, szczupły, czterdziestopięcioletni Reardon odznaczał się niezwykle bystrym spojrzeniem.Sprawiał wrażenie bezwzględnego kata albo wiekowego starca, którego już nic nie jest w stanie zadziwić.Mówił powoli i wyraźnie, krótkimi zdaniami, unikając niepotrzebnych słów.Błyskawicznie wyłapywał każdą nieścisłość czy logiczną lukę w wypowiedziach rozmówcy.Często w jego głosie pojawiał się ton rozczarowania, lecz zdumione uniesienie wąskich brwi było tylko wystudiowaną pozą.- Panie Barker - rzekł Marty, pochylając się w jego kierunku.- Opisał nam pan problemy techniczne, jakie występują w samolotach N-22.Przedstawiciele zakładów twierdzą jednak, że dyrektywy serwisowe wydane przez Zarząd Federalny powinny zapobiec dalszym kłopotom.Czy to prawda?- Nie.W obecności prezentera jakoś nie potrafił odpowiadać pełnymi zdaniami.W ogóle starał się mówić jak najmniej.- Czyżby te dyrektywy nie skutkowały?- Przecież wydarzył się kolejny wypadek, prawda? Również spowodowany przez sloty.- W zakładach Nortona powiedziano nam.że powodem nie były sloty.- Dochodzenie z pewnością ujawni, że nastąpiło opadnięcie slotów.- Zatem producent samolotu nas okłamał?- Zawsze postępują w ten sam sposób.Udzielają jakichś niezwykle zagmatwanych i skomplikowanych wyjaśnień, żeby ukryć prawdziwą przyczynę.- Ich wyjaśnienia są skomplikowane? A czyż nie jest tak samo skomplikowana budowa samolotu?- Ale tu mamy do czynienia z prostą sprawą.Prawdziwą przyczyną wypadku jest beztroska konstruktorów samolotu, którzy nie chcą poprawić wady od dawna dającej się we znaki.- Jest pan o tym przekonany?- Tak.- Skąd ta pewność? Czy ma pan dyplom inżyniera?- Nie.- Jest pan specjalistą w zakresie konstrukcji samolotów?- Nie.- A co pan studiował?- No cóż, to było tak dawno.- Czy nie była to muzykologia, panie Barker?- Prawdę mówiąc, tak, ale.Jennifer obserwowała tę rozmowę z mieszanymi uczuciami.Zawsze ją bawiło, gdy Marty bezkompromisowo atakował swoich rozmówców, a widzowie z radością witali każdy przykład sprowadzenia na ziemię jakiegoś nadętego błazna.Ale tym razem napastliwość prezentera mogła ją pozbawić materiału, niezbędnego przecież dla uzyskania właściwej wymowy reportażu.Wszak Reardon zmierzał nieuchronnie do całkowitego zrujnowania wiarygodności rozmówcy.No cóż, zawsze będzie można pociąć ten wywiad, odrzucić niektóre fragmenty.- Ma pan stopień magistra muzykologii - ciągnął Marty kategorycznym tonem.- I naprawdę sądzi pan, że to upoważnia do wydawania opinii w zakresie budowy samolotów, panie Barker?- Nie bezpośrednio, lecz.- A może zdobył pan inne dyplomy?- Nie.- Zatem nie ma pan żadnego wykształcenia technicznego? Barker nerwowym gestem poluzował sobie kołnierzyk koszuli.- Przez wiele lat pracowałem w Federalnym Zarządzie.-I uczęszczał pan na jakiś specjalistyczny kurs zorganizowany przez FAA? Zapoznał się pan może z prawami, powiedzmy, dynamiki gazów?- Nie.- To może aerodynamiki?- Też nie.Opieram się wyłącznie na moim doświadczeniu.- Rozumiem.Ale formalnie nie ma pan żadnego wykształcenia w dziedzinie aerodynamiki, technologii, metalurgii, analizy strukturalnej czy też innej gałęzi wiedzy powiązanej z budową samolotów?- Nie, formalnie nie mam.- A nieformalnie?- Oczywiście.Zdobyłem wieloletnie doświadczenie.- Dziękuję, to mi wystarczy.Zwróciłem uwagę na imponującą liczbę fachowych publikacji, które zgromadził pan w tym gabinecie.- Marty odchylił się na krześle i ściągnął z biurka leżącą na wierzchu, otwartą książkę.- Weźmy choćby tę pozycję, zatytułowaną: „Zaawansowane metody badań integracji strukturalnej w testach wytrzymałościowych i naprężeniowych konstrukcji lotniczych”.Muszę przyznać, że to dość skomplikowany tytuł.Czy pan rozumie zagadnienia opisywane w tej książce?- Tak, przynajmniej większość z nich.- Spróbujmy.- Reardon na chybił trafił dźgnął palcem w otwartą stronę.- Na przykład tutaj, na stronie osiemset siódmej, jest napisane: „Leevers i Radon wprowadzili parametr dwuosiowości B związany z wielkością naprężenia T opisanego równaniem piątym”.Proszę spojrzeć.- Tak, widzę.- Barker przełknął ślinę.- Co to jest „parametr dwuosiowości”?- Cóż, to dość trudno wyjaśnić w paru słowach.Marty nie dawał za wygraną.- A kim są wspomniani Leevers i Radon?- Naukowcy, specjaliści w tej dziedzinie.- Zna ich pan?- Osobiście nie.- Ale znane są panu ich prace?- W każdym razie znane są ich nazwiska.- Czy wie pan coś więcej o tych naukowcach?- Nie.- Dokonali jakichś znaczących odkryć w tej dziedzinie?- Powiedziałem już, że nie wiem.Barker ponownie wetknął palec za kołnierzyk koszuli.Jennifer zrozumiała, że musi zaingerować w przebieg wywiadu.Marty robił się coraz bardziej napastliwy, jakby podniecał go strach bijący od rozmówcy.A w ten sposób powstawało całkiem nieprzydatne dla niej nagranie.Najważniejsze rzeczy zostały już utrwalone: prowadzona od lat krucjata Barkera, jego zaangażowanie w sprawy bezpieczeństwa ruchu lotniczego.Dysponowała także nakręconym poprzedniego dnia jego szczegółowym objaśnieniem przyczyn wypadku, kiedy zupełnie innym tonem udzielał odpowiedzi na jej pytania.Pospiesznie dała znak Marty'emu.- Czas nam się kończy - powiedziała.Reardon błyskawicznie to podchwycił, był chyba strasznie znudzony.- Przykro mi, panie Barker, ale musimy już skończyć naszą rozmowę [ Pobierz całość w formacie PDF ]