[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niektórzy możnowładcy noszą podczas uczt kolorowe drogie kamienie, które sprowadzają zza mórz.Są one jednak drobne, polerowane, ale nie rżnięte.W ręku trzymałam natomiast coś zupełnie innego.Kamień (Jeżeli był to kamień) był wielkości mego kciuka, ale obrączka była mała, zrobiona na kobiecą rękę.Klejnot nie był rzeźbiony ani polerowany.Sama natura uformowała go na kształt kociej głowy.Był dziwnego koloru, ni to róż, ni to złoto, raczej mieszanina obu tych kolorów rozpływających się po całej powierzchni i siejących tęczowe blaski.Włożyłam pierścień na palec.Pasował, jak gdyby był na mnie robiony.wydawało mi się, że znalazł się na swoim miejscu.Podeszłam bliżej do okna i przyjrzałam się podziwiając, jak odbija się od mojej opalonej, podrapanej przez kolce skóry.Nie wiedziałam dlaczego, ale poczułam, że należy do mnie! Byłam tego tak pewna, jak gdyby został mi ofiarowany.Jeszcze raz odwróciłam się do okna, żeby popatrzeć i wtedy usłyszałam.Było to głośne miauczenie, ostre i wyraźne, dochodzące tuż spod okna, przy którym stałam.Wychyliłam się i popatrzyłam w kierunku drogi.Oba koty przeskakiwały z kamienia na kamień, okrążały krzewy i zwalone ruiny.Wkrótce zniknęły mi z oczu.Przed nimi.na drodze pojawił się jeździec! Zobaczyłam, jak słońce zabłysło błękitnie na jego zbroi.jeździec w pancerzu.Ten, o którym mówiły koty? Kerovan?Zapominając o wszystkim, myśląc jedynie o moim panu, odwróciłam się wzbijając tumany kurzu.Zakrztusiłam się i zaczęłam kaszleć.Nadal biegłam.Musiałam się dowiedzieć, kto podążał po tej białej drodze.Przypuszczałam, miałam nadzieję.ale musiałam także mieć pewność!ROZDZIAŁ 14KEROVANJedyną ważną rzeczą była teraz obecność Joisan.Stała tutaj przy białej drodze Dawnych Ludzi, bezpieczna i wolna.Pochwyciłem ją w ramiona i przytuliłem tak mocno, jak gdybym był w stanie obronić ją przed najgroźniejszymi Ciemnymi Mocami.Płakała.Twarz miała mokrą od łez, a drobne dłonie zacisnęła na moich ramionach tak kurczowo, że czułem jej uścisk nawet przez puklerz.W niepamięć odeszły wszystkimi przemyślenia ostatnich kilku dni.Pochyliłem głowę i pocałowałem słone od łez usta.Poczułem, jak w głębi duszy budzi się we mnie płomień, przytuliłem ją jeszcze mocniej i tak trwaliśmy zapominając o wszystkim innym.Takie chwile nie trwają jednak wiecznie.Przypomniałem sobie, kim jestem, dlaczego nie mogę jej mieć i wypuściłem ją z objęć.Ponownie musiałem uodpornić duszę nie dla mego bezpieczeństwa, ale jej.Jej uścisk nie zmienił się jednak.Odsunęła się tylko odrobinę i popatrzyła mi w twarz.Oddychała nieregularnie.- Kerovan.naprawdę Kerovan.- mówiła cichym szeptem.Kerovan - moje imię przerwało czar.Odsunąłem ją od siebie, mimo że się opierała.Potrząsała głową i zachowywała się niczym dziecko, któremu właśnie odbiera się ulubioną, wymarzoną zabawkę.- Nie zostawisz mnie znowu! Jesteś tutaj.próbujesz odejść.ale ci się to nie uda!Jestem tutaj? O co jej chodziło? Jednak pulsująca w moich żyłach krew potwierdziła, że przestałem być tylko ciałem pozbawionym uczuć.Wszelkie zamiary, świadomość, że byłem inny.wszystko zostało zagrożone przez owo ciepłe uczucie i jej słowa.Zacisnąłem zęby i uchwyciłem ją za nadgarstki.Spróbowałem siłą odepchnąć od siebie.Nadal potrząsała głową.Niczym dzika kotka usiłowała wyrwać się z mego uścisku.- Nie! - zaprzeczyła jeszcze głośniej.- Czy nic nie rozumiesz? Nigdy się ode mnie nie uwolnisz.nie możesz.Musimy być.Głos się jej załamał.Nie wiem, co zobaczyła w mojej twarzy, ale w jej oczach odmalowała się rosnąca rozpacz.W końcu opuściła ramiona i przestała walczyć.Odsunęła się.- Puść mnie - powiedziała cicho.- Nie będę ci już więcej przeszkadzała.Myślałam, że.- Ucichła i wytarła policzek wierzchem dłoni.Potem odrzuciła do tyłu głowę i odsunęła włosy z oczu oraz czoła.Nie potrafiłem jej odpowiedzieć.Z całej mocy starałem się opanować ogarniające mnie uczucie.Powinienem być tylko sam.Joisan uniosła w górę brodę, w oczach zabłysło postanowienie.W całej postaci, w słowach.było tyle woli i wiary w siebie.wystarczającej, aby stworzyć wewnętrzny pancerz równie mocny jak ten, który miała na sobie.- Nie ma we mnie nawet odrobiny dumy - powiedziała, chociaż cała jej postawa temu zaprzeczała.- Słucham twych słów mówiących, że nie jestem twoją panią, i nie potrafię ich zaakceptować, tak jak powinna to uczynić każda inna kobieta.Poszłam więc za tobą.ponieważ tylko przy tobie czuję się w pełni sobą.Jeżeli ponownie mnie odtrącisz i odjedziesz z misją lorda Imgry (w jaki sposób ktoś taki jak on może tobie rozkazywać).pojadę za tobą.Nawet jeśli nie zmienisz zdania.Patrzyła na mnie spod przymrużonych powiek.Nie miałem dość siły, aby jej odpowiedzieć [ Pobierz całość w formacie PDF ]