[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Zakładam, że interesuje cię zarówno nasze doświadczenie, jak i nasze fizyczne możliwości.— Bardzo interesuje, Ptasi Wojowniku.Była mu ogromnie wdzięczna.Ten twardy żołnierz ani jej nie potępił, ani nie potraktował z góry.Trafnie osądził jej położenie i swoją rolę.Twarz Sokolnika sposępniała, kiedy skupił znów uwagę na rozciągającej się w oddali dolinie i dziwnie zbudowanym zamku.To była zupełnie inna sprawa.Nie mógł winić Uny za niedociągnięcia w systemie obronnym Doliny, ale czyż nie miała doradców? Musiało być tam choć kilku mężczyzn obeznanych ze sztuką wojenną.— Co się zaś tyczy Kwadratowego Zamku, trzeba natychmiast wystawić tam straż.Gdybyśmy byli najeźdźcami, nasze miecze ociekałyby teraz krwią twoich ludzi.Pani Morskiej Twierdzy uśmiechnęła się.— Możliwe, że gdybym nie była z tobą i nie czuła się swobodnie — i gdyby nie oczekiwano, iż wrócę w takim towarzystwie — nie ujrzałbyś tak spokojnego i pięknego widoku.Gdybyście nie wypadli zadowalająco w oczach wartowników, w znacznie mniejszej liczbie cokolwiek byście zobaczyli, pięknego czy brzydkiego.— Obserwatorzy? — Sokolnik zesztywniał.— Oczywiście.Czy uważałeś nas za kompletnych głupców? Myślałam, że zauważyłeś, iż byliśmy bacznie obserwowani przez ostatnie kilka mil.— Zobaczyła, że spojrzał na Syna Burzy siedzącego na specjalnej grzędzie przymocowanej do wysokiego siodła, i dodała: — Nie obwiniaj waszych ptaków.Dysponując tak nielicznymi siłami musieliśmy nauczyć się ostrożności.Nasi młodzieńcy potrafią się dobrze ukryć, a przecież nikt nie będzie siedział na czubku drzewa w górskim terenie, gdzie stojący na położonym wyżej miejscu nieprzyjaciel mógłby go wykryć.W takich warunkach nawet wasi bystroocy towarzysze nie są w stanie dostrzec pojedynczych, rozstawionych w dużej odległości od siebie wartowników.Zwłaszcza kiedy nie emanuje od nich nienawiść czy inne silne uczucie, które zaalarmowałoby ich zmysły, które, jak sądzę, są bardziej wyostrzone od naszych.Tarlach zacisnął zęby.To niedopatrzenie mogło źle się dla nich skończyć.Czuł się upokorzony, że stało się tak niemal w chwili przybycia do Doliny, której mieli bronić.Pohamował instynktowną chęć odegrania się na tej kobiecie.To przecież nic nie zmieni, a tylko uwypukli ślepotę jego oddziału.— Należałoby pogratulować twoim ludziom — przyznał zgryźliwie.Una spokojnie skinęła głową przyjmując pochwałę, ale nie ciągnęła tego tematu.Ten incydent mógłby już na samym początku poważnie zakłócić współpracę, a nie stało się tak tylko dzięki opanowaniu Sokolnika.Nie zamierzała wiec dalej wystawiać go na próbę.— Zejdźmy teraz na dół.Moi ludzie powinni byli już przygotować koszary, lecz nawet w takim wypadku ulokowanie was zajmie sporo czasu, a jest już dość późno.Una ruszyła pierwsza wąską, stromą drogą, która prowadziła do jedynej bramy okrągłej wieży.Powitał ją stojący na baczność oddział młodocianych wartowników, ale po chwili w bramie pojawił się Rufon.Otworzył usta, a potem zamknął je kłapnięciem.Una z trudem powstrzymała się od śmiechu.Najwidoczniej ci, którzy poinformowali go, że nadjeżdża, zapomnieli dodać, w jakim towarzystwie.Zatroskała się na chwilę.Wiedziała, że Rufon się spóźnił, ponieważ kazał przygotować posiłek, rozpalić ogień i przygotować komnaty i kwatery najemników na ich przybycie.Nie wątpiła, że zajął się wszystkim bez względu na swą wiarę w powodzenie jej działań, tylko czy zrobił to właściwie? Czy cokolwiek w Dolinie, którą praktycznie zarządzały kobiety, zdoła na długo zadowolić Sokolników?Nie okazała zmartwienia, ale uśmiechnęła się witając swojego wasala i wsparła się na jego ramieniu zsiadając z konia.— Dziękuję — powiedziała dotknąwszy stopami ziemi, lecz tak cicho, że tylko on mógł ją usłyszeć.— Sprowadziłam pomoc, ale na pewno i nowe problemy.— Bez wątpienia — odrzekł wzruszonym głosem, a potem pokiwał głową ze zdumienia.— Za pomocą jakich czarów to ci się udało?— Dzięki uśmiechowi losu i niemal przesądzonej mojej osobistej katastrofie.Tylko proszę cię, przyjacielu, nie używaj słowa „czary” w zasięgu ich słuchu! Podskakują wtedy jak kocięta.Zachichotał.— Nie obawiaj się, pani Uno! Będziemy troszczyć się zarówno o ich osoby, jak i o ich uczucia.— Jego twarz złagodniała.— Cieszę się, że znów jesteś w domu, pani.— I ja się cieszę.Spojrzała na zamek.— Chciałabym rozkwaterować nasze czyste tarcze zaraz po oficjalnym powitaniu.Czy przygotowałeś dla nich miejsce w wieży? — Na pewno nie można było ich ulokować w żadnej z chat zamieszkanych przez jej ludzi.— Zrobiłem, pani, tak jak rozkazałaś.— Dobrze się spisałeś.Pośpiesz się więc teraz i przygotuj również komnatę pana Harvarda.Chciałabym, żeby zamieszkał tam ich dowódca.Rufon spochmurniał, ale zaraz się opanował.Kochał pana Harvarda i nie podobało mu się, że obcy najemnik będzie korzystał z jego komnaty, lecz rozsądek podpowiedział, iż było to rozważne posunięcie ze strony jego pani.Bez względu na to, czy pani Una była chlebodawczynią Sokolników czy nie, nie będzie mile przez nich widziana, sama zaś też nie zechce szukać ich towarzystwa, ale jako suzerenka Morskiej Twierdzy musi i powinna możliwie często spotykać się z ich przywódcą.Pozwoli to obu stronom na zachowanie prywatności bardziej niż to byłoby możliwe w każdym innym przypadku oraz z powodu przynależności rasowej tego mężczyzny.W ten sposób zabezpieczała się przed skazą na honorze.Una spodziewała się sprzeciwu, a przynajmniej niechęci ze strony Rufona, zaskoczyło ją zatem i sprawiło ulgę, że nie napotkała żadnego oporu.Może właśnie dlatego, że tak łatwo zdołała przekonać Rufona, zupełnie oniemiała, kiedy Sokolnik odrzucił z pogardą jej plan.Oczy Tarlacha zabłysły gniewem, zanim jeszcze skończyła mówić.— Oficerowie i żołnierze kompanii Sokolników pozostają razem —przypomniał jej lodowatym tonem.Zabolało ją to jak cios bata.— Dobrze — odburknęła gniewnie — ale muszę kontaktować się z tobą.Uprzedź więc swoich towarzyszy, że chociaż jestem kobietą, często będą mnie spotykać w swoich kwaterach.Bądź pewien, Ptasi Wojowniku, że nie dogodzę ci aż tak, by zaprowadzić cię do swojej sypialni na naradę [ Pobierz całość w formacie PDF ]