RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dwie czarownice usiadły na wprost owych symboli i siedziały trzymając płasko dłonie na rysunkach.Coś poruszyło się po jego lewej strome.Poczuł dziwny przypływ dobrego samopoczucia, gdy spotkał jej wzrok, w którym kryło się więcej niż zwykłe rozpoznanie jego osoby.Czarownica nie odezwała się, więc Simon również milczał.Szóstą i ostatnią osobą był Briant, który siedział blady, wpatrując się w rysunek ryby, jakby było to żywe stworzenie i jakby siłą wzroku musiał uwięzić ją w tym morzu szkarłatu.Kobieta, która trzymała ręce Simona, kiedy myślał o męż­czyźnie z Gormu, weszła do namiotu z dwiema towarzyszkami, a każda z nich trzymała w ręku niewielki przenośny piecyk z płonącymi węglami, z którego unosił się słodkawy dym.Umieściły je na brzegu stołu, a trzecia czarownica postawiła tam duży, ciężki koszyk.Odrzuciła przykrywający go kawałek materiału i w koszu ukazało się kilka niewielkich figurek.Wziąwszy pierwszą z nich stanęła przed Briantem.Dwu­krotnie przesunęła figurkę nad unoszącym się z piecyka dymem, po czym umieściła ją na linii wzroku młodzieńca.Była to starannie wykonana laleczka z kasztanoworudymi włosami, tak pełna życia, że Simon nie miał wątpliwości, iż miała przedstawiać jakąś żyjącą osobę.- Fulk - czarownica wypowiedziała to imię i postawiła laleczkę na środku czerwonego kwadratu, na wymalowanej rybie.Briant nie mógł już bardziej zblednąć, ale Simon widział, jak nerwowo przełykał ślinę, zanim zdobył się na odpowiedź.- Fulk z Verlaine.Czarownica wyjęła z koszyka następną figurkę i zbliżyła się do sąsiadki Simona, który dzięki temu lepiej mógł ocenić maestrię jej sztuki.Trzymała bowiem w ręku, nad dymem z przenośnego piecyka, doskonały obraz tej, która prosiła o amulet, by zatrzymać przy sobie Yviana.- Aldis.- Aldis z Karsu - potwierdziła siedząca obok Simona Strażniczka, kiedy maleńkie stopy laleczki stanęły na pięści trzymającej topór.- Sandar z Alizonu - trzecia figurka zajęła pozycję bardziej na prawo od Simona.- Siric.- Brzuchata laleczka w powłóczystych szatach jeszcze dalej na prawo.Wtedy czarownica wyjęła z koszyka ostatnią figurkę i przy­glądała jej się dłuższą chwilę przed wystawieniem jej na działanie dymu.Kiedy stanęła przed Simonem i Najwyższą Strażniczką, nie wypowiedziała żadnego imienia, trzymała laleczkę pozwalając Simonowi ją zidentyfikować.Przyglądał się miniaturowej kopii kolderskiego oficera z*Kornet - rodzaj trąbki z trzema wentylami (przyp.tłum.).Gormu w meta­lowym kasku na głowie.Wydawało mu się, że podobieństwo zostało uchwycone bezbłędnie.- Gorm! - Rozpoznał postać, choć nie potrafił nadać jej lepszego imienia.A czarownica starannie ustawiła figurkę na brązowozłotym sokole.GRA MOCYPięć postaci ustawionych na symbolach krajów, pięć dosko­nałych podobizn żywych mężczyzn i kobiet.Ale dlaczego? I w jakim celu? Simon spojrzał znów w prawo.Znajoma czarownica trzymała w rękach maleńkie stopy podobizny Aldis, a Briant - nogi figurki Fulka.Oboje uważnie wpat­rywali się w swoje laleczki, choć Briant wyglądał na zaniepo­kojonego.Simon skierował uwagę na stojącą przed nim figurkę mężczyzny.Po głowie przemykały mu wspomnienia dawnych legend.Czy będą teraz wbijać szpilki w te repliki i oczekiwać, że pierwowzory dotknie cierpienie i śmierć?Najwyższa Strażniczka sięgnęła po jego dłoń i trzymała ją w uścisku, jaki poznał w Karsie w czasie zmiany postaci.Równocześnie drugą ręką objęła podstawę figurki.Simon zrobił to samo i teraz ich palce zamknęły w uścisku podobiznę Kolderczyka.- Myśl teraz o tym, z którym stoczyłeś próbę sił, z którym może łączyły cię więzy krwi.Wyrzuć ze swego umysłu wszystko inne, skoncentruj się na tym, którego musisz dosięg­nąć i ugiąć, żeby służył naszym celom.Bo musimy teraz, przy tym stole, wygrać w tej Grze Mocy, inaczej zginiemy!Simon wpatrywał się w figurkę w kasku.Nie wiedział, czy mógłby oderwać od niej wzrok, nawet gdyby chciał.Przypusz­czał, że uczestniczy w tej dziwacznej procedurze przedewszystkim dlatego, że jako jedyny człowiek z Estcarpu widział owego oficera z Gormu.Maleńka twarz, na pół przysłonięta kaskiem, stawała się coraz większa, niemal naturalnych rozmiarów.Patrzyli na siebie teraz tak jak w tamtym pokoju w sercu Sipparu.Oczy mężczyzny były zamknięte, zajęty był swoimi tajem­niczymi sprawami.Simon nie przestawał mu się przyglądać i uświadomił sobie, że w jego umyśle zbiera się cała nienawiść, jaką czuł do Kolderczyków, cały wstręt zrodzony w Sipparze, płynący ze sposobu, w jaki traktowali więźniów.Jakby z drobnych elementów składał jedną wspaniałą broń.Simon nie znajdował się już w namiocie, w którym słychać było morski wiatr i zgrzytanie piasku pod palcami.Stał na wprost Kolderczyka w twierdzy Sippar, chcąc go zmusić, by otworzył oczy, spojrzał na niego, Simona Tregartha, i zmierzył się z nim w pojedynku nie dwóch ciał, ale woli i umysłów.Mężczyzna otworzył oczy i Simon, patrząc w ciemne źrenice, zobaczył, że powieki unoszą się wyżej jakby w geście rozpoznania, uświadomienia sobie zagrożenia.Mężczyzna jakby zdał sobie sprawę, że staje się rodzajem tygla, w którym każdy strach, każde niebezpieczeństwo doprowadzić może do stanu wrzenia.Wpatrywali się w siebie.Simon powoli przestawał do­strzegać płaskie rysy twarzy, metalowy kask.Pozostawały tylko te oczy.Tak jak w Karsie czuł przepływ strumienia mocy z własnej ręki do ręki czarownicy, tak teraz wiedział, że to, co w nim się gotuje, zasilane jest stale ciepłem większym, niż mógłby sam stworzyć, że był tylko pistoletem, z którego wylecieć miała śmiercionośna strzałka.Początkowo Kolderczyk stawił mu czoło z pewnością siebie, teraz pragnął uwolnić się z tego pojedynku oczu, więzi umysłu, za późno uświadomił sobie, że schwytano go w pułap­kę.Lecz nie mógł wycofać się z tego, co zaakceptował pełen wiary w swoją formę magii.Simon poczuł nagle, że opuściło go napięcie i że przeniosło się na jego przeciwnika.W oczach kolderskiego oficera pojawiła się panika, która ustąpiła miejsca niewypowiedzia­nemu przerażeniu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl