[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Prawda?— Nie wiem… Nasze myśli często sprawiają nam różne niespodzianki.— Nie wydaje mi się, panno Shirley, żebym kiedykolwiek miała ochotę wyjść za mąż.Czy ma pani pod ręką szydełko? Dziękuję.Koronki przy mojej chusteczce są trochę zniszczone.Mogę zrobić nowe, gdy tu z panią rozmawiam.Jakże cudownie jest wymieniać najgłębsze myśli.Rzadko się nadarza taka okazja.A więc o czym mówiłam? Ach, o Terrym.Co mam zrobić, panno Shirley? Niech mi pani poradzi.Czuję się jak osaczone zwierzę.— Hazel, to naprawdę jest proste.— O, wcale nie takie proste, panno Shirley! To jest okropnie skomplikowane.Mama jest zachwycona Terrym, ale ciocia Janka wcale nie.Nie lubi go, a wszyscy twierdzą, że ona zna się na ludziach.Nie chcę wyjść za mąż.Jestem ambitna.Pragnę zrobić karierę.Zawsze myślałam, że chciałabym zostać pielęgniarką.To taki romantyczny zawód, prawda? Uśmierzać ból gładząc rozpalone twarze i tak dalej… Jakiś pacjent milioner zakocha się we mnie i miodowy miesiąc spędźmy w willi na Riwierze, podziwiając wschody słońca i błękit Morza Śródziemnego.Widzę siebie w tej roli.Być może są to głupie marzenia, lecz tak słodkie.Nie mogę się ich wyrzec dla prozaicznego małżeństwa z Terrym, której oznacza ugrzęźnięcie na stałe w Summerside.Hazel wstrząsnęła się na samą myśl i krytycznie obejrzała rąbek chusteczki.— Sądzę… — zaczęła Ania.— Nie mamy żadnych wspólnych cech, wie pani.On nie lubi poezji i romansów, które dla mnie są istotą życia.Czasem myślę, że pewnie jestem; wcieleniem Kleopatry, a może Heleny Trojańskiej? W każdym razie którejś z tych omdlewających, uwodzicielskich istot.Miewam tak wspaniałe myśli i uczucia.A Terry jest okropnie rzeczowy.Dowodzi tego chociażby jego wypowiedź w sprawie pióra Wery Fry.— Nic nie słyszałam o piórze Wery Fry — rzekła Ania cierpliwie.— Naprawdę? Myślałam, że pani o tym mówiłam.Tyle już pani powiedziałam.Narzeczony Wery ofiarował jej pióro, które sam zrobił z pióra kruka.Powiedział jej: „Niech twa dusza ulatuje ku niebu, skoro weźmiesz to pióro do ręki, tak jak ulatywał ptak, do którego należało”.Czyż to nie było cudowne? Lecz Terry powiedział, że pióro szybko się zepsuje, zwłaszcza jeśli Wera będzie nim pisała równie dużo, jak mówi, a poza tym kruki nie ulatują do nieba.Po prostu nie zrozumiał głębokiego sensu tej wypowiedzi.— A jaki jest ten sens?— Och… Hm… więc wzlatywanie, widzi pani, no, ucieczka od smutków tego świata.Czy widziała pani pierścionek Wery? Z szafirem.Uważam, że szafiry są za ciemne na zaręczynowe pierścionki.Wolałabym raczej pani słodką romantyczną obrączkę z perełek.Terry chciał od razu dać mi pierścionek, ale nie zgodziłam się.To byłoby nakładanie na siebie więzów… — coś nieodwołalnego.Gdybym go kochała, nie myślałabym w ten sposób, prawda?— Myślę, że nie…— Jestem szczęśliwa, że mogłam pani powiedzieć, co naprawdę czuję, panno Shirley.Och, gdybym mogła znowu być wolna — wolna, by lepiej poznać głębię życia! Terry by nawet nie pojął, o czym mówię, gdyby to usłyszał.Wiem też, że jest porywczy, jak wszyscy Garlandowie.O, panno Shirley, czy pani by mogła z nim porozmawiać, powiedzieć mu, co czuję.On uważa, że pani jest cudowna.Zrobi wszystko, co pani powie.— Ależ, Hazel, jak miałabym to zrobić?— Nie widzę żadnych przeszkód — Hazel skończyła robić koronkę i tragicznym ruchem odłożyła szydełko.— Jeśli pani tego nie uczyni, nikt mi nie pomoże.Lecz nie mogę, nie mogę poślubić Terry’ego Garlanda.— Jeśli nie kochasz Terry’ego, powinnaś mu o tym powiedzieć, bez względu na to, jak on to odczuje.Kiedyś spotkasz kogoś, kogo naprawdę pokochasz, Hazel.Wówczas nie będziesz miała żadnych wątpliwości.Po prostu będziesz wiedziała.— Już nigdy nikogo nie pokocham — odparła Hazel z tragicznym spokojem.— Miłość przynosi tylko smutek.Wiem już o tym, choć jestem taka młoda.Moja historia doskonale pasowałaby do pani noweli, prawda? Muszę iść.Nie sądziłam, że jest tak późno.Teraz, gdy wyspowiadałam się przed panią, czuję się o wiele lepiej.Hazel przygładziła włosy i włożyła kapelusz przybrany różowymi wstążkami i pęczkami różanego kwiecia.Wyglądała tak ślicznie, że Ania nie mogła się oprzeć chęci ucałowania jej.— Jesteś prześliczna, kochanie — rzekła z podziwem.Hazel przez chwilę stała nieruchomo.Wreszcie podniosła oczy w górę, jakby pragnąc przeniknąć wzrokiem sufit pokoju i sięgnąć do gwiazd.— Nigdy, nigdy nie zapomnę tej cudownej chwili, panno Shirley — wyszeptała.— Mam wrażenie, że moja uroda — jeśli jestem ładna — została uświęcona.O, panno Shirley, nie wie pani, jakie to okropne, gdy jest się uważaną za piękność.Gdy zawieram nowe znajomości, zawsze się lękam, że ludzie pomyślą, iż nie jestem tak piękna, jak oczekiwali.To istna tortura.Czasem wręcz umieram z bólu, gdyż wydaje mi się, że rozczarowałam kogoś swoim wyglądem.Być może to tylko moja wyobraźnia płata mi figle.Mam bardzo bogatą wyobraźnię.Myślę, że dla mego własnego dobra byłoby lepiej być obdarzoną nieco uboższą wyobraźnią.— Widzę, że nie zagadała pani na śmierć — stwierdziła Rebeka Dew, gdy Ania, odprowadziwszy Hazel do końca Alei Duchów, wróciła do domu.— Nie mam pojęcia, jak pani z nią wytrzymuje.— Lubię ją, Rebeko.Naprawdę.Sama gadałam jak katarynka, gdy byłam dzieckiem.Ciekawe, czy wtedy moje wypowiedzi wydawały się ludziom, którzy mnie słuchali, równie głupiutkie jak teraz mnie wywody Hazel.— Nie znałam pani, gdy była pani dzieckiem, ale jestem pewna, że nie — rzekła Rebeka Dew.— Po prostu pani rozumiała, co pani mówi, bez względu na to, jakich pani używała słów.O Hazel nie można tego powiedzieć.Ta dziewczyna jest jak zwykłe mleko, które udaje śmietankę.— O, naturalnie, że ma skłonności do przesady jak wszystkie dziewczęta, lecz sądzę, że rozumie coś niecoś z tego, co mówi — powiedziała Ania, myśląc o Terrym [ Pobierz całość w formacie PDF ]