RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Todopiero drugi kryzys i Przestrzeń tylko wie, co mogłoby się stać, gdybyśmy choćtrochę zboczyli z wytyczonej drogi. To raczej jałowe spekulacje. Nie! Hari Seldon powiedział w Krypcie Czasu, że podczas każdego kryzysunasza swoboda działania będzie ograniczona aż do chwili, kiedy będzie możliwytylko jeden kierunek działania. %7łebyśmy ani na krok nie zboczyli z kursu? Tak.I na odwrót  jeśli istnieje możliwość wyboru metody działania,to znaczy, że kryzys jeszcze się nie zaczął.Dopóki możemy, musimy pozwolićna swobodny rozwój wypadków i  na Przestrzeń  właśnie tak mam zamiarpostąpić.Verisof nie odpowiedział.Zagryzł wargi w niechętnym milczeniu.Rok zaled-wie minął od chwili, kiedy Hardin omawiał z nim po raz pierwszy problem, po-ważny problem  jak udaremnić wrogie knowania Anakreona.I zrobił to wów-czas tylko dlatego, że on, Verisof, zdecydowanie przeciwstawił się kontynuowaniupolityki ustępstw.Jakby odgadując myśli ambasadora.Hardin rzekł: %7łałuję, że w ogóle rozmawiałem z tobą na ten temat. A to dlaczego?!  krzyknął zdumiony Verisof. Dlatego, że teraz aż sześć osób  ty, ja, pozostałych trzech ambasadorówi Yohan Lee  ma pewne pojęcie o tym, co nas czeka, a obawiam się, że Seldonnie życzył sobie, aby ktokolwiek o tym wiedział. Dlaczego? Dlatego, że nawet potężna psychologia Seldona miała ograniczenia.Niebyła w stanie operować zbyt wieloma zmiennymi niezależnymi.Seldon nie mógłprzewidzieć, jak zachowają się jednostki nawet w najbliższej przyszłości  tak73 jak ty nie jesteś w stanie obliczyć ruchów pojedynczych molekuł na podstawie ki-netycznej teorii gazów.Seldon zajmował się tłumem, populacjami całych planet,i to tylko ślepym tłumem, który nie zdaje sobie sprawy z tego, jakie skutki możemieć jego zachowanie. To niezbyt jasne. Nic na to nie mogę poradzić.Nie jestem na tyle psychologiem, żeby wy-jaśnić to naukowo.Ale mówiłem już o tym.Na Terminusie nie ma nie tylko psy-chologów z prawdziwego zdarzenia, ale brak również jakichkolwiek matematycz-nych tekstów z tej dziedziny.Jasne jest, ze Seldon nie życzył sobie tu nikogo, ktomógłby w sposób naukowy przewidzieć przyszłość.Chciał, abyśmy poruszali sięna oślep, a więc prawidłowo  zgodnie z zasadami psychologii tłumu.Jak ci jużkiedyś mówiłem, nie miałem najmniejszego pojęcia, dokąd zdążamy, kiedy wy-pędzałem Anakreończyków.Chciałem tylko zachować równowagę sił, nic więcej.Dopiero pózniej wydało mi się, że dostrzegam pewną planowość w rozwoju wy-darzeń, ale robiłem, co mogłem, żeby nie korzystać z tych spostrzeżeń.Ingerencjaoparta na przewidywaniu mogłaby zniweczyć Plan.Verisof pokiwał głową w za-dumie. Prawie tak samo skomplikowane wywody słyszałem w świątyniach naAnakreonie.Jak spodziewasz się ustalić moment właściwy dla działania? On już jest ustalony.Sam przyznałeś, ze kiedy już naprawimy krążownik,nic nie powstrzyma Wienisa przed zaatakowaniem nas.W tym względzie nie bę-dzie już żadnej alternatywy. Owszem. A kiedy nie ma już żadnej alternatywy, to znaczy, że nadszedł kryzys.Mi-mo wszystko niepokoję się.Przerwał.Verisof milczał.Wolno, prawie niechętnie, Hardin podjął: Mam wrażenie  bardzo nikłe  że zostało to tak zaplanowane, aby sytu-acja za granicą i wewnątrz Fundacji osiągnęła punkt krytyczny jednocześnie.Narazie jest kilka miesięcy różnicy.Wienis prawdopodobnie zaatakuje przed wiosną,a do wyborów jeszcze rok. To chyba nie ma większego znaczenia. Nie wiem.Może to być po prostu spowodowane błędem, którego nie możnabyło uniknąć w obliczeniach, ale równie dobrze może to być wynikiem tego, żeza dużo wiedziałem.Zawsze starałem się, aby moja wiedza na temat przyszłościnie miała wpływu na to, co robię, ale czy ja wiem? W każdym razie  spojrzałna Verisofa  zdecydowałem się na jedno. Na co? Kiedy zacznie się kryzys, lecę na Anakreona.Chcę być na miejscu.No,dajmy już temu spokój.Robi się pózno.Skończmy już i kładzmy się spać.Muszęsię trochę odprężyć.74  Więc zrób to tutaj  powiedział Verisof  Nie chcę, żeby mnie rozpozna-no, bo wiesz, co by na to powiedziała ta nowa partia, którą tworzą twoi nieocenieniradni.Każ podać brandy.I podano  ale nie za dużo.3W owych zamierzchłych czasach, kiedy Imperium Galaktyczne obejmowa-ło całą Galaktykę, a Anakreon był najbogatszą prefekturą Peryferii, niejednegoimperatora ogarniało podniecenie na widok pałacu wicekróla.Niejeden też nieodjechał zanim nie wypróbował swej zręczności w polowaniu, ze ścigacza po-wietrznego, ze strzelbą igłową w dłoni, na istną pierzastą fortecę, którą zwano tuptakiem Nyak.Wraz z upadkiem Imperium minęła sława Anakreona.Pałac wicekrólewskibył jedną wielką kupą ruin, w których hulał wiatr.Ostało się tylko jedno skrzydło,odrestaurowane przez rzemieślników z Fundacji.Od dwustu lat żaden imperatornie postawił stopy na Anakreonie.Ale łowy na ptaka Nyak wciąż były królewską rozrywką, a dobre oko i umie-jętność władania strzelbą igłową nadal były w pojęciu królów Anakreona podsta-wowymi zaletami dobrego monarchy.Leopold I, król Anakreona i  jak stale, acz niezgodnie z prawdą dodawano Pan na Zewnętrznych Dominiach, nie miał jeszcze szesnastu lat, ale już niejed-nokrotnie dał świadectwo swych umiejętności.Pierwszego Nyaka ubił, kiedy miałniespełna trzynaście lat, dziesiątego w tydzień po wejściu na tron, a teraz wracałwłaśnie z łowów, na których położył czterdziestego szóstego.Toteż nie posiadałsię z radości. Zanim osiągnę pełnoletność, będę miał pół setki na koncie! Kto się założy?Ale dworacy nie robią zakładów, kiedy chodzi o umiejętności króla.Zawszeistnieje śmiertelne niebezpieczeństwo, że wygrają.Nie było więc chętnych i królprzebierał się w radosnym nastroju. Leopoldzie!Król zatrzymał się w pół kroku na dzwięk tego głosu  jedynego, który takna niego działał.Odwrócił się z posępną miną.Na progu komnaty stał Wienis, patrząc spod krzaczastych brwi na bratanka. Każ im odejść  machnął niecierpliwie ręką. Odpraw ich.Król krótkim ruchem głowy wskazał drzwi i dwaj pokojowi wycofali sięw ukłonach na schody.Leopold wszedł do pokoju stryja.Wienis spojrzał posępnie na myśliwski strój króla. Już niedługo będziesz miał ważniejsze sprawy na głowie niż polowanie naNyaka.Odwrócił się i podszedł sztywnym krokiem do biurka.Od kiedy zesta-75 rzał się i nie mógł znieść pędu powietrza, niebezpiecznego pikowania w zasięguskrzydeł Nyaka, beczek i gwałtownych wzlotów ścigacza do góry, patrzył krzy-wym okiem na cały ten sport.Leopold zdawał sobie sprawę z niechętnego stosunku stryja do polowań, więcjego entuzjastyczny opis łowów nie był pozbawiony złośliwości: Powinieneś był pojechać z nami, stryju.Spłoszyliśmy jednego na pusty-niach Samii  mówię ci, potwór! To dopiero zwierzyna! Ganialiśmy za nim po-nad dwie godziny po kawałku, który miał przynajmniej siedemdziesiąt mil kwa-dratowych [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl