RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sądzę, że nie powinniśmy tracić czasu na zamartwianie się polityką wewnętrzną, ale Hari… No cóż, przecież znasz Hariego.— Tak, znam go.Przypuśćmy, że powiem ci, że Linn widział Pierwszy Radiant — powiedziała nagle Dors.— Linn?— Pułkownik Hender Linn z junty.Sługus Tennara.— Bardzo wątpię, Dors.— Mówił o równaniach, które obracają się jak spirale, a ja właśnie zobaczyłam je wytworzone przez Pierwszy Radiant.Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że on tu był i widział radiant w działaniu.Amaryl pokręcił głową.— Nie mogę sobie wyobrazić, by ktokolwiek przyprowadził członka junty do biura Hariego czy mojego.— Powiedz mi, który z uczestników Projektu mógłby twoim zdaniem współpracować w taki sposób z juntą?195— Żaden — odpowiedział stanowczo Amaryl i widać było, że naprawdę wierzy w to, co mówi.— To nie do pomyślenia.Może Linn nigdy nie widział radianta, a jedynie opowiedziano mu o nim.— Kto mógłby mu o nim opowiedzieć? Matematyk pomyślał przez chwilę, po czym odparł:— Nikt.— No dobrze, przed chwilą mówiłeś o polityce wewnętrznej w związku z możliwością przekazania Elarowi trzeciego egzemplarza radianta.Przypuszczam, że w takim projekcie jak ten, w którym uczestniczą setki ludzi, stale są jakieś waśnie czy kłótnie.— O tak.Biedny Hari rozmawia ze mną o tym co jakiś czas.Musi radzić sobie z nimi w ten czy inny sposób, a wyobrażam sobie, ile sprawia mu to kłopotów.— Czy te kłótnie są na tyle poważne, że przeszkadzają w pracy nad Projektem?— Niezbyt.— Czy są tu ludzie kłótliwsi lub drażliwsi niż inni? Krótko mówiąc, czy są tacy, których można by się pozbyć i być może w ten sposób zakończyć dziewięćdziesiąt procent waśni kosztem pięciu lub sześciu procent personelu?Amaryl uniósł brwi.— To wygląda na dobry pomysł, ale nie wiem, kogo mielibyśmy się pozbyć.Nie znam wszystkich szczegółów polityki wewnętrznej.— To dziwne — stwierdziła Dors.— Czy w ten sposób nie zaprzeczasz wiarygodności psychohistorii?— Jak to?— Jak możecie twierdzić, że osiągnęliście punkt, w którym potraficie przepowiadać przyszłość i sterować nią, jeśli nie potraficie analizować i korygować czegoś tak dobrze poznanego i przeanalizowanego jak kłótnie w samym Projekcie, po którym tak wiele sobie obiecujecie?Amaryl zachichotał cicho.Jak na niego było to niezwykłe, gdyż nie był człowiekiem wesołego usposobienia.— Przepraszam, Dors, ale poruszyłaś problem, który rozwiązaliśmy po dłuższej dyskusji.Wiele lat temu Hari rozpoznał równania przedstawiające trudności, które wynikają z tarć personalnych, a ja uzupełniłem je w zeszłym roku.Odkryłem, że są sposoby, dzięki którym można tak zmienić równania, by wykazywały redukcję tarć osobistych.Jednak w każdym takim wypadku redukcja tarć w jednym miejscu oznacza narastanie tarć w innym.W obrębie zamkniętej grupy, z której nie odchodzą starzy członkowie ani nie dołączają do niej nowi, nigdy nie było jakiegoś wielkiego spadku czy też wzrostu napięcia.Za pomocą równań achaotycznych Elara udowodniłem, że taka jest prawda pomimo oczywistych działań podejmowanych przez kogokolwiek.Hari nazywa to „prawem zachowania problemów osobistych”.To legło u podstaw poglądu, że dynamika społeczna ma swoje prawa zachowania tak samo jak fizyka, i prawdę mówiąc, właśnie te prawa dały nam najlepsze narzędzia pozwalające rozwiązywać rzeczywiście kłopotliwe aspekty psychohistorii.— To wszystko robi wrażenie — powiedziała Dors — ale co będzie, jeśli dojdziecie do wniosku, że absolutnie niczego nie da się zmienić, że to, co jest złe, zachowano, a żeby uchronić Imperium od katastrofy, wystarczy jedynie zwiększyć poziom destrukcji innego rodzaju?— Właściwie niektórzy sugerowali coś takiego, ale ja w to nie wierzę.— Bardzo dobrze.Ale wróćmy do rzeczywistości.Chciałabym spytać, czy jakiekolwiek tarcia między członkami Projektu zagrażają Hariemu.Mam na myśli zagrożenie fizyczne.— Czy coś grozi Hariemu? Oczywiście, że nie.Jak możesz sugerować coś takiego?— Nie ma nikogo, kto jest niechętny Hariemu, kto uważa go za zadzierającego nosa aroganta i egoistę, który zbyt chętnie przypisuje sobie wszelkie zasługi? Albo czy ktoś nie jest mu niechętny tylko dlatego, że od tak dawna jest szefem Projektu?— Nigdy nie słyszałem, by ktoś mówił coś takiego o Harim.Dors wyglądała na rozczarowaną.— Wątpię oczywiście, by ktoś mówił coś takiego przy tobie.Niemniej dziękuję ci, Yugo, za pomoc i za to, że poświęciłeś mi tyle czasu.Amaryl popatrzył za wychodzącą Dors.Rozmowa nieco go rozstroiła, ale po chwili wrócił do pracy i nie zaprzątał już sobie głowy niczym innym.20Niewiele było powodów, które na jakiś czas odciągnęłyby Hariego Seldona od pracy.Wizyta w mieszkaniu Raycha, tuż poza terenami uniwersyteckimi, niewątpliwie była jednym z nich i przepełniała go miłością do przybranego syna.Raych był dobry, zdolny i lojalny, a poza tym miał niezwykłą umiejętność wzbudzania zaufania i miłości u innych ludzi.Helikończyk zauważył to już wtedy, gdy Raych był dwunastoletnim ulicznikiem i przypadł do serca jemu oraz Dors.Pamiętał, jak chłopak wzruszył Rashelle, byłego burmistrza Wye.Pamiętał też, jak zaufał mu Joranum, co doprowadziło go do zguby.Raych zdołał nawet podbić serce pięknej Manelli.Hari nie do końca rozumiał naturę tej szczególnej właściwości, którą ucieleśniał Raych, ale cieszył się z każdego spotkania z przybranym synem.Wszedł do mieszkania, pytając jak zwykle:— Wszystko w porządku?Raych odłożył materiał holograficzny, nad którym pracował, i wstał, by powitać ojca.— Wszystko w porządku, tato.— Nie słyszę Wandy.— Bo jej tu nie ma.Robi z matką zakupy.Seldon usiadł i uśmiechając się, spoglądał na rozrzucone materiały pomocnicze.— Jak się ma twoja książka?— Książka doskonale, tylko ja mogę tego nie wytrzymać — westchnął.—Ale chociaż raz uderzymy we właściwe miejsce w Dahlu.Dasz wiarę, że nikt do tej pory nie napisał książki poświęconej temu sektorowi?Seldon zauważył, że za każdym razem, gdy Raych mówił o rodzimym sektorze, uwydatniał się jego dahlijski akcent.— A co u ciebie, tato? — spytał Raych.— Cieszysz się, że uroczystości się skończyły?— Niezmiernie.Żal mi było każdej straconej na nie minuty.— Jakoś nikt tego nie zauważył.— Wiesz przecież, że musiałem przybrać odpowiednią maskę.Nie chciałem popsuć obchodów innym.— Pewnie byłeś zły, że mama uganiała się za tobą po całych terenach pałacowych.Mówią o tym wszyscy moi znajomi.— Jasne, że byłem zły.Twoja matka, Raych, jest najcudowniejszą osobą na świecie, ale bardzo trudno utrzymać ją w ryzach.Mogła zniweczyć moje plany [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl